RSS

Liquidy – bezpieczeństwo – zaproszenie do dyskusji

03 Sier

Zmobilizowany dyskusją w pewnym wątku na forum postanowiłem napisać kilka słów, które traktuję jako wstęp do dyskusji na tematy związane z naszym bezpieczeństwem.
Wiadomo, że różne firmy prezentują rozmaitej maści „certyfikaty”, mające świadczyć o tym, że ich liquidy są tak naprawdę najzdrowsze, najlepsze, najczystsze… po prostu naj. Wiadomo też, że żaden z tych certyfikatów tak naprawdę certyfikatem nie jest, ponieważ nadal nie ma żadnych oficjalnych norm dotyczących liquidów.
A więc – hulaj dusza, piekła nie ma? No w zasadzie tak. Liquid z prawnego punktu widzenia jest po prostu mieszaniną chemiczną, a więc przy imporcie wymagana jest przede wszystkim tzw. karta charakterystyki, czyli MSDS. Firmy chińskie zleciły ich zrobienie instytucji znanej pod skrótem SGS, co spowodowało, że teraz wszyscy właśnie te karty nazywają certyfikatami SGS, często umieszczając (wydaje się zresztą, że niezgodnie z prawem) logo SGS na stronach, etykietach itp.
Warto jednak wiedzieć, że karta charakterystyki nie jest żadnym świadectwem jakości – jest ona bowiem przygotowywana tylko według danych producenta – przygotowujący ją najczęściej nie widzi produktu. Nie wiążą się z tym żadne badania chemiczne, bakteriologiczne czy inne.
Chyba nie po to rzuciliśmy palenie tytoniu, aby teraz być podtruwani jakimiś dziwnymi mieszankami, a wiemy, że rynek liquidów jest całkiem atrakcyjny. Produkcja prosta, zbyt zapewniony, zysk spory. Jeszcze większy, jeśli do produkcji bierze się coś, co ma marną jakość – odczynniki o niższej klasie czystości (np. czysty zamiast posiadającego czystość farmakopealną).
Tyle tytułem wstępu. Teraz może o tym, co dalej.
W Wielkiej Brytanii społeczność chmurzących w jakiś automagiczny sposób spowodowała stowarzyszenie się największych firm zajmujących się produkcją/dystrybucją płynów w ramach swoistej organizacji nadzoru nad jakością. Ustalono pewne normy jakościowe, wykonuje się próby i po uzyskaniu odpowiednich wyników dostaje się stosowną „pieczęć jakości”. Oczywiście firmy stowarzyszone ponoszą pewne koszty, ale nie są one aż taki wielkie, jak można by przypuszczać.

Czy coś przeszkadza, aby podobny system zastosować u nas?
Myślę, że nie, chociaż moja idea, aby coś takiego zrobić (pisałem o tym w grudniu 2011), przeszła zupełnie bez echa.
Warto wiedzieć, że wspomniana organizacja zajmuje się też aktywnym lobbingiem na rzecz e-fajek – jest to sprawa ważna, ponieważ wszyscy wiemy, że w każdej chwili nasi wspaniali posłowie mogą coś zacząć przy tym mieszać, a wtedy nie pozbieramy się ze śmiechu.

A same badania nie są tak naprawdę kosztowne, jeśli robić to z głową. Pisałem już o tym w marcu br. Nie ma sensu robienia badań „na wszystko”. Myślę, że w pierwszej wersji warto by badać kilka prostych rzeczy – oczywiście zawartość nikotyny, metale ciężkie (na pewno arsen, rtęć, kadm, ołów), wykluczenie obecności glikolu etylenowego. Byłoby dobrze, aby badania obejmowały też prostą bakteriologię, ponieważ ona mówi nam trochę o tym, jakie są warunki higieniczne produkcji płynu. No dobrze – a normy? Wydaje się rozsądne, żeby przyjąć dla liquidów takie same normy europejskie dotyczące metali ciężkich, jakie obowiązują dla żywności, ale to sprawa otwarta.
Chętnie przeczytam komentarze do tych propozycji – na pewno wśród chmurzących są specjaliści znający się na kwestiach kontroli jakości, chemii, mikrobiologii czy technologii żywności. Pomyślmy wspólnie, co warto badać a co jest niekonieczne.
Z takich „naszych” norm można potem spróbować stworzyć formalną normę jakościową – chyba lepiej, aby to zrobili sami chmurzący, a nie panowie posłowie historycy, politolodzy czy filologowie klasyczni. Oni zresztą najchętniej napiszą „zakaz” i zamkną sprawę, bo po co mają się męczyć z trudnymi nazwami chemicznymi.
Oczywiście nie myślę o badaniu każdej butelki z płynem, bo tak nigdzie się nie robi. Zwykle ustala się serię pochodzącą z jednego procesu produkcji (ang. batch) i bada ją wyrywkowo – wybierając np. jedną butelkę gotowego produktu. Jeśli wyniki są OK, partia idzie do sprzedaży, jeśli nie (tzn. jeśli są przekroczenia norm) – zostaje zutylizowana. Metoda zero-jedynkowa. Prosta, skuteczna i wymuszająca jakość procesu produkcji.
Konkretne procedury można w zarysie oprzeć na założeniach podobnych do stosowanych w produkcji żywności (czyli tzw. systemu HACCP).

