RSS

Archiwum kategorii: ogólne

WOŚP – aukcja książki po raz ósmy!

Dostałem właśnie informację, że na aukcję WOŚP na Allegro została wystawiona moja książka, która ma już niezłą przeszłość. Po raz pierwszy wystawiłem ją osobiście w styczniu 2013 roku. Zwycięzca aukcji, Marek, postanowił wystawić ją ponownie i tak zaczęła się historia książki-bumeranga, która trwa do dziś. Dzięki szczodrości licytujących zebrano już kilka tysięcy złotych, które trafiają do potrzebujących.
Idea jest prosta – licytujesz, a jeśli wygrasz, jeszcze w tym samym roku albo najpóźniej w następnym wystawiasz ją na kolejną aukcję. Byłoby fajnie, gdybyś dopisał/dopisała swoją dedykację dla następnego zwycięzcy. Sama książka ma już charakter historyczny – jak zajrzycie, zobaczycie jak bardzo zmieniła się w ciągu niecałej dekady technologia związana z e-papierosami.

Rozpropagujcie tę aukcję, proszę. Myślę, że warto. Aukcja kończy się 12 stycznia.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 2 stycznia 2020 w ogólne

 

Tagi:

Marzenia Starego Chemika na 2020

Kończy się rok 2019 – dla chmurzących niestety dość smutny. Po pierwsze – afera amerykańska z lewymi liquidami z THC i octanem tokoferylu. Ponad 2 tys. ludzi w szpitalach, kilkadziesiąt na cmentarzach. Nadal nie ma jednoznacznej informacji CDC w sprawie wyników śledztwa, ale tu nie ma co deliberować. Masa ludzi kupiła jakieś świństwa z czarnego rynku i zapłaciła ogromną cenę. Nawet CDC przyznaje, że szczyt „epidemii” to wrzesień, natomiast w listopadzie i grudniu w zasadzie odnotowano pojedyncze przypadki. A więc sprawa jest jasna – to nie chmurzenie jest szkodliwe, tylko brak rozumu. Niestety, jak to widzieliśmy – nastąpił zmasowany atak na e-papierosy i on narasta. Jaki będzie dalszy efekt, nie wiadomo, ale obawiam się, że raczej będzie ponuro.
A z kolei u nas znowu wielcy świata medycznego pokazują się jako maksymalnie odporni na wiedzę. Od lat powtarzają tę samą mantrę, do tego niestety wzmacnianą kłamstwami. I teraz mamy do tego podpisaną przez Maliniaka ustawę akcyzową, wprowadzającą tak naprawdę bandycką stawkę tego podatku. Nie oszukujmy się – wszystko to ku chwale Big Tobacco.
O czym więc marzę? Nie wiem… jak do tej pory mało moich marzeń, o których tu pisałem, spełniało się. Jak mieli wprowadzać ustawę, liczyłem na to, że może spowoduje to jakieś zwiększone bezpieczeństwo na rynku. Na ten przykład jakieś wyrywkowe badania liquidów. I co? I nico. Może więc w 2020? Nie bardzo wierzę, że ministerstwo zdrowia czy sanepid pójdzie po rozum do głowy. Teraz już w to nie wierzę.Może więc warto marzyć, aby nie było specjalnie gorzej.
I tym mało optymistycznym akcentem zakończę.
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku.

 
8 Komentarzy

Opublikował/a w dniu 30 grudnia 2019 w ogólne

 

Tagi:

Życzenia na Święta 2019

No cóż, tegoroczne Święta Bożego Narodzenia znowu nie będą białe. Musimy chyba do tego już przywyknąć. Ale najważniejsza jest jednak pogoda ducha. I tej właśnie Wam wszystkim życzę.
Spokoju i pokoju, moi drodzy.

 

A nadzieja znów wstąpi w nas.
Nieobecnych pojawią się cienie.
Uwierzymy kolejny raz,
W jeszcze jedno Boże Narodzenie.
I choć przygasł świąteczny gwar,
Bo zabrakło znów czyjegoś głosu,
Przyjdź tu do nas i z nami trwaj,
Wbrew tak zwanej ironii losu.

Daj nam wiarę, że to ma sens.
Że nie trzeba żałować przyjaciół.
Że gdziekolwiek są – dobrze im jest,
Bo są z nami choć w innej postaci.
I przekonaj, że tak ma być,
Że po głosach tych wciąż drży powietrze.
Że odeszli po to by żyć,
I tym razem będą żyć wiecznie

Przyjdź na świat, by wyrównać rachunki strat,
Żeby zająć wśród nas puste miejsce przy stole.
Jeszcze raz pozwól cieszyć się dzieckiem w nas,
I zapomnieć, że są puste miejsca przy stole.

 

 

 
9 Komentarzy

Opublikował/a w dniu 23 grudnia 2019 w ogólne

 

Nie eksperymentujcie! Ostrzeżcie innych.

Moi drodzy – trafiłem dziś na artykuł z brytyjskiego The Independent. Mowa w nim o kilkunastu dzieciakach z okolic Manchesteru, którym jakiś %^&^$^ dostarczył liquid do e-fajek. W założeniu miał on zawierać kanabinoidy (THC i podobne), a więc z definicji dzieciaki chciały popróbować jak to jest być na lekkim haju. Skończyło się to dla nich nieciekawie, ponieważ po utracie przytomności trafili w trybie pilnym do szpitala, niektórzy w stanie ciężkim. Specjaliści starają się zawsze w takich sytuacjach dociec, czym się pacjent zatruł, bo tylko wtedy mogą wdrożyć odpowiednie leczenie. W tym przypadku okazało się, że w płynie nie było ani czystego THC ani oleju konopnego. Zawierał on świństwo znane m.in. pod nazwą „spice”. Co to takiego? Ano jest to syntetyczny kanabinoid, strukturą zbliżony do THC, podobnie jak inny całkiem popularny o nazwie K2.
Rzecz w tym, że te cholerne syntetyki są wielokrotnie silniejsze niż naturalne kanabinoidy. Badania wykazują, że wiążą się z receptorami w mózgu czasami nawet sto razy silniej. Jeśli taki płyn zostanie użyty przez kogoś, kto nie jest solidnie uzależniony, efekty mogą być tragiczne. Te dzieciaki z Manchesteru miały wielkie szczęście, bo przeżyły. Inni mogą tyle szczęścia nie mieć. Od razu uprzedzam – nie dotyczy to tylko kanabinoidów. Podobne działanie mają syntetyczne opioidy, np. pochodne zdobywającego niestety popularność także w Polsce fentanylu. Warto jeszcze dodać, że zapewne domorośli chemicy produkujący te związki z myślą o wprowadzeniu ich na czarny rynek niespecjalnie dbają o jakość produkcji i oczyszczenie substancji czynnej. Dość oczywiste jest, że nikt nie przyjdzie do nich z reklamacją ani nie zgłosi tego na policji.
Ta sytuacja przypomina mi do pewnego stopnia historię „kompotu”, czyli polskiej heroiny. Przepis stworzony (niestety) przez dwóch zdolnych studentów chemii dość szybko rozniósł się po kraju. Ludzie targali wory słomy makowej i gotowali. Potem już nie bawili się w żmudne oczyszczanie, tylko gęstą brązową ciecz walili w żyłę. Trudno nawet oszacować, ile od tego umarło.
Dlatego proszę, błagam, apeluję – nie zaopatrujcie się w liquidy z nielegalnych źródeł! Nigdy nie będziecie wiedzieć,co jest w środku. To jest rosyjska ruletka, ale taka, w której w bębenku jest 5 nabojów i tylko jedno miejsce puste. Nie ryzykujcie, bo życie jest zbyt cenne.
I proszę – rozpowszechnijcie ten apel jak najszerzej – szczególnie wśród ludzi młodych, którzy są znacznie bardziej podatni na pokusy. 

