Jak zrobić najprostszy e-liquid

Od dość dawna na forach ponawiane jest pytanie o to, jak przygotować swój pierwszy prosty liquid do napełniania e-papierosa. Co prawda temat ten był już wielokrotnie wałkowany w różnych miejscach, ale może w skrócie odniosę się do niego dzisiaj.
Przede wszystkim musimy wiedzieć, co sobie kupić. Zastanówmy się nad tym, jakiej mocy płynów najczęściej używamy. Zwykle jest to jakaś wielokrotność liczby 6. Podobne stężenia mają też bazy sprzedawane przez naszych dostawców. To będzie nabytek numer jeden. Ale zaraz… zaraz – okazuje się, że sam wybór mocy nie wystarcza, ponieważ w ofercie mamy różne rodzaje baz.
Idźmy więc dalej. Musimy znać znaczenie dwóch skrótów – PG i VG. Pierwszy z nich oznacza glikol propylenowy (propylene glycol), natomiast drugi – tzw. glicerynę roślinną (vegetable glycerin).
Czym się różnią bazy oparte na tych nośnikach? Przede wszystkim lepkością – te oparte na glicerynie są „gęstsze”, co powoduje, że gorzej spływają ze zbiorniczka (watki czy też tanka) na grzałkę atomizera. Bazy oparte na samym PG mają mniejszą lepkość, szybciej spływają, ale niestety dają mniej gęstą chmurę.
Istnieją też bazy mieszane, w których nośnikiem jest mieszanina PG i VG (zwykle pół na pół). Są to takie mieszanki kompromisowe.
Gdy już zdecydujemy się na bazę, trzeba wybrać aromat – jest ich wiele, pochodzą od różnych producentów, ale mają jedną wspólną cechę – są bardzo stężone. Dlatego też warto kupować jak najmniejsze opakowania, ponieważ nawet marne 5 ml aromatu wystarczy na co najmniej 250 ml płynu.
Zamawiamy, czekamy i wreszcie – jest! Można się zacząć bawić. Przepis prosty: bierzemy czystą(!) buteleczkę o pojemności np. 5 ml i szykujemy bazę i aromat. Jeśli nie zamierzamy bawić się w odmierzanie objętości wystarczy nalać bazy do połowy, następnie z pojemnika z aromatem ostrożnie odmierzyć 1 kroplę (jeśli chcemy mieć stężenie około 1%) lub dwie (wtedy oczywiście będziemy mieli stężenie 2%. Następnie dopełniamy butelkę, ale tak aby nieco miejsca pozostało i zakręcamy szczelnie. Wytrząsamy i odstawiamy co najmniej na noc.
Gdy się radośnie obudzimy, możemy spróbować jak smakuje nasz produkt. Jeśli okaże się, że smak jest zbyt delikatny, można dodać kolejną kroplę, ale znowu warto trochę poczekać, aż wszystko się „przegryzie”. Na czym dokładnie to przegryzanie polega pisałem już wcześniej – można sobie poszukać i poczytać.
Na koniec chciałbym tylko kolejny raz zasugerować, aby jednak poczekać z własnymi mieszankami do czasu, gdy opanujemy nasz sprzęt i nauczymy się go prawidłowo używać. Inaczej możemy się zapętlić w problemach.
Aha – jeszcze jedno – bazy warto kupować od sprawdzonych dostawców. Absolutnie odradzam kupowanie z niepewnych źródeł jeśli wam życie miłe.
Dobrego chmurzenia życzę.