Badania, moim zdaniem, powinny być wykonywane w porządnym laboratorium. Byłoby chyba dobrze, gdyby miało ono akredytację PCA (Polskie Centrum Akredytacji), bo wtedy można założyć, że stosowane techniki analityczne oraz procedury jakościowe zagwarantują rzetelność wyników.

To może tyle tytułem wstępu do dyskusji. Przede wszystkim jednak musimy chyba sobie odpowiedzieć na najistotniejsze pytanie – czy w ogóle widzicie sensowność takich działań? Pytanie kieruję zarówno do końcowych użytkowników płynów, jak też do dystrybutorów/producentów. Wydaje się, że ci ostatni powinni być szczególnie zainteresowani kwestiami jakości, ponieważ to właśnie oni formalnie odpowiadają za wprowadzane na rynek płyny.

Podyskutujmy o tym – myślę, że warto.

(c) by Mirosław Dworniczak
Jeśli chcesz wykorzystać ten tekst lub jego fragmenty, skontaktuj się z autorem.

 
22 Komentarze

Opublikował/a w dniu 3 sierpnia 2012 w ogólne

 

Tagi: , , ,

22 responses to “Liquidy – bezpieczeństwo – zaproszenie do dyskusji

  1. Beata Polańska Wiatr

    3 sierpnia 2012 at 12:47

    Zasadność takich badań jest jak najbardziej na miejscu. Mimo że czuję się naprawdę świetnie od momentu rzucenia palenia i przejścia na e-p, to jednak chciałabym wiedzieć więcej o tym, co przyjmuję. Chemicy i inni „ścisłowcy” do dzieła, bo ja jako zwykły filolog mogę jedynie ładnie opisać odczucia, trochę pofilozofować, ewentualnie napisać książkę, ale nic więcej…

     
  2. Beata Polańska Wiatr

    3 sierpnia 2012 at 12:51

    Zapomniałam dodać, że mogę ewentualnie zostać np. posłem, a wtedy moja mądrość wzrośnie natychmiastowo i nawet chemia stanie się dla mnie samą oczywistą oczywistością…

     
  3. R4di

    3 sierpnia 2012 at 12:57

    Panie Mirosławie

    Bardzo interesująca propozycja. Moje uwagi:

    – Pierwszy zryw powinien zostać zainicjowany oddolnie tj. przez samych użytkowników.
    – Nie ma co liczyć na dystrybutorów i importerów. Dla nich ewentualne złe wyniki badań oznaczają że muszą poszukać innego(droższego?) dostawcy. Wątpię czy którykolwiek z nich osiągną poziom zamówień pozwalający na wymuszenie na producencie zmiany składu.
    – Osoba ogólnie ciesząca się autorytetem wśród e-palaczy powinna sygnować stowarzyszenie swoim nazwiskiem:)
    – Za pomocą dobrowolnych dotacji uzbierać odpowiednia kwotę na wykonanie pierwszych analiz.
    – Ewentualne spadki w sprzedaży wymuszą na importerach poszukanie nowego producenta.
    – Nie mam pomysłu na tych importerów którzy pozytywnie przejdą proces weryfikacji – choć zwiększone zyski powinny przekonać ich że monitorowanie rynku e-liquidów jest w ich interesie.

    gdzie prowadzimy dyskusję? Chętnie dołączę i rozwinę myśl.

    Radosław.

     
  4. Riccardo

    3 sierpnia 2012 at 14:51

    Tak sobie myślę – jak taki sprzedający (dokładnie – importujący) ściągnie dużą partię płynów z Chin, skieruje na badania, wyjdzie na nich, że nie spełniają norm, to zakładamy, że będzie musiał ją wylać. Obawiam się, że taki sprzedawca, który za te liquidy będzie musiał tak czy siak zapłacić najpierw cło i VAT, nie będzie zbyt chętny, żeby pozbyć się towaru. Oczywiście, może to spowodować na dalekowschodnich producentach przyłożenie się do warunków produkcji, ale nie musi. Oczywiście nie twierdzę, że teraz robią źle. Po prostu się zastanawiam, czy nasi importerzy będą chcieli. Bo jak znam życie, większość wybierze produkt tańszy, bez „znaczka”. Ale próbujmy, warto chociażby dla samego uświadomienia innych chmurzących.