 
1 Komentarz

Opublikował/a w dniu 19 grudnia 2019 w ogólne

 

Tagi:

Zmowa i korupcja – tekst (c) by Rozchmurzona

Uprzedzam, tekst jest dość długi, ale moim zdaniem porusza bardzo istotne sprawy – Stary Chemik


Moi drodzy, coraz częściej do mnie piszecie, wysyłacie linki do artykułów, prosicie o komentarz. Bardzo dziękuję za ciepłe słowa i zaufanie. Naprawdę to doceniam, niestety nie jestem w stanie odnieść się do każdego artykułu jaki pojawi się sieci, nie tylko z braku czasu, ale też mam wyjątkową awersję do rozpowszechniania materiałów w których bezrefleksyjnie straszy się vapingiem, a nagłaśnianie tylko podnosi ich rangę i słupki oglądalności, na czym ich autorom zależy, a nam przynosi szkodę. Nie tędy droga. Oczywiście trzeba działać, ale trzeba to robić skutecznie. Mam nawet pomysł, ale podzielę się nim z Wami, gdy będę do tego gotowa, a na to potrzebuję trochę czasu. Na razie, jak pewnie zauważyliście, próbuję zdiagnozować chorobę na jaką zapadł świat, znaleźć przyczynę obserwowanych zjawisk i poszukać klucza, który zapewni nam skuteczność działania. Dlatego obserwuję to co dzieje się na świecie, bo w erze globalizacji, coraz większej współzależności państw i integracji społeczeństw wszystko może mieć znaczenie. Popatrzcie jak wypadki w Stanach Zjednoczonych wpłynęły na postrzeganie vapingu na całym świecie, również na naszym podwórku, i to trzeba mieć na uwadze.
Nawet nie wiecie jak bardzo chciałabym zamknąć ten fanpage wierząc, że od teraz będzie normalnie i że nikt bezkarnie nie będzie niszczył vapingu. Taki jest mój cel, ale jak na razie nie widzę końca tej walki. Chyba każdy z Was rozumie, że e-papieros pokrzyżował interesy wielkich korporacji tytoniowych i farmaceutycznych, uzależnionych od nich polityków, oraz instytucji, które szczycą się ochroną zdrowia, ale tak naprawdę są na smyczy tych korporacji, bo przeciąż pieniądz, mamona, czy jak to nazwiecie, rządzi światem. Nasze zdrowie, nasze prawa nikogo nie obchodzą, liczy się tu i teraz, czyli wpływy do budżetu i adekwatne do kłamstw gratyfikacje, bo przecież niemożliwe jest, aby inteligentni ludzie mówili bzdury nie poparte żadnymi faktami czy badaniami, nie mając w tym interesu. Sorry, często jestem naiwna, ale nigdy w to nie uwierzę. Nagonka na EIN, jaką obserwujemy na co dzień, jest niespotykana w dziejach ludzkości. Wynalazek, który zrewolucjonizował rynek produktów dostarczających nikotynę i który jak żaden inny pomaga milionom ludzi rzucić śmiertelny nałóg, jest bestialsko niszczony, opluwany i szkalowany. Robią to politycy, urzędnicy ministerstw zdrowia, organizacje mające w statucie ochronę zdrowia, a także – co mnie niesamowicie smuci- dziennikarze, których do tej pory szanowałam i wierzyłam w ich bezstronność.
Z przerażeniem patrzę, jak ten swoisty sojusz różnych grup interesu przynosi im korzyść, a mechanizm ich działania jest prosty, można wręcz powiedzieć że prymitywny. Najpierw określili cel do jakiego dążą, a jest nim zniszczenie vapingu, potem wchodzą w relacje z mediami, aby wzbudzić niepokój lub oburzenie społeczne, co okazuje się bardzo łatwe, bo przecież sensacja dobrze się sprzedaje, a ludzie łykają fake newsy niczym pelikan ryby. Następnym krokiem jest wykorzystanie zasianej atmosfery paniki do własnych celów. Fakty są pomijane, ignorowane, albo traktowane wybiórczo.

