RSS

Łyżka dziegciu w beczce miodu, czyli konferencja GFN16 a sprawa polska

22 Czer

Patrzę teraz z perspektywy kilku dni na konferencję. I muszę się podzielić jeszcze jedną refleksją, tym razem smutną. W wielu rozmowach, które prowadziłem, przewijał się temat sytuacji w Polsce. Pytały mnie o to między innymi dziennikarki z Wielkiej Brytanii, Niemiec i (ot, ciekawostka) Malezji. I niestety – ich pytania trafiły bardzo boleśnie, choć były dość oczywiste. Otóż – pytanie brzmiało: a jak w Polsce, w której jest 1,5 miliona chmurzących, wyglądają stowarzyszenia użytkowników? Ile ich jest, ilu ludzi działa itp. A jak jest ze stowarzyszeniami branżowymi?
Ludzie kochani – co ja im mogłem powiedzieć? Co Wy byście odpowiedzieli na moim miejscu?
Niestety, prawda jest bolesna, co widać choćby w ostatnich tygodniach, gdy idzie walka o wysłuchanie publiczne. 1,5 miliona chmurzących i ledwo 70 zgłoszeń. No, może dobije do 75. Zaiste – jest moc! 0,05 promila.
Stowarzyszenie branżowe STEP istnieje tylko z nazwy. Stowarzyszenie użytkowników (SUEP) jeszcze coś tam robi – przynajmniej wysłało zgłoszenie do wysłuchania. Ale jak na GFN16 słuchałem o działaniach stowarzyszeń chmurzących w Wielkiej Brytanii, Francji, USA, Australii, to aż mnie skręcało. Byłem na sesji, na której dyskutowano temat powołania międzynarodowej organizacji reprezentującej chmurzących. Zobaczcie zresztą sami dokument, który był podstawą tej bardzo żywej dyskusji (PDF). Zanim będziecie go czytać, rzućcie łaskawie okiem na prawą część pierwszej strony. I spróbujcie znaleźć logo jakiejkolwiek polskiej organizacji. Są Brytyjczycy (kilka organizacji), Francuzi, Holendrzy. Ba, są Finowie, Austriacy i Węgrzy. Przypomnę – w Polsce jest podobno 1,5 miliona chmurzących – to 1/3 ludności Finlandii czy też Danii. Oni mają swoich reprezentantów, a my?
Musimy to sobie w końcu powiedzieć szczerze – w Polsce mamy góra kilkanaście osób, które robią cokolwiek. Składam im tutaj za tę pracę wyrazy szacunku. Reszta buszuje po forach i stronach internetowych polując na darmowe liquidy albo chwaląc się kolejnymi setupami czy też gigantycznymi chmurami. Bo „jakoś to będzie”, „my sobie damy radę”. Jasne, jakoś to będzie, WY sobie dacie radę. Takie klasyczne myślenie – aby nie sięgnąć dalej niż czubek własnego nosa. Egoizm w czystej postaci.
Ktoś powie, że walę na odlew. Tak – robię to. Celowo. Może wreszcie ktoś się obudzi albo przynajmniej trochę zawstydzi. Codziennie wchodzi tu co najmniej 2 tysiące ludzi. Co zrobiliście dla wspólnej sprawy tak od siebie? Zadaliście sobie kiedyś to pytanie? Gdyby każdy z jednego tysiąca ludzi poświęcił tygodniowo 10 minut na działanie we wspólnej sprawie, pojawiłoby się 166 roboczogodzin. 20 dniówek tygodniowo. To są co najmniej TRZY ETATY ludzi, którzy by mogli coś zrobić! I co – poświęcisz 10 minut czy będziesz raczej oglądać zdjęcia śmiesznych kotów czy też poszukiwać liquidu za darmo?
Nie, nie poświęcisz. Ty to wiesz i ja to wiem. Znajdziesz tysiąc wyjaśnień i usprawiedliwień. Bo przecież 1,5 minuty dziennie to bardzo dużo. Całe 90 sekund. A masz na pewno czas wypełniony co do sekundy.
I tyle na ten temat.

Ceterum censeo Directiva Tobaccorum delendam esse!
(A poza tym uważam, że Dyrektywa Tytoniowa winna być zniszczona!)

 
12 Komentarzy

Opublikował/a w dniu 22 czerwca 2016 w ogólne

 

Tagi: ,

12 responses to “Łyżka dziegciu w beczce miodu, czyli konferencja GFN16 a sprawa polska

  1. Kamil

    22 czerwca 2016 at 13:39

    Jak mogę pomóc?

     
  2. daniel

    22 czerwca 2016 at 15:22

    Chemiku…powtórzę się,ale od tego naprawdę nie zależy przyszlosć świata .Od tego nie zależy też nasze życie.