     
  5. Kaszuba

    3 sierpnia 2012 at 15:08

    Pomysł wart realizacji. Zgodzę się, że oddolna inicjatywa była by najbardziej pożądana, ale nie byłbym takim pesymistą, jeśli idzie o dystrybutorów/producentów.
    Myślę sobie, że mogło by to wyglądać tak:
    – Pan Mirosław Dworniczak, być może z grupą kilku innych osób mogących mieć wkład merytoryczny (chemików, biologów, daj Bóg medyków) wystosowuje list intencyjny do rodzimych producentów/dystrybutorów;
    – zawiązuje się Stowarzyszenie Polskich Producentów i Dystrybutorów Waporyzacji Nikotyny (nazwa oczywiście robocza);
    – członkowie płacą coroczne składki;
    – przy pomocy kadry merytorycznej ustalane są normy jakościowe płynów, sznurków, waty itp;
    – ze składek robione są badania w/w produktów w laboratoriach;
    – stowarzyszenie, po zbadaniu danego produktu wydaje certyfikat jakości „uznane przez SPPiDWN za produkt zdatny do epalenia”;
    – po jakimś czasie normy próbuje się śrubować – badać wpływ środków spożywczych na organizm po wprowadzeniu w stanie lotnym;
    – żyjemy nadzieją, że norma prestiżowa z czasem stanie się prawnie wiążącą.

    Inicjatywa oddolna oczywiście też jest możliwa, ale wydaje mi się, że taka odgórna będzie lepiej zorganizowana, będzie miała zapewnione finansowanie swoich działań. Lista potencjalnych chętnych stała by się pierwszym filtrem rynku – zapewne unikał bym produktów tych producentów, którzy odmówili wstąpienia do stowarzyszenia.
    Ponadto dla przemysłu zapewne poważniejszym partnerem będzie świat nauki, czy stonowani w dialogu społecznicy, niż nie raz pieniący się forumowicze, do których i ja należę. Nie znaczy to jednak, że nie deklaruję swojego wsparcia, gdyby okazało się potrzebne i mogło coś wnieść.

    Niestety rafy w realizacji już chyba definiuję – mam podstawy przypuszczać, że postawy niektórych naszych producentów/dystrybutorów wymagały będą wielkiego wysiłku mediacyjnego, by to środowisko się połączyło, a nie skłóciło.

     
  6. Irek.

    3 sierpnia 2012 at 17:00

    Żeby było łatwiej czytać od początku przedstawie się.
    Irek z Inawery.

    Pamiętasz Mirku. Czy pozostali pamiętają dwa różne tematy w których zadałem pytanie : „co jeszcze chcecie aby było zbadane w naszych bazach i eliquidach?”
    Dwóch naszych wspólnych kolegów Mirku i nasza wspólna koleżanka kierowali temat nie w stronę : „chcemy jeszcze dodatkowo takich badań” a w stronę „poważny producent nie wie co trzeba zbadać”. Dlaczego tak robili?
    Gabrysia idąc za twoją dobrą radą zawozi do analizy każdą partię bazy. Tak na wszelki wypadek zbieramy tzw. dupochrony.
    Co to nam może dać? Nie wierzę aby te dokumenty były jakąkolwiek pomocą czy ochroną w przypadku czyjegoś nieszczęścia.
    Nawet wyniki płynów „czystych jak woda”, płynów które spełniać będą europejskie normy dla wody pitnej (oczywiście piszę o zerówkach) dla pana/pani siedzącej z drugiej strony biurka będą tylko nic nie znaczącym świstkiem papieru.
    Nie mamy e-papierosa.
    Nie mamy płynów do e-papierosa.
    Nic takiego w Polsce nie istnieje. Nie ma kodu PKD.
    Jak mówił pewien kandydat na prezydenta – nie ma nic. (nie będzie nic).
    Bardzo mądre jest wzajemne ustalenie takich norm. Staranie się aby nasze produkty spełniały te normy. Tylko na Boga dla kogo to ?
    Zdecydowana większoś waperów nie patrzy co wapuje tylko ile kosztuje i jak smakuje.
    A jest na co popatrzeć.
    Ponieważ post Kaszuby jest najbliżej spróbuje ustosunkować się do jego propozycji.