Ostatnimi tego przykładami są wypowiedzi Jarosława Pinkasa, który publicznie twierdzi, że liquidy są pełne toksyn, a w Stanach Zjednoczonych podjęte decyzje po epidemii chorób płuc, choć nawet dzieci już wiedzą, że to wkłady THC z czarnego rynku go wywołały i legalne e-papierosy do spożywania nikotyny nie mają z nią nic wspólnego. Ale to nie jest ważne. Zauważcie, że już w trakcie dochodzenia i nie czekając na jego wyniki Massachusetts zakazał sprzedaży detalicznej i internetowej wszystkich produktów do vapingu nikotyny do stycznia 2020 r. San Francisco wprowadzi taki zakaz na początku 2020 r. Michigan zakazał wszelkich aromatów z wyjątkiem tytoniowego, a co ciekawe ten zakaz nie obejmuje THC. Ohio chce zakazać mentolu i mięty w e-papierosach, jednocześnie zostawiając je w papierosach i cygaretkach. Amerykańskie Stowarzyszenie Medyczne wezwało do całkowitego zakazu stosowania wszystkich produktów do vapingu. Nowy Jork ogłosił, że wprowadzi zakaz wszelkich aromatów, w tym mentolu, chociaż takich ograniczeń nie planuje dla tradycyjnych papierosów. Tak, we wkładach THC znajdziecie różne smaki. Pisał o tym Michael Siegel. Zajrzyjcie na jego blog, a znajdziecie wiele przykładów jak truskawkowe banany, słodkie gruszki, różowy sorbet, czy pomarańczowe ciasteczka.
No to jak to jest? We wkładach THC można stosować różne, słodko brzmiące aromaty, a w nikotynowych nie? Jest w tym jakaś logika? Jasne, ale nie ma związku z naszym zdrowiem. Można wręcz powiedzieć, że ten zakaz jest prezentem dla koncernów tytoniowych. W listopadzie stan Massachusetts zagłosował za przyjęciem ustawy zakazującej sprzedaży wszystkich aromatów, w tym mentolu, z wyjątkiem aromatu tytoniowego i nałożył 75% podatek akcyzowy na wszystkie e-papierosy i co ciekawe w krótkim czasie odnotowano tam wzrost wskaźników konsumpcji papierosów. Biorąc pod uwagę, że w Stanach Zjednoczonych co roku z powodu palenia umiera blisko pół miliona ludzi, to chyba nie mamy wątpliwości, że zdrowie ludzi nie jest tam priorytetem.
Wróćmy do zakazów. Przypomnę o MSA, czyli ugodzie podpisanej w listopadzie 1998 roku pomiędzy 46 stanami, a pięcioma największymi amerykańskimi firmami tytoniowymi. Na mocy tego porozumienia koncerny zgodziły się zapłacić 46 stanom ponad 206 miliardów dolarów w ciągu 25 lat. Wraz ze wzrostem vapingu spadły wskaźniki palenia, a tym samym wpływy budżetowe dla poszczególnych stanów, które są od nich zależne. Nie bez powodu najwięksi beneficjenci tego porozumienia tak bezpardonowo zwalczają vaping. Proszę, o to przykłady:
Kalifornia – wiele miast wprowadza zakazy dodatków smakowych w liquidach. Pierwsze miejsce w płatnościach MSA ogółem, oraz w 2019 r.
Nowy Jork – Gubernator Cuomo dąży do wprowadzenia pełnego zakazu dodatków smakowych – na drugim miejscu w ogólnej liczbie otrzymanych płatności MSA , oraz w 2019 r.
Ohio – gubernator wzywa do zakazu aromatów. 3 miejsce w płatnościach MSA za 2019 r., 5 miejsce w płatnościach MSA ogółem.
Michigan – gubernator próbuje zakazać sprzedaży aromatyzowanych produktów do vapingu. 4 miejsce w płatnościach MSA za 2019 r., 7 miejsce w płatnościach MSA ogółem.
Massachusetts – całkowity zakaz vapingu. 7 miejsce w płatnościach MSA w 2019 r., 8 miejsce w płatnościach MSA ogółem.
New Jersey – gubernator wzywa do zakazu aromatów i powołuje „grupę zadaniową ds. vapingu”. 5. miejsce w płatnościach MSA za 2019 r., 9. miejsce w płatnościach MSA ogółem.

Nie sądzę aby to był przypadek, że stany, które otrzymywały najwięcej płatności w ramach MSA są pierwszymi i najgłośniejszymi przeciwnikami vapingu. Stosują kłamstwa które mają im zapewnić korzyści finansowe. O interesie Big Tobacco i Big Pharma tylko wspomnę, bo to fakt.

Ale to nie koniec dowodów na korupcję. E-papieros jest tak udanym urządzeniem do spożywania nikotyny, że Big Tobacco chce przejąć tę branżę. Juul jest teraz zarządzany przez Altrię. Urządzenie IQOS Philipa Morrisa ma przejąć rynki amerykańskie. Firma Reynolds American Tobacco złożyła do PMTA recenzję swojego produktu Vuse. I nawet fanatyk antynikotynowy Michael Bloomberg, który wydał 160 milionów dolarów na lobbing w celu zniszczenia tego przemysłu, zainwestował w produkt o nazwie Hale. Dlaczego mieliby to robić skoro branża jest tak atakowana? Cóż, dlatego, że będą jedynymi graczami, którzy pozostaną na rynku, jeśli zostaną wprowadzone zakazy aromatów.

Warto zauważyć, że ta branża rozwija się dwutorowo. W pierwszej, znanej nam, mamy do czynienia z atomizerkami, które możemy dowolnie napełniać liquidami o różnych smakach i mamy możliwość regulowania ilości nikotyny (nawiasem mówiąc to co do tej pory było jej największą zaletą, okazało się też zagrożeniem, bo stało się przyczyną ataków). Ten rodzaj urządzeń wymaga wiedzy i porad, jakie można otrzymać w wyspecjalizowanych punktach sprzedaży, które edukują nabywców.
Druga, to zamknięte wkłady Juula, które są wypełnione wysokoprocentową mieszanką soli nikotynowych, IQOS to wkłady tytoniowe specjalnie przystosowane do podgrzewania. Nie można w nie ingerować ani swobodnie napełniać. Ale też nie wymagają specjalnej wiedzy i można je sprzedawać w każdym miejscu jak sklepy wielobranżowe, czy stacje benzynowe. Tak więc jeden odłam opiera się głównie na smakach produktów, drugi na dużej ilości wysoce wydajnej nikotyny i łatwości użycia.
A teraz zwróćcie uwagę w którą stronę i dlaczego są skierowane zarzuty, że aromaty wciągają i uzależniają nową generację nastolatków? Tak, moi drodzy, chodzi o wyeliminowanie konkurencji, aby na rynku pozostały tylko urządzenia o zamkniętych systemach. Usuwanie aromatów skutecznie zniszczy vaping jaki znamy, bo owoce, desery są najbardziej popularną opcją dla dorosłych palaczy i ten odłam opiera się na ulubionych smakach. Gdy zostaną zabronione to nie będziemy już potrzebowali atomizerów tworzonych w celu wydobycia najlepszego z możliwych smaków. Nie będą też potrzebne specjalistyczne sklepy, często prowadzone przez entuzjastów, którzy budowali tę branżę.
Zamiast tego dostaniemy urządzenia o zamkniętych systemach należące do Big Tobacco, takich jak Juul, IQOS i Vuse, które teraz opierają się tylko na aromacie tytoniu. To nie przypadek, że Juul właśnie wstrzymał sprzedaż swoich smaków owocowych i nigdy nie lobbował, aby utrzymać je na rynku.
Kolejnym efektem tych działań będzie oswajanie młodych ludzi ze smakiem tytoniu zbliżonym do zwykłych papierosów. Trudniej zaakceptować ich smak, gdy się wapuje truskawkę, czy mango. Teraz będzie to łatwiejsze, i o to chodzi.
Przy okazji powiem Wam, że pojawiło się interesujące badanie, które potwierdza, że to nie słodkie smaki zachęcają młodzież do spróbowania e- papierosa, a jest nim zwyczajna ciekawość. Wg danych z National Youth Tobacco Survey (NYTS) z 2019 r., opublikowanych w zeszłym tygodniu przez Centers for Disease Control and Prevention (CDC) i FDA, wśród ankietowanych nastolatków 56,1 procent wymieniło ciekawość jako powód, dla którego próbowali e-papierosów. To ponad dwukrotnie więcej niż kolejny najpopularniejszy powód: „używał ich przyjaciel lub członek rodziny” (23,9 procent). Dopiero na trzecim miejscu (22,3 procent) pojawia się informacja: „Są dostępne w smakach, takich jak mięta, słodycze, owoce lub czekolada”.