     
    • StaryChemik

      22 czerwca 2016 at 19:39

      Błagam, odpuść już sobie te komentarze, które absolutnie nic nie wnoszą. Nie rozumiem, po co tu w ogóle wchodzisz. Nie szkoda czasu?

       
  3. Matt

    22 czerwca 2016 at 15:42

    Ale odbierają nam jawnie kolejne elementy swobód osobistych i mamy to tolerować? Chcącemu nie dzieje się krzywda! Straszne że ludzie w Polsce maja mentalność niewolników i zero protestu, robią z nami co chcą.

     
  4. Jarosław M.

    22 czerwca 2016 at 17:41

    Szanowny Stary Chemiku ! Zgodzę się że nie robię nic dla wspólnej sprawy, ale co mógłbym zrobić ? Miałbym prowadzić hejt na forach, na Facebooku, wysyłać listy, podpisywać się na listach poparcia dokumentów, które zrobią dobrze dla sprawy ? Niestety po robocie nie mam umysłu tak świeżego aby wystukać coś brzmiącego sensownie na klawiaturze, a znajdując chwilę czasu dla siebie, gdy małe dzieciaki nie kręcą się akurat w pobliżu komputera, nie mam pomysłu jak spożytkować te 1,5 minuty, z resztą samo zebranie myśli trwa dłużej. Co mógłbym zrobić w 10 minut, mając w świadomości, że każda władza trzymająca ster, dyma mnie od tyłu bez wazeliny przez niemal ćwierćwiecze i nic nie robi jeśli nie musi (ileż to było obywatelskich projektów ustaw lądujących w sejmowym koszu). Jestem tym już zmęczony i pokonany przez system. Nic nie mogę … Pozdrawiam i dziękuję za tą pracę, którą wykonujesz. Czekam na pomysły.

     
    • StaryChemik

      22 czerwca 2016 at 19:45

      No cóż… skoro nic nie możesz i nie masz czasu, trudno.
      Ale zaraz, zaraz – czekasz na pomysły? Jakie, skoro i tak nie masz czasu?
      Myślisz, że ja nie wolałbym zalec sobie w fotelu z książką, aby poczytać i też czekać na pomysły?

       
  5. ARTUR ARENT-GAWLIK

    22 czerwca 2016 at 18:29

    Szlak mnie trafia kiedy czytam wypociny takich osób jak ”daniel”!
    Ja pa 20lat-ach palenia śmierdziuchów paruje teraz 0mg, za jakiś czas przestanę całkowicie parować.
    Nie powinna mnie interesować dyrektywa, ale mimo to wysłałem swoje zgłoszenie.
    Trzeba też myśleć o innych ludziach którzy są nałogowymi palaczami tytoniu a za parę lat
    będą leczeni za pieniądze z naszych podatków!

    Właśnie zależy od tego przyszłość świata bo palacze tytoniu szybko i boleśnie umierają a firmy
    farmaceutyczne bardzo dobrze na tym zarabiają.

     
    • StaryChemik

      22 czerwca 2016 at 19:52

      Nic dodać nic ująć. Trzeba patrzeć poza czubek nosa.

       
  6. nobodys

    23 czerwca 2016 at 01:36

    Trzeba. Więc to zrobiłem.

    Jestem – a raczej byłem właścicielem firmy zajmującej się importem i dystrybucją LQ pewnej znanej marki. Nazwę mojej firmy przemilczę ale wszystkim tu, na trawniku etc jest ona znana.
    Od 2011r walczyłem z biurokracją, idiotyzmem służb celnych, sanepidem, inspektoratem sanitarnym, PIHem etc…. Wyjaśniałem, wypełniałem, oświadczałem, prostowałem dostosowywałem…. Walka u podstaw na ugorze. Z systemem i urzędniczą głupotą ją reprezentującą. W 2014 przełknąłem TPD i zacząłem planować dostosowanie się. Rozmowy i chińskim dostawcą trwały rok. To było jak walenie głową w prawdziwy ‚mur chiński’. W końcu zrozumieli. Zaczęli generować badania, analizy, dostarczać dokumenty do tłumaczeń etc….
    Kiedy pod koniec 2015 r w kraj poszła fama o banie na transakcje zdalne pomyślałem nieeeeee, toż to nie przejdzie. Niemożliwe…! A jednak.

    Słuchałem ówczesnego M.Z, czytałem idiotów piszących branżowy czarny PR na zlecenie, czytałem jeszcze większych idiotów piszących z własnej woli bzdury jednak będących święcie przekonanych że to prawda objawiona. W końcu nadeszła obecna władza i jej też słuchałem. W szczególności obecnego M.Z. I wszystkich Panów ‚Doktorów’, ‚Znawców Tematu’, ‚Polityków’.
    Tak mijały dzień za dniem. A we mnie, pracodawcy, właścicielu firmy, głowie rodziny, zapaleńcowi wapowania rodziła się złość i niepewność jutra.