    *- Pan Mirosław Dworniczak, być może z grupą kilku innych osób mogących mieć wkład merytoryczny (chemików, biologów, daj Bóg medyków) wystosowuje list intencyjny do rodzimych producentów/dystrybutorów;* – chyba już było.
    *- zawiązuje się Stowarzyszenie Polskich Producentów i Dystrybutorów Waporyzacji Nikotyny (nazwa oczywiście robocza);* – daj Boże, ale ja bym to pomiędzy bajki włożył.
    * – członkowie płacą coroczne składki;* – tutaj będzie pierwsza awantura.
    * – przy pomocy kadry merytorycznej ustalane są normy jakościowe płynów, sznurków, waty itp;
    – ze składek robione są badania w/w produktów w laboratoriach;* – niewystarczy pieniędzy nawet z bogatch składek. Za dużo producentów, modeli, typów.
    * – stowarzyszenie, po zbadaniu danego produktu wydaje certyfikat jakości “uznane przez SPPiDWN za produkt zdatny do epalenia”;* – natychmiastowe reakcje niezadowolonych i niczym nie potwierdzone oskarżenia o korupcje.
    * – po jakimś czasie normy próbuje się śrubować – * zgoda byle do rozsądnych wymiarów,* badać wpływ środków spożywczych na organizm po wprowadzeniu w stanie lotnym; * tak trzeba. 🙂
    * – żyjemy nadzieją, że norma prestiżowa z czasem stanie się prawnie wiążącą – * oby jak najszybciej.
    Ja naprawdę jestem optymistycznie nastawiony do życia ale w tym przypadku tylko upór Mirka jest godny najwyższego podziwu. Resztę poprzez moje optymistyczne okulary widzę niestety na czarno.
    Chciałbym się mylić, lub popełniać ten tekst nie wiedząć o czymś co wiedzieć powinienem.
    Proszę was jednak nie przestawajcie dążyć do celu. Może nie mam racji, może coś z tego bęzie.
    Pozdrawiam.
    Irek.

     
  7. R4di

    3 sierpnia 2012 at 17:03

    @Kaszuba: dalej będę upierał się przy tym że powinniśmy spróbować wykonać takie badanie bez liczenia na pomoc dystrybutorów/importerów.
    W żaden sposób nie jest to dla nich opłacalne. Rozpracowywałem kiedyś temat importu liquidu. Jedyne co jest wymagane przez polskie prawo to etykieta w języku polskim i MSDS… co to oznacza? Że jedynie nieliczni sprawdzają co importują. I to już zazwyczaj w Polsce. Jeśli badania będą niepomyślne to… po prostu ich nie publikujemy…i dalej sprzedajemy bo kto niby nas sprawdzi? Prawda jest taka że badania partii powinny być zrobione w Chinach przed wysłaniem towaru. Importer zazwyczaj wie tyle ile mu chińczyk powiedział.
    To tyle z punktu widzenia importera.

    Chemiku ile może kosztować zlecenie takiego badania?

     
    • Irek

      3 sierpnia 2012 at 19:20

      „Chemiku ile może kosztować zlecenie takiego badania?”

      Z mojego doświadczenia:
      – 200 zł za każdy metal ciężki.
      – 180 zł za zawartość nikotyny ale tylko pod warunkiem kompleksowego badania płynu.
      Samego badania zawartości nikotyny nie wykonywaliśmy więc niewiem ile by kosztowało.
      Ceny są cenami z jednego n/w laboratoriów.
      Badania można wykonać na Politechnice Lubelskiej, KUL-u i w będącym własnością Uniwersytetu Przyrodniczego, Lubelskim Parku Naukowo Technicznym.
      Do mikrobiologii (ceny nie znam) szykujemy się od dawna tylko brakuje nam pożądnego motywatora. Czyt. kopa poniżej kręgosłupa.
      Ceny oficjalne. Faktura VAT wystawiana

       
  8. markov

    3 sierpnia 2012 at 18:51

    Jest jeszcze opcja, aby powstało stowarzyszenie użytkowników ep, które w ramach swoich działań statutowych będzie naciskać na importerów w tej czy innej sprawie.
    No ale to też już było i się rozmyło.

     
    • wojtek

      3 sierpnia 2012 at 21:30

      Witam
      Na wstępie również się przedstawię, Wojtek z byłego ColinsS-a.
      Jak pewnie wielu z Was pamięta nasze liquidy, które wprowadziliśmy w połowie 2009 roku zawsze miały nienaganną jakość i stale były kontrolowane. Będąc osobiście w kilku fabrykach widziałem liquidy w zardzewiałych beczkach, które można było kupić po kilka dolarów za kilogram. My wybraliśmy chyba najlepszego producenta DEKANG. Mimo to każda partia, która przychodziła z Chin zaplombowana trafiała do laboratorium gdzie była badana. Chińczyk miał bardzo ostro zapowiedziane, że jeżeli jakość spadnie to cała partia zostanie zutylizowana a jego obciążymy kosztami. Nie wiem czy się bał, czy nie chciał stracić dobrego klienta ale dobra jakość ‘była utrzymywana. Wiem, że płaciliśmy drogo za liquid, nigdy nie cisnąłem o kolejne obniżki cen, wiadomo za dobry produkt trzeba zapłacić a poniżej ceny opłacalności chińczyk zaczyna kombinować.
      Już od jakiegoś czasu są problemy z jakością, nawet DEKANG się popsuł, stąd też pojawia się coraz więcej europejskich producentów.
      Co do Mirka wypowiedzi całkowicie się z nią zgadzam, jeżeli producenci, importerzy sami będą przestrzegali pewnych norm i kanonów to po jakimś czasie stanie się to normalne, że każdy szanujący się sprzedawca będzie udostępniał pełną dokumentację do swoich liquidów. Jeżeli ktoś tego nie będzie robił znaczy, że nie warto u niego kupować.
      Idealnie by było gdyby jakieś np. stowarzyszenie to nadzorowało, lecz tu jak już pisali przedmówcy nie jest tak prosto. Osobiście wiele razy o czymś takim myślałem, niestety na myśleniu się skończyło.
      Ci, którzy mnie znają wiedzą, że zawsze mówiłem, iż to, co wdychamy tyczy się naszego zdrowia i powinno być pewne i bezpieczne, dlatego konsumentom należy się wiedza, co kupują i co będą inhalowali.

      Nie będę powtarzał tego, co pisał Mirek odnośnie podstaw, co powinien mieć dobry liquid, każdy normalnie myślący producent importer powinien myśleć i jeszcze raz myśleć. Zawsze bałem się, że kiedyś może dojść do nieszczęścia, gdy na nasz rynek z Chin trafi jakaś trefna partia liquidu. Wtedy byśmy dali argumenty naszym przeciwnikom.

      Obecnie wprowadzamy na rynek kolejny liquid pod marką ColinsS*EU. Liquid produkowany jest dla nas w zachodniej europie. Pomimo że dostajemy pełną dokumentację dodatkowo każda partia, każdy smak przechodzi i będzie przechodził kompleksowe badania na metale ciężkie i mikrobiologię w akredytowanym laboratorium TÜV Rheinland Polska. Z badań można uznać, że badane liquidy w pełni odpowiadają normom przewidzianym dla artykułów spożywczych. Dodatkowo kompletna karta charakterystyki ze szczegółowym składem. Produkty odpowiednio pakowane w szkło, oznakowane i opisane, właściwa ulotka zawierająca niezbędne informacje.
      To wszystko, jakie proste, wystarczy chcieć. Wiadomo to wszystko kosztuje, dlatego dobry liquid nie może być za darmo.

      Troszkę się zareklamowałem, ale to w temacie, uważam, że nasz produkt w 100% spełnia wszystko, o czym pisał Mirek.

      Pozdrowienia dla wszystkich chmurzących jak i tych, którzy dopiero zaczną 😉

       
  9. Walek

    4 sierpnia 2012 at 11:05

    Witam!
    Co do miejsca w którym mają odbywać się badania, może porozmawiać z jakąś uczelnią na ten temat? Chyba to skutecznie obniży koszty.

    Ostatnio czytałem jakiś artykuł na temat jakości produktów w branży budowlanej. Produkty, które same i dobrowolnie się przebadały, za swoje pieniądze otrzymują na pewien okres czasu (tam chyba rok), zaświadczenie o jakości numerek i mogą używać loga organizacji która sie podjęła tej inicjatywy.

     
  10. Adam Turzyński

    5 sierpnia 2012 at 10:51

    Witam.
    Adam Turzyński, sieć sklepów ModnE-palenie.
    Niedoszły organizator Stowarzyszenia Prostego Waper, wyrzucony za to przez admina zielonego forum (czym to on handluje?).
    Jako zainteresowany dość żywotnie ww. zagadnieniem, przysłuchuję się dyskusji. TEJ dyskusji. 🙂 Padają słowa nawołujące do zrzeszenia się, a ja się pytam – kto z kim? Z zielonego forum mam 2 doświadczenia: primo „zróbcie za mnie rewolucję, lecz beze mnie, bo mi się nie chce, ale mam 1207 uwag, wy złodzieje”, secundo „on na pewno kombinuje, a jeśli nie, to wymyślimy to” (konto zbanowane za rzekome 2 konta, bez możliwości prawa do obrony).
    Dobra, a teraz kilka pytań:
    1. czyje produkty będziemy sprawdzać? wszystkich handlujących w RP?
    2. robimy to za własne/składkowe pieniądze czy dajemy urzędnikom się wykazać (ustawa/rozporządzenie/procedury/etc.)?
    3. co, jeśli robimy badania dla własnej przejrzystości, a ktoś się wyłamie? ostracyzm/ostrzeżenia w Internecie czy donos do władz?

    Celowo stawiam tak wysoko poprzeczkę. Codziennie rozmawiam z Klientami na temat jakości. Wiecie, ile osób jest skłonnych ryzykować zdrowiem, aby „oszczędzić” kilka złotych na 10 ml liquidu? Ile osób żąda jakości od producentów, certyfikatów, badań i cudów na kiju, jednocześnie będąc skłonnym mieszać różne składniki z różnych źródeł albo kupować hity cenowe na aukcjach?

     
  11. Piotr Milcarz

    5 sierpnia 2012 at 17:44

    Witam,
    Piotr Milcarz, Rm1
    Pomysł dobry, tyle, że obawiam się, że niestety mało realny. Drodzy Państwo, zyjemy w takim a nie innym kraju, trzeba spojrzeć realnie, kilkukrotnie rozmawiałem z różnymi firmami na temat róznego rodzaju współpracy ( w dziedzinie badań liquidów również ) i co ? Otóż dokładnie nic, albo kontakt się urywał albo wręcz słyszałem, że z konkurencją rozmawiać nie będą.
    Drogi Mirku, jak wiesz nasze ( i z tego co wiem nie tylko nasze ) liquidy stały na wiosnę dośc długo na granicy, laboratorium celne przebadało je dośc dokładnie, niestety w żaden sposób nie można podeprzeć się tymi wynikami ponieważ badania były robione na potrzeby Urzędu Celnego.
    Jeżeli dana firma importuje od producenta ( nie pośrednika ) to chińczycy nie są takimi idiotami, mają zbyt wiele do stracenia, jedyne na czym „oszukują” to zawartość nikotyny ( różnice rzędu do 2% ). Jeżeli znajdzie się w tym kraju kilka firm, która chciałyby w tej dziedzinie współpracować – jestem otwarty.
    Można sobie zadać pytanie, które zostało zadane już powyżej, po co i dla kogo ?
    Oczywiście dla swojego świętego spokoju, w końcu to my jako importerzy podkładamy zad za towar, który wprowadzamy do obrotu, ale w przypadku jakowyś regulacji te dokumenty będą nic nie znaczącym świstkiem.

    pozdrawiam

     
  12. sawas

    6 sierpnia 2012 at 12:01

    Moim zdaniem, jedynym rozsądnym wyjściem byłoby założenie stowarzyszenia zrzeszającego epalaczy które mogłoby wydawać swoiste zaświadczenia-certyfikaty użytkowników. Dostawca z własnej, nieprzymuszonej woli mógłby zgłosić partię towaru do poddania kontroli. Stowarzyszenie samo ustaliłoby zakres badań, metodykę oraz wybrałoby odpowiedniego wykonawcę. Pod wszystkim podstawiając odpowiednią opinię. Sprzedawca w razie pomyślnej kontroli miałby ‚certyfikat’ budzący zaufanie w szeregach odpowiedzialnych chmurzących.
    Problemem bardziej logistycznym byłoby jak rozwiązać kwestie formalno-finansowe, by nie narażać się na luki prawne mogące skutkować przykrymi konsekwencjami. Jak i z czyjej kieszeni finansować badania. Zaproponuje 2 możliwości.
    1. Z kieszeni stowarzyszenia, tj stowarzyszenie samo, tj. np z dobrowolnych datków czy też składek członkowskich finansowałoby analizy (których koszta nie będą znów zatrważające – jak wspomniał Stary Chemik a inny z komentujących podał konkrety) a za co otrzymywałoby gratyfikację od dostawcy np. w postaci rabatów na zakupy lub próbek płynów do wykorzystania.
    2. Z kieszeni dostawcy, co zapewne mocniej odbiłoby się na cenach sprzedawanych przez nich liquidów. Pozostaje pytanie, czy dostawcom kalkuluje się podnieść ceny by móc podeprzeć się wiarygodnymi badaniami świadczącymi o jakości oferowanych przez nich produktów.

    Celowo skonstruowałem posta na zasadzie ‚nie „czy” a „jak”‚. Wyrażam przez to opinię, iż uważam za potrzebne kontrolowanie jakości substancji które dostają się do moich płuc, oraz wyrażam gotowość ponoszenia większych kosztów eksploatacji w moim nałogu, byle mieć świadomość, co tak na prawdę sobie dostarczam i za co płacę sprzedawcy.

     
    • Piotr Milcarz

      6 sierpnia 2012 at 20:37

      Sewas: I w tym momencie jest piękny moment do lobbingu niektórych firm ( przykładem tego na mniejszą skalę jest tzw trawnik ), nic dodac nic ująć, to nie przejdzie niestety

      pozdrawiam

      Piotr

       
  13. Kaszuba

    8 sierpnia 2012 at 11:07

    Jest taka kaszubska opowieść o wędrowcu, który przemierza przez całe swoje życie kaszubską krainę. Spotyka wielu ludzi, wielu mądrych słów wysłuchuje. Spotyka pewnego człowieka, którego pyta o najgroźniejszego demona myśląc, że usłyszy o jakimś Smętku, albo Arymanie. Jakież jest jego zdziwienie, gdy słyszy (postaram się to jakoś w miarę wiernie na polski przełożyć): „Dwa groźne demony, to Strach i Trud. Ale tego trzeciego miej się na baczności – najgorszy on, a imię jego Niewarto”.

    Opanował Was, drodzy dystrybutorzy i użytkownicy ep ten demon. Oczywiście zamiast mówić „nie warto” mówicie, że „się nie da”, bo nie ten kraj, bo zima, Tusk, Żydzi, cykliści, masoni…

    Warto. Może warto nawet więcej niż jedno takie stowarzyszenie. Stowarzyszeni dystrybutorów i producentów do samokontroli własnych produktów, użytkowników do prowadzenia swoistej partyzantki (kupujemy wybrany LQ na dowolnym stoisku i oddajemy do badań).

    Może jeszcze nie czas na takie stowarzyszenia – nie przeczę. Wydaje mi się jednak, że warto zapytać producentów/dystrybutorów. Ja chcę wiedzieć, który w stowarzyszenie samokontroli włączyć się nie chce – nie chcę nic od takiego kupować.

    Na koniec może trochę offtopow…
    Błagam Was, drodzy producenci/dystrybutorzy, nie szafujcie odnoszeniem się do norma dla produktów spożywczych – po pierwsze, nikt nie przewidział ich spożycia w stanie lotnym, po drugie, jeśli już chcecie się do nich odnosić, TO PODAJCIE PEŁNY SKŁAD. Wykorzystam porównanie jednego z producentów/dystrybutorów do parówki – wbrew Pana opinii dziś już wiemy, co jest w parówce, producent ma obowiązek dokładnego wymienienia wszystkich składników i (co do zasady) karteczka ze składem parówki powinna być widoczna obok jej ceny na sklepowej półce. Oczywiście zawsze mogą się zdarzyć gafy w stylu „sól drogowa zamiast spożywczej”, ale nie wycierajmy sobie tym twarzy. Dziś niektórzy obnoszą się normami zgodnymi z produktami spożywczymi, a ja wciąż nie dostałem odpowiedzi na pytanie o skład płynu. Bo co? Tajemnica blendera? Zdecydować by się trzeba, czy chcemy norm dla produktów spożywczych (wówczas pełna przejrzystość składu), czy kot w worku (wówczas blender niech w tajemnicy skład zachowa). Nie mówcie tylko, że składu przeciętny użytkownik nie zrozumie – nie ma to znaczenia. Mało kto zna znaczenia „mięsa oddzielonego mechanicznie” w parówkach. Mnie to zaciekawiło i pazurki kurze zjadam z pełną tego świadomością. Jako użytkownikowi na tym mi głównie zależy – na użytkowaniu w poczuciu świadomości swojego postępowania. Na dzień dzisiejszy jej nie mam, bynajmniej nie z powodu niewystarczającej wiedzy w dziedzinie szkodliwości epalenia.

    Się trochę rozkręciłem, może niepotrzebnie… Drogi Chemiku – w zaciszu pewnie i zadumie tylko to czytasz nie zabierając głosu. Warto się za to zabrać. Może jeszcze nie pora, ale warto tu przyjąć szkockie motto z jednej z powieści Sir Waltera Scott (bodajże Rob Roy) – „czekam sposobnej chwili”.
    A po płynach przyjdzie czas na atomizery, by chyba zbyt nonszalancko patrzymy na ich teoretyczne bezpieczeństwo dla zdrowia.

     
  14. halibutt

    9 sierpnia 2012 at 16:58

    @Kaszuba
    Zgadzam się w (prawie) całej rozciągłości. Zapewne 90 proc. epykaczy ma gdzieś zawartość płynów do ep. Ważne, żeby było tanio i ew. smacznie. Nihil novi sub sole, tak samo spory odsetek Polaków nie czyta umów, które podpisuje, nie zna składu wiktuałów, które podaje sobie i swoim dzieciom, nie dba o ubezpieczenie mieszkań itd.

    Ale to nie powód, by czegoś z tym nie zrobić. Trywializując, cel takiego stowarzyszenia widziałbym w tym, by ilość osób interesujących się płynami do ep, ich zawartością, jakością i wpływem zwiększyła się do 20%. A to już jest znacząca ekonomicznie mniejszość. Z takiego poziomu można już myśleć o ruchu konsumenckim, o bojkotach niektórych producentów, o lobbingu itd.

    Ale inicjatywa musi wyjść od producentów/importerów. Jak widać po przykładzie zielonego forum (i setkach podobnych przykładów), masa jest dobra w krytykowaniu pomysłów, nie we wcielaniu ich w życie. Bez grupy inicjatywnej (najlepiej ze znanym nazwiskiem – i nie, nie zerkam tu znacząco w stronę Olafa Lubaszenki, raczej w stronę autora tego bloga :D) nic się nie zdziała.

     
  15. XPICK

    13 sierpnia 2012 at 19:19

    Witam

    Jestem waperem jednak w wielu aspektach niestety muszę się zgodzić z dostawcami. Chciałbym zaznaczyć że nie kupuję żadnego liquidu na allegro itp. Staram się wybierać te rzekomo przebadane jednak mam świadomość że nic mi to nie mówi. Po pierwsze wiem że to zabrzmi kuriozalnie jednak każda taka inicjatywa zachęca państwo do wprowadzenia akcyzy i innych podatków (to tylko kwestia czasu) Po drugie chciałbym wiedzieć co „palę”. Myślę że wyrażam opinię wielu waperów tanio ale bezpiecznie(delikatna prowokacja). Wiadomo że to dwa różne kierunki dlatego też z drugiej strony zgadzam się z inicjatorem oraz waperami, tworzyć, badać, działać. Po trzecie kto za to zapłaci? Ze składek w pierwszym roku będzie można przebadać najwyżej dziesięć liquidów. Na sam koniec chciałbym dodać że w każdej chwili jestem w stanie dołączyć do stowarzyszenia. Swoją drogą najlepszym kompendium wiedzy w tej dziedzinie jest dla mnie Pan Mirosław, proszę Pana o opinię.

     
  16. Piotr Zieliński

    14 sierpnia 2012 at 21:29

    Piotr Zieliński
    Smooke

    Przyglądam się tej ciekawej dyskusji i chciałbym dorzucić swoje 3 grosze.

    Osobiście widzę dwa największe zagrożenia dla rynku e-papierosów i całej społeczności e-palaczy:
    1.nieodpowiedzialność importerów i kupowanie płynów z niesprawdzonych źródeł
    2.lobbing wszystkich, którym e-papieros przeszkadza w realizacji ich planów biznesowych.

    Konsekwencją pierwszego czynnika może być wprowadzenie na rynek sporej partii płynów z jakimiś substancjami toksycznymi, które mogą spowodować zatrucia (czy podtrucia, zarówno takie, które mogą się objawić przy jednorazowej inhalacji jak i takie, które maję negatywny wpływ w dłuższym okresie – nie jestem specjalistą w tej dziedzinie więc jeżeli błędnie rozumuję proszę o sprostowanie).
    Oczyma wyobraźni widzę nagłówki na portalach internetowych bądź okładkach gazet po ujawnieniu informacji o zatruciu e-papierosami w co poczytniejszych mediach.
    Jeżeli chodzi o lobbing to nieuzasadnioną antypatię medialną odczuwa chyba całe środowisko e-palaczy.

    Jeżeli taki projekt mógłby się udać to miałby sporo do zrobienia w tych obszarach. Kilka moich propozycji to:

    – ustalenie zakresu badań, które w jak największym stopniu wykluczą potencjalną szkodliwość płynów na zdrowie (może się to przerodzić w obowiązujący standard lub nawet prawo – i obowiązywać nawet już na etapie importu),

    – zorganizowaniu własnego lobbingu który, (czy to za pomocą samych e-palaczy czy poprzez zatrudnienie wyspecjalizowanej agencji) byłby w stanie skutecznie docierać do mediów i polemizować /reagować/prostować informacje, które niestety bardzo często mają charakter bardzo stronniczy  (bądź to z niewiedzy bądź z celowego działania).

    Jeżeli chodzi o źródła finansowania takiego projektu to do głowy przychodzą mi dwie rzeczy:
    – dobrowolne składki na ten cel od użytkowników e-papierosów,
    – składki członkowskie importerów, producentów i sprzedawców, którzy byliby zainteresowani bezpieczeństwem swoich produktów i całego rynku e-papierosów.

    To tyle z mojej strony,
    Pozdrawiam,
    Piotr

     
  17. Jagulinda

    12 grudnia 2012 at 09:54

    Witam,

    od dłuższego czasu przyglądam się dyskusji i na dzień dzisiejszy takie pytanie?
    Czy zostały podjęte jakiekolwiek kroki celem utworzenia Zrzeszenia / Stowarzyszenia- jak zwał tak zwał;)- chętnie podjęłabym współprace z innymi podmiotami importującymi i produkującymi e-liquidy.

     
  18. Grzegorz

    13 grudnia 2013 at 13:16

    W mojej ocenie jest jeden zasadniczy problem. Polak polakowi nie ufa – i tu jest pies pogrzebany. Mnie szlak trafia, gdy widzę, jak pod namiotem chińskim, sprzedają liquidy po 6 zł (pieron wie co to jest). Jako że, sprzedaje towar „markowy” – niejeden klient zdziwił się, gdy mój liquid 6 mg był mocniejszy niż jego odpad chiński ponoć 18 mg za 6 zł (ilość nikotyny). Połowa klientów wybiera świadomie „markowe” produkty, natomiast reszta oszczędza i kupuje za 6 zł bo w końcu 12 zł to paczka papierosów kosztuje. Ja osobiście miałem styczność już z wieloma markami, i każda ma swoje plusy i zalety. Takie stowarzyszenie z całą pewnością jest niezbędne – i stawiałbym tutaj na wszystkich wiodących importerów, aby spotkali się przy kawie, i porozmawiali sobie wspólnie na ten temat. Konkurencja konkurencją, jednak to jest ich i nasz biznes – lepiej współpracować w taki sposób, niż obrzucać się błotem lub olewać. Wystarczy przeznaczać powiedzmy 0.05% wartości sprzedaży na takie badania – uzbiera się taka kwota, że będzie można bez większego problemu wykonywać badania.

     

Dodaj odpowiedź do halibutt Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.