Wróćmy do tematu:
Aby zapewnić równowagę budżetową poszczególne stany potrzebują wpłat jakie zapewnia MSA. Vaping poprzez swoją skuteczność spowodował spadki palenia, a tym samym zmniejszył wpływy na ich konta. Mimo wysiłków nie było racjonalnych powodów aby go zakazać, ale pojawiły się dwa „prezenty”. Epidemia vapingu wśród młodzieży do której przyczynił się Juul, a którą ja bym raczej nazwała nowa modą, potem przypadki chorób płuc spowodowane nabytymi na czarnym rynku produktami THC, ale na siłę i wbrew faktom, przypisywanymi legalnym liquidom nikotynowym, no i mamy efekt końcowy: FDA opracowuje przepisy, które całkowicie usuną aromaty z urządzeń do wapowania, zmuszając vaperów do powrotu do palenia, lub korzystania z produktów wytwarzanych przez Big Tobacco, na których stany będą nadal zarabiały. Big Pharma też swoje osiągnie sprzedając mało skuteczne plastry i gumy, oraz lecząc biednych i schorowanych palaczy. Status quo zostanie zachowane. Wszyscy są zadowoleni, no może z wyjątkiem palaczy i ich rodzin, ale kogo to obchodzi?

Tak mniej więcej przedstawia się ten scenariusz. I proszę nie myślcie, że problem dotyczy tylko Stanów Zjednoczonych. Inne kraje, w tym UE, też skorzystają z tej możliwości, pokusa jest ogromna, wszak zrównoważone budżety są najważniejsze, a ludzie niech sobie umierają. Dowodem tego jest ogłoszone w listopadzie stanowisko The Standing Committee of European Doctors (CPME) dotyczące „nowych wyrobów tytoniowych i nikotyny”. CPME to organizacja reprezentująca lekarzy z krajów Unii Europejskiej. W tym dokumencie popierają tylko farmakoterapię jako podstawową metodę rzucania palenia i zalecają ostrożność w przypadku vapingu.
„Te produkty są często promowane” – piszą – jako środki wspomagające rzucanie palenia, jednak dowody na to są bardzo ograniczone”.
I zgodnie ze stanowiskiem, jakie reprezentuje WHO twierdzą, że ich „pozorne” bezpieczeństwo opiera się na fałszywych badaniach i że „poziomy substancji toksycznych różnią się ogromnie w zależności od marki i modelu, a czasami mogą osiągnąć wyższe poziomy niż w dymie tytoniowym”.
A poza tym ich „design, smaki, marketing oraz opinia o bezpieczeństwie zwiększyły ich atrakcyjność, szczególnie wśród młodych ludzi”.
Dowodzą, że palacze i byli palacze, którzy próbowali lub używali e-papierosów najczęściej twierdzą, że nie wpłynęły one na zmniejszenie ilości wypalanych papierosów.
To nie koniec. CPME wzywa decydentów aby uznali nowe wyroby tytoniowe i nikotynowe za szkodliwe; zakazali informowania o ich skuteczności jako środków wspomagających rzucanie palenia, jak ich używania w publicznych miejscach, bo mogą niekorzystnie wpłynąć na zdrowie osób postronnych; oczywiście jest tu także zakaz reklamy, promocji, sprzedaży dla nieletnich; zachęta do podnoszenia cen nowych wyrobów tytoniowych i nikotynowych do poziomu tradycyjnych papierosów poprzez zharmonizowanie podatków i ustalenie minimalnej stawki akcyzy, oraz uwaga!
zalecają wprowadzić ZAKAZ stosowania aromatów w e-papierosach i podgrzewanych wyrobach tytoniowych.

A poza tym wzywają europejskich lekarzy, aby „informowali swoich pacjentów o zagrożeniach dla zdrowia związanych z e-papierosami i podgrzewanymi wyrobami tytoniowymi”, oraz instruują „aby nie zalecali ich w celu powstrzymania lub ograniczenia palenia”.
Puszczaliście kiedyś kaczki na wodę? To płaskie kamienie, które trzeba było rzucić tak, aby się odbiły od powierzchni wody wielokrotnie i poleciały jak najdalej. Każdy z nich powodował fale, które powoli rozprzestrzeniały się na większe odległości.
Teraz już chyba rozumiecie, że to nie tylko amerykańscy waperzy mają problem, my w Europie również.

Wiem, dzisiejsze informacje nie są dobre, ale bez odpowiedniej wiedzy nie będziemy w stanie się obronić.
Może ta płyta Was uspokoi?
https://www.youtube.com/watch?v=BDNOX5kxqFk

 
8 Komentarzy

Opublikował/a w dniu 16 grudnia 2019 w ogólne

 

Tagi: ,

Tym razem o kobalcie, a w zasadzie o tym, jak można wyciągać wnioski bez dowodów

Smutne jest to, że co chwilę trzeba w trybie alarmowym prostować rozpowszechniane z siłą ognia artyleryjskiego skrajnie negatywne wiadomości dotyczące e-papierosów. Ale jeszcze smutniejsze jest to, że takie informacje są na portalach takich jak Nauka w Polsce, finansowanych ze środków Ministerstwa Nauki. W dniu 8.12. ukazał się tam tekst pt. Kobalt z e-papierosów spowodował olbrzymiokomórkowe zapalenie śródmiąższowe płuc. Brzmi groźnie, prawda? Straszliwe e-papierosy, ratuj się kto może. Przeczytajcie ten tekst, sygnowany mat/agt/pmw/ (czyżby autorzy się wstydzili pełnych danych?). Czy gdziekolwiek w nim wspomniano, że pacjent nie używał standardowego nikotynowego e-papierosa, lecz waporyzer służący do inhalowania ekstraktu z marihuany? Oczywiście, że nie. Czy przypomniano o serii zachorowań spowodowanych właśnie inhalowaniem lewych płynów z THC, zawierających też octan tokoferylu? Nie. I wreszcie – co chyba najważniejsze: czy wspomniano, że nawet autorzy oryginalnej publikacji piszą, że jakoś dziwnie nie udało się im w próbkach pobranych z płuc pacjenta znaleźć kobaltu? Także nie. Dlaczego to zostało pominięte? Pozostawię to może jako niedomówienie.
Owszem, w liquidzie stwierdzono obecność kobaltu w ilości 0,6 μg/ml, ale tak naprawdę to niewiele oznacza. Pamiętajmy, że od kilkunastu lat miliony ludzi na świecie używają e-papierosów. Kobalt można w śladowych ilościach wykryć prawie wszędzie. I przez te kilkanaście lat nikt nie zapadł na „kobaltowe płuco” (przypomnijmy, bez kobaltu w płucach). Skąd zatem wniosek autorów, że to kobalt? Z rozbrajającą szczerością przyznają, że to dlatego, że pacjent nie pracował w miejscach ekspozycji na kobalt z innych źródeł, więc zapewne musiał wchłonąć z liquidu.
Jak wiecie, nie jestem lekarzem, oddam więc może pole specjalistom. Prof. Britton uważa, że brak cząstek kobaltu w płucach zamyka sprawę i pozwala tylko na stwierdzenie, że inhalowanie jakichś ekstraktów z konopi może być szkodliwe. Dr Hopkinson dodaje, że ewentualne narażenie na kobalt może wynikać z faktu, że w tych waporyzatorach jest wyższa temperatura grzałki, co może (ale nie musi!) zwiększać ekspozycję na ten metal.
Wiem, że trwa dyskusja specjalistów na ten temat, ale nie zauważyłem, aby ktokolwiek zgadzał się z takim wnioskowaniem, jakie zaprezentowali autorzy artykułu. Smutne jest to, że media od razu podchwytują takie studia przypadków i rozdmuchują je do niebotycznych rozmiarów. Można by jeszcze zrozumieć portale plotkarskie, ale Nauka w Polsce? No ludzie…
A może to wszystko jest związane z etymologią nazwy tego pierwiastka? Słowo kobalt pochodzi od niemieckiego „kobold”, oznaczającego złośliwego gnoma. Czasami jest przedstawiany z fajką – może to jest trop?
Na koniec poważnie: przypominam, że e-papieros to nie jest zabawka ani modny gadżet. Jest to urządzenie przeznaczone dla dorosłych palaczy tytoniu, którzy chcą porzucić palenie. I nikt nie ma prawa pisać, że są bezpieczne – ale wiadomo, że są wielokrotnie mniej szkodliwe niż zwykłe papierosy. Tyle na ten temat.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 9 grudnia 2019 w ogólne