    Byłem gotów wyłożyć nawet 450tyś zł na przystosowanie produktów do wymogów TPD, na badania i rejestracje. Nawet po 12 miesiącach ‚walki’ i 2 wizytach w Chinach udało się zgromadzić całą dokumentację, kompletne składy i wyniki badań dostarczone przez chińskiego dostawcę (co już samo w sobie było sukcesem)…. Jednak czarę goryczy, ten decydujący ‚listek mięty’ rodem z Monty Pythona stanowił pomysł zakazu sprzedaży zdalnej. To przerosło moje najśmielsze i najczarniejsze wizje.

    W końcu zrozumiałem…! Należy przestać widzieć koniec własnego nosa! Należy przestać się bać jutra! Trzeba znowu zacząć przesypiać całe noce a nie zamartwiać się jakie kolejne idiotyzmy/szykany/problemy/etc związane z prowadzeniem firmy branży e-p w tym kraju przyniesie kolejny dzień. Przestałem traktować sprawę ‚osobiście’. Chociaż pamiętając jak w 2011 roku zaczynałem i pracowałem po 18 godzin śpiąc w biurze bo na powrót do domu brakowało sił – ciężko jest nie traktować osobiście 5 lat potu łez i wkładania wysiłku w coś w co się wierzyło ‚osobiście’. Budując jednocześnie własną markę i pracując na przyszłość firmy, moją i mojej rodziny.
    Ale, wracając do tematu. W chwili w której zrozumiałem że należy widzieć dalej niż czubek własnego nosa, zrozumiałem… że jak mawiał Otto Berman – ‚nothing personal, it’s just business’.

    W chwili gdy przestałem traktować całą sprawę osobiście, zaraz za końcem mojego nosa który widziałem do tej pory, zobaczyłem moje dzieci za które jestem odpowiedzialny i przyszłość mojej rodziny której jestem głową. I zrozumiałem że najwyższa pora przestać walczyć z wiatrakami i walić głową w beton zbudowany z niewiedzy i idiotyzmu.

    Skończyłem angażować się w ten błędny cyrk złożony z TPD, polskiej implementacji, prostoty pismaków, lobby BT i BP oraz z naczelnego błazna tego cyrku – znanego również jako Minister Zdrowia. Sprzedałem firmę, prawa do marki, zamknąłem ten rozdział mojego życia i ten biznes.
    Nie, to nie było bezbolesne. Bolało jak cholera. Ale tak na ogół jest w przypadku trudnych decyzji.

    Zebrałem myśli, fundusze i mocno nadszarpniętą energię do robienia czegoś w co się wierzy. Wszystko to zainwestowałem i otworzyłem dwa salony franczyzowe branży wykończenia wnętrz pod logo krajowego potentata będącego na rynku od 30 lat.

    Teraz śpię spokojnie. I zamiast czubka własnego nosa widzę moją rodzinę. A w szczególności moje dzieci które będę miał za co wysłać na wakacje oraz opłacić ich edukację. Bo płacenie za to jest dla mnie gazylion razy ważniejsze od dowodzenia słuszności sprawy, walki z systemem, niepewności jutra i opłacania ‚opłatami za rejestrację i certyfikację LQ’ pensji kolejnej rzeszy zbędnie powołanych urzędników.

    Przez 5 lat traktowałem wszystko bardzo osobiście. W końcu zrozumiałem że tak dalej nie można. To nie są normalne ‚realia’ a cała reszta to, jak napisałem wcześniej ‚nothing personal, it’s just business’. Szkoda.

    Taka jest moja historia. HOWG! Powiedziałem….

     
  7. Cmspl

    23 czerwca 2016 at 14:57

    Proszę powiedzcie mi czy można jeszcze składać wnioski dotyczące wysłuchania publicznego? Jeśli tak to do kiedy jest termin?

     
  8. Ra Vovo

    25 czerwca 2016 at 19:50

    Chemiku na wstępie ogrome wyrazy szacunku za Twój wkład i zangażowanie. W temacie jestem od niedawna jednakże ma taką naturę, że lubię zgłebić temat już na wstępie. Twój blog okazał się dla mnie najcenniejszym zródłem informacji w polskim internecie.

    Zaczynam czuć niepokój związany z informacjami napływającymi z frontu prawno/politycznego – dzięki Twojej pracy. Obawiam się, że ta wspaniała alternatywa dla palenia zostanie wkrótce mi zabrana. Prosze o info jak zwykły szaraczek może się przysłużyć sprawie.?

     

Dodaj odpowiedź do daniel Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.