 

Tagi: , ,

Rzuć albo umrzyj – dlaczego nie chcą nam pozwolić na trzecie wyjście?

Cały czas trwa wojna z e-papierosami, oskarżanymi niemal o całe zło tego świata (może z wyjątkiem lawin błotnych ziemi w Ameryce Południowej, ale pewnie i to się jakoś da powiązać). Amerykańskie wydarzenia ostatnich kilku miesięcy stały się kolejnym pretekstem do tego, aby ataki na chmurzenie się nasiliły. Bezrefleksyjne media powielają standardowy przekaz o tym, że e-papierosy zabijają. Nieważne, że dotyczy to ludzi używających liquidów kupionych w ciemnej uliczce od ciemnych typów. Nieważne, że te liquidy zawierały prawdopodobnie nieoczyszczony THC, jak też spore ilości octanu tokoferylu oraz pestycydów. Kto by dbał o takie szczegóły. Stare powiedzenie mówi, że jak ktoś chce psa uderzyć, zawsze znajdzie kij. No i oczywiście wszystko odbywa się tradycyjnie pod hasłem: my chcemy chronić dzieci! Dzieci chcemy chronić, nie rozumiecie?
Dobra, media żyją z klikalności, a piszący w nich ludzie (celowo nie używam określenia dziennikarze) żyją z wierszówek. Przerażające jest jednak, gdy dokładnie takim samym językiem posługują się ludzie, którzy teoretycznie powinni chronić nasze zdrowie. Niestety, oni też idealnie wpasowali się w tę nagonkę. Co więcej, posuwają się w swoich komentarzach do szerzenia zwykłych kłamstw. Pierwsze z brzegu: Mateusz Jankowski, przedstawiany jako ekspert Głównego Inspektora Sanitarnego mówi: „Opublikowano szereg prac pokazujących, że używanie e-papierosów zwiększa ryzyko zawału mięśnia sercowego ponad dwukrotnie. W przypadku używania papierosa elektrycznego i papierosa tradycyjnego, czyli tzw. podwójnego palenia, to ryzyko jest pięciokrotnie wyższe”. Rozbierzmy ten przekaz na czynniki pierwsze. „Szereg prac” oznacza tak naprawdę publikację zespołu niesławnego Stantona Glantza, którą poddali analizie m.in. lekarze-kardiolodzy. Przypomnę może, że Glantz ma magisterkę z inżynierii kosmicznej i doktorat z mechaniki stosowanej. Tymczasem jakimś kosmicznym zbiegiem okoliczności siedzi na stołku profesora medycyny. Podsumowanie tej analizy znajdziecie na blogu Clive’a Batesa. Jeśli ktoś nie chce się wgłębiać w ten tekst, napiszę tylko, że Glantz uważa, że e-papierosy spowodowały zawały u osób, które tenże zawał przebyły nawet 10 lat przed tym, zanim zetknęły się z e-papierosami. Ot, taka podróż w czasie, inżynieria zaiste kosmiczna. Ale to absolutnie nie przeszkadza panu Jankowskiemu szerzyć bzdury i straszyć ludzi. Uchowaj nas borze szumiący przed takimi ekspertami!
Tymczasem w Polsce gdzieś w tle znika pojęcie ograniczenia szkód (harm reduction). Jeśli przejrzymy brytyjską literaturę dotyczącą e-papierosów czy też snusu, niemal wszędzie przeczytamy o tym, że na skali niepalący-palacz tytoniu jest sporo miejsca pośrodku. To nie jest kwestia zero-jedynkowa. Świat nie jest czarno-biały, pomiędzy skrajnościami jest sporo odcieni szarości. Zwraca na to uwagę między innymi prof. Andrzej Sobczak w swoim tekście opublikowanym w Medycynie Rodzinnej (PDF w języku polskim i angielskim). Tymczasem nasi spece od zdrowia twardo stoją na stanowisku „rzuć albo umrzyj” (quit or die). Jak długo jeszcze? Dlaczego oni nie przyjmują do wiadomości, że każdy człowiek, który zrezygnuje z palenia tytoniu na rzecz e-papierosów, snusu czy innych produktów, zostaje wyrwany śmierci. Dlatego też ostro walczą z tymi wszystkimi metodami – zakazywać, ograniczać, opodatkowywać, karać. Ciekawe, że odsetek palaczy w Polsce przestał spadać w ostatnich 2,3 latach. Nie wolno reklamować e-papierosów w Polsce? Nie wolno, bo ustawa i dyrektywa. Ale zwyczajnym sqr…twem jest zakaz informowania o różnicach między paleniem i używaniem e-papierosów. Znowu – w jakiejś mgle zniknęło pojęcie świadomego wyboru (informed choice). Jak można świadomie wybierać bez posiadania informacji? Powiedzmy sobie szczerze – to jest niezgodne z podpisaną przez Polskę Powszechną Deklaracją Praw Człowieka, o której wspominała w swoim wpisie Rozchmurzona. Artykuł 19 głosi: Każdy człowiek ma prawo do wolności poglądów i swobodnego ich wyrażania; prawo to obejmuje swobodę posiadania niezależnych poglądów, poszukiwania, otrzymywania i rozpowszechniania informacji i idei wszelkimi środkami, bez względu na granice.
Odcięcie nas od tego prawa to tak naprawdę
zbrodnia na naszym zdrowiu. I doskonale o tym wiecie w Ministerstwie Zdrowia, Inspekcji Sanitarnej i wszelkich organizacjach medycznych, które podobno troszczą się o nasze zdrowie.
Tak przy okazji chciałbym podpowiedzieć tym, którzy korzystają z serwisu Netflix, że można tam obejrzeć ciekawy i całkiem obiektywny film pt. E-dymek, który jest drugim odcinkiem w cyklu „Niebezpieczne produkty”. Co prawda w pierwszej części uderza w ton chyba przesadnie alarmistyczny, jeśli chodzi o „epidemię” chmurzenia wśród młodych w USA, ale za to całkiem obiektywnie komentuje wyważone podejście Wielkiej Brytanii. Sporo w nim prawdy, ale mnie naprawdę powaliło stwierdzenie pana z firmy Philip Morris, Serge’a Maedera, który na pytanie, dlaczego nadal sprzedają zwykłe szkodliwe fajki, mówi: „jeśli my nie będziemy sprzedawać, kto inny będzie”. Mówi dokładnie to samo, co marni dilerzy prochów, którzy w ciemnej uliczce sprzedają swoje wynalazki smarkaczom. Przerażająca logika.

 
4 Komentarze

Opublikował/a w dniu 6 grudnia 2019 w ogólne

 

Tagi: , ,

Substancje psychoaktywne w e-papierosach

Od kilku tygodni mamy w mediach kampanię wymierzoną w e-papierosy. Ministerstwo zdrowia, inspekcja sanitarna, policja – wszyscy dmą w jedną trąbę. Przekaz jest klasyczny – trzeba chronić dzieci, bo one w tych e-papierosach mają narkotyki. Ostatnio w mediach bardzo popularny jest duet Pinkas & Ciarka. Pierwszy to Główny Inspektor Sanitarny, natomiast drugi jest rzecznikiem prasowym Komendy Głównej Policji. Autorytety (przynajmniej teoretycznie).
Na konferencji prasowej pan Pinkas opowiadał o substancjach psychoaktywnych stosowanych w e-papierosach. „E-papierosy są także używane jako urządzenia do inhalacji substancjami psychoaktywnymi. Wskazał, że w literaturze naukowej istnieje szereg dowodów wskazujących na przypadki użycia e-papierosa do inhalacji substancji takich jak: THC/CBD, syntetyczne katynony (np. mefedron), kokaina, metamfetamina, MDA, MDMA, GHB, heroina, fentanyl.”
Przeanalizujmy tę informację. To prawda, że e-papierosów można używać z rozmaitymi dodatkami, w tym także nielegalnymi substancjami psychoaktywnymi. W szklance można mieć herbatę, wódkę albo metanol. Czy to znaczy, że szklanki są niebezpieczne? Jedziemy dalej: „w literaturze naukowej istnieje szereg dowodów…” – jasne, że istnieje. Są to tzw. case studies, czyli studia przypadku. Przeglądając bazę PubMed trafimy np. na opis przypadku mężczyzny, który założył się, że połknie łyżkę. Udało mu się, ale łyżka utkwiła w przełyku. To by jednak nie był przypadek szczególny, ale facetowi to nie przeszkadzało przez cały rok. Dopiero potem trafił do lekarza i został zoperowany. Czy łyżki są groźne? Inny przypadek to ośmiolatek z Australii, u którego stwierdzono wysoki poziom ołowiu. Okazało się, że w wyrostku robaczkowym chłopaka znaleziono 57 kulek ołowianych używanych do wiatrówki. Ot, zjadł sobie i miał pecha, że w całości nie przeszły przez układ pokarmowy. Czy w związku z tym należy zakazać wiatrówek?
Można znaleźć tysiące takich case studies, ale one nie pozwalają na wyciąganie globalnych wniosków, co właśnie robi pan Pinkas. Nieco dziwne, zważywszy, że jest doktorem habilitowanym medycyny.
„Trzeba chronić nasze dzieci”. Tak, to prawda, koniecznie trzeba je chronić. Wydaje mi się jednak bardzo mało prawdopodobne, aby jacyś małoletni eksperymentowali np. z kokainą dodawaną do liquidu. Czy naprawdę pan Pinkas czy Ciarka nie wiedzą, ile na czarnym rynku kosztuje działka kokainy? Naprawdę jakiegoś nastolatka stać na takie eksperymenty? Osobiście bardzo wątpię. Z tych wszystkich wymienionych na konferencji środków w zasięgu młodzieży zostaje tylko THC, a właściwie nie sam związek, ale raczej klasyczna postać ziela konopi, czyli susz. I mam wrażenie, że jeśli jakiś dzieciak dorwie się do tego, to raczej nie będzie przerabiał na postać płynną, tylko zwyczajnie zapali. Nie wydaje mi się prawdopodobne, aby w zasięgu nieletnich znajdowały się takie związki jako mefedron, heroina czy fentanyl (oraz jego pochodne, które są zakwalifikowane jako dopalacze). Tego naprawdę nie da się kupić w żadnym sklepie czy na rynku. Aha, przypomnę tylko, że na wymienionej liście znajduje się CBD, która to substancja jest w Polsce legalna i nie ma działania psychoaktywnego.
Proszę tylko absolutnie nie wyciągać wniosku, że lekceważę problem. Używanie substancji psychoaktywnych jest zagadnieniem bardzo poważnym – zarówno wśród dorosłych, jak też u dzieci. Rzecz w tym, że opowieści o tym, że głównym zagrożeniem są e-papierosy jako urządzenie, które może dostarczać do organizmu substancje nielegalne jest straszliwym spłycaniem problemu. Jak sobie z tym radzili nieletni zanim na rynku pojawił się e-papieros? Nie było wtedy eksperymentowania z substancjami psychoaktywnymi? Nie wąchali tri i butaprenu (pozdrowienia dla pana marszałka sejmu!)? Nie jedli parkopanu? Nie gotowali kompotu? Oczywiście, że używali tego wszystkiego, a jakby teraz jakoś cuden e-papierosy zniknęły, znaleźliby inne metody. Tego jestem pewien.
No a wy co – zrobiliście konferencję prasową, postraszyliście, znaleźliście winnego w postaci e-papierosa. I co – odfajkowane? Teraz premie, medale, nagrody, wywiady, wizyty w zakładach pracy? A może by tak w końcu podejść do sprawy rzetelnie? Wiem, wiem… jestem niepoprawnym marzycielem.

 
6 Komentarzy

Opublikował/a w dniu 4 grudnia 2019 w ogólne

 

Tagi: ,

Zarządzanie strachem – idźmy tropem pieniędzy

Dzięki nieocenionym kontaktom nawiązanym na GFN (Global Forum on Nicotine) mam dostęp do wielu niezwykle interesujących materiałów – nie tylko stricte naukowych, ale też takich, które pokazują walkę z chmurzeniem w znacznie szerszym kontekście. Dziś chciałbym napisać bardzo krótko o tym, jak można zarządzać strachem, przy okazji napychając sobie kieszenie kasą.
Dostałem wczoraj raport sporządzony przez Competitive Enterprise Institute (USA) (PDF w jęz. ang.). Jest to organizacja non-profit, której celem jest promocja wolności indywidualnej oraz ograniczenia wpływu rządu na obywateli. Autorką raportu jest Michele Minton, ekspertka w tematach związanych z regulacjami prawnymi dotyczącymi konsumentów, w tym także ograniczenia szkód spowodowanych tytoniem.
Pamiętacie, że często pisałem o tym, że jeśli chcemy dowiedzieć się, co jest siłą napędową pewnych działań władzy, warto prześledzić przepływy pieniędzy. Właśnie tym tropem poszła pani Minton i dzieli się bardzo ciekawymi informacjami.
Kto w USA najsilniej walczy z uzależnieniem od tytoniu? Na pierwszy plan wysuwają się organizacje takie, jak American Cancer Society oraz Campaign for Tobacco-Free Kids. To jest dość logiczne – palenie powoduje raka, a dzieci powinno się chronić przed rozpoczynaniem eksperymentów z papierosami. Co do tego nie ma chyba zastrzeżeń. Tu jednak pojawia się inny, bardzo ważny wątek. Te same dwie organizacje wręcz histerycznie reagują na e-papierosy, postrzegając je jako straszliwe zło, które wciąga młodzież, renormalizuje palenie itp. W tę samą trąbę dmuchają agencje rządowe i federalne. Zastanawiające, dlaczego takie szacowne organizacje tak strasznie nienawidzą chmurzenia? Niby tak, ale… idziemy tropem kasy.
I tu pojawia się firma, którą zapewne znacie z produktów higienicznych – Johnson&Johnson, a dokładniej rzecz biorąc Robert Wood Johnson Foundation (RWJF) będąca jedną z organizacji tego giganta. W założeniu największa filantropijna organizacja tego typu na świecie zajmująca się kwestiami zdrowotnymi, dysponująca majątkiem 11 mld $. Skąd bierze się majątek firmy J&J? Ano, między innymi ze sprzedaży znanego wam na pewno produktu o nazwie Nicorette – gum, aerozoli i innych produktów mieszczących się w kategorii nikotynowej terapii zastępczej (NTZ).
I sprawa nam się zaczyna rozjaśniać. Produkty J&J wykazują znacznie mniejszą efektywność we wspomaganiu rzucania palenia niż e-papierosy. Ergo, e-fajki to wróg. Ale oczywiście sama firma J&J nie może wprost wystąpić przeciw chmurzeniu. Robi to w białych (no, teraz może już ubabranych) rękawiczkach. Okazuje się, że w ostatnich latach fundacja RWJF przekazała w formie dotacji (grantów) 150 mln $ dla American Cancer Society, 117 mln $ dla Campaign for Tobacco-Free Kids oraz 99 mln $ dla Smokeless States initiative. Znaczne sumy dotacji płyną do wspominanego u mnie na blogu wielokrotnie Stantona Glantza, który od samego początku prowadzi obsesyjną krucjatę przeciw e-papierosom. Trzeba przyznać, że Glantz jest naprawdę doskonały, jeśli chodzi o zarządzanie strachem. Ma świetne kontakty z mediami i potrafi wymyślać chwytliwe nagłówki dla piszących o tych tematach. Wie dobrze, co robi – każda kolejna faza kampanii jest dla jego zespołu (i zapewne jego samego) źródłem kolejnych grantów i tysięcy, a nawet milionów dolarów na następne akcje.
Ostatnie wydarzenia w USA – ponad 2000 ludzi w szpitalach i 43 zgony były tylko dodatkowym paliwem, które podsycają kampanię. Oczywiście do wspomnianych organizacji popłyną kolejne miliony, bo kto jak kto, ale Big Pharma potrafi się odwdzięczyć za usługi. Kto w tej całej sytuacji przegrywa? My, którzy używamy e-papierosów. Przegrywają też aktualni palacze, których działania Glantza i jemu podobnych odpychają od chmurzenia, pozostawiając w łapach Big Tobacco. Tworzenie atmosfery paniki, strachu, sianie wątpliwości  to bardzo silny mechanizm, dający takie efekty, jakie widzimy choćby ostatnio w Polsce. I jak wyraźnie widać, wcale tu nie chodzi o zdrowie czy też los dzieci – wystarczy iść śladem kasy, aby się o tym przekonać.

 
7 Komentarzy

Opublikował/a w dniu 2 grudnia 2019 w ogólne

 

Tagi: , ,

Rozchmurzona pisze tym razem o mediach, prawach człowieka i gotującej się żabie

Mi drodzy, ten tekst napisałam, bo mam już dosyć ciągłych kłamstw jakie się szerzą w mediach. Nie zgadzam się, aby urzędnicy państwowi bezkarnie wprowadzali w błąd opinię publiczną twierdząc, że e-papierosy dostarczają wielu trujących substancji, albo sugerują ich powiązania z narkotykami. Kilka przykładów z ostatnich dni.

Pan Jan Bondar- rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego w TVP INFO powiedział:
„O e-papierosach mówi, że są zdrowsze od papierosów tradycyjnych. Nic bardziej mylnego – do organizmu osób wdychających dym z tych urządzeń dostaje się wiele trujących substancji”.
„ Producenci dodają do kartridży również klasyczne narkotyki”.

Jarosław Pinkas – Główny Inspektor Sanitarny w POLSAT NEWS oznajmił:
„Ryzyko zdrowotne wynikające ze stosowania e-papierosów jest ogromne”.
„Nie ma substancji, która nie miałaby charakteru toksycznego”. „ Dodał, że trwa debata medyczna, czy rzeczywiście można mówić w medycynie o „mniejszym źle”. ( cytat oryginalny)
„w USA odnotowano 47 przypadków zgonów spowodowanych stosowaniem e-papierosów. W Polsce – dwa”.

Otóż, moi panowie, powiem wprost, że próbujecie wprowadzić opinię publiczną w błąd. Te przykłady, na które tak chętnie się powołujecie, są wynikiem użycia nielegalnych i zakupionych na czarnym rynku wkładów, które miało miejsce w Stanach Zjednoczonych. Nikt, kto kupuje legalne liquidy nie może się nimi zatruć, czego przykładem są miliony vaperów na całym świecie. Nie jesteśmy też narkomanami, co sugerujecie. Udajecie, albo naprawdę nie posiadacie tej wiedzy (co jest równie groźne), że e-papierosy są co najmniej 95% mniej szkodliwe od tradycyjnych papierosów i że są dowody na ich skuteczność w walce z tym nałogiem. Tak, są na to badania bardzo rzetelnych naukowców. Strategia redukcji szkód jest uznawaną metodą na całym świecie i przynosi rezultaty i nie mówi się o mniejszym źle, ale strategii mniejszego zła, bo to słowo się nie odmienia.
A jeśli już powołujecie się na przykłady dwóch śmiertelnych przypadków w Polsce, to proszę o dowody, bo Wam nie wierzę i może przypomnijcie sobie ilu ludzi rocznie choruje, lub umiera z powodu palenia. Liczby są porażające.
Przestańcie udawać, że zależy Wam na dobru palaczy, bo fakty mówią coś innego. Państwo polskie im nie pomaga, bo obcina środki na instytucje, które zajmują się poradnictwem w tym zakresie. Wy tak naprawdę szukacie pretekstu żeby zabronić, albo utrudnić nam dostęp do e-papierosów, bo państwo już na nas nie zarabia. To podłe i ludzie Wam tego nie wybaczą. Mam nadzieję, że kiedyś poniesiecie konsekwencje swoich działań, a my będziemy się bronić, bo zależy nam na naszym życiu i mamy do tego prawo! Przypomnijcie sobie Deklarację Praw Człowieka – ona nas obroni.

Tak moi drodzy, dzisiaj Wam powiem, gdzie musimy szukać pomocy.

Prawa człowieka zostały formalnie uznane za jeden z priorytetów społeczności międzynarodowej w grudniu 1948 roku, kiedy przyjęto Powszechną Deklarację Praw Człowieka (Polska podpisała ją w 1993 roku). Zyskały one wówczas miano uniwersalnych zasad obejmujących wszelkie aspekty życia ludzkiego. Mają charakter: powszechny, przyrodzony, niezbywalny, nienaruszalny, naturalny i niepodzielny.
Prawa osobiste to między innymi: prawo do życia, dobrego życia, szczęścia, decydowania o swoim życiu, a wśród praw socjalnych mamy zagwarantowane prawo do zdrowia. Ja w tym opracowaniu na nich się skupię.

Kiedy dziewięć lat temu podjęłam, w pełni świadomą i uwzględniającą ryzyko, decyzję o rzuceniu palenia przy pomocy e-papierosa, nie miałam żadnych wątpliwości. Kierowałam się swoim dobrem, bo miałam świadomość szkodliwości palenia, oraz prawem do decydowania o sobie, jakie mam zagwarantowane przez instytucje krajowe i międzynarodowe. Uważam, że tym samym realizowałam cel jakim jest prawo do dobrego życia, szczęścia i zdrowia.

Wtedy nikt, a zwłaszcza rząd, nie interesował się e-papierosami. Rynek rozwijał się stopniowo, ale konsekwentnie, rosła rzesza vaperów, którym przy pomocy e-papierosa udało się rzucić śmiertelny nałóg. To były dobre czasy. Korzystaliśmy z prawa wyboru, a przede wszystkim cieszyliśmy się z wolności. Wreszcie udało nam się zerwać z nałogiem, jakim było palenie papierosów. Każdy palacz zna to swoiste „więzienie” i wie jak trudno z niego wyjść.
Dopiero gdy rozwijająca się branża zaczęła zagrażać interesom koncernów tytoniowych i farmaceutycznych, kiedy dochody ze sprzedaży papierosów, oraz nikotynowych terapii zastępczych zaczęły spadać, a w budżetach pojawiły się dziury, rządy wielu krajów, w tym UE, wkroczyły. Pod pozorem uregulowania rynku zaczęto ograniczać nasze prawa osobiste. Odgórnie ustalono limit nikotyny w opakowaniach, wielkość atomizerów, dodatkowo w Polsce pojawił się zakaz sprzedaży transgranicznej na odległość (np. przez internet) elektronicznych papierosów oraz pojemników z płynem zawierającym nikotynę. Wprowadzono także zakaz promocji, reklamowania, a nawet informowania potencjalnych nabywców o ich mniejszej szkodliwości w porównaniu do papierosów, choć były już badania, które o tym świadczyły. Za złamanie tego zakazu grozi grzywna w wysokości 200 tys. zł albo ograniczenie wolności.

W tym czasie, na skalę światową rozpoczęła się nagonka na e-papierosy: histeryczne artykuły o wybuchających akumulatorkach; fałszywe badania o ich rzekomo większej szkodliwości niż papierosy – męczenie i dręczenie biednych szczurów i myszy ogromnymi dawkami smażonych liquidów, aby ogłosić na cały świat, że e-papierosy zabijają i powodują śmiertelne choroby; że są bramą dla palenia, a biedne dzieci są kuszone słodkimi smakami, i wreszcie rośnie nowe pokolenie uzależnionych od nikotyny.

Na koniec obrzydliwa, pełna kłamstw, manipulacji, zastraszania, nagonka na e-papierosy, po ujawnionych przypadkach chorób płuc w Stanach Zjednoczonych. Fakty się nie liczą, ważny jest cel, a jest nim zniszczenie legalnego vapingu. Bo niczym innym nie skończą się zakazy, ograniczenia, grzywny, a nawet kary więzienia za ich używanie, albo obłożenie ich tak wysokimi podatkami, że przestaną być konkurencją dla papierosów. W świetle stanowionego prawa, pod pozorem naszego dobra, niszczy się produkt, który uratował wielu ludziom zdrowie, a nawet życie. I pomógłby innym, ale ich szanse maleją z każdym dniem, z każdym zakazem i nakazem, czy wzrostem akcyzy.

A ja ośmielę się zadać pytanie: jakim prawem rządy wielu krajów, UE, WHO, decydują za ludzi? Czy potraktowanie nas jak bezrozumne istoty, nie jest lekceważeniem naszej godności? Czy nie jest naruszeniem przysługującego nam prawa do życia, wyboru, szczęścia i zdrowia? Kto dał tym urzędnikom prawo ingerowania w nasze życie? Przypominam, że nasze prawa mogą być ograniczane tylko w ściśle określonych, ważnych dla kraju sytuacjach. Czy nasz wybór dotyczący zmiany sposobu dostarczania nikotyny zagraża komukolwiek? Oczywiście NIE. A my mamy prawo domagać się szacunku dla naszych decyzji, powstrzymania się władzy od ingerowania w tę sferę naszego życia, ponieważ dbamy o swoje zdrowie i nikt nie może nam tego utrudniać, ani zabraniać.

Znacie syndrom gotującej żaby? Jeśli włożymy żabę do garnka pełnego wody i zaczniemy ją podgrzewać, żaba utrzymuje się przy życiu zmieniając swoją temperaturę pod wpływem środowiska. Kiedy woda jest już na granicy zagotowania, żaba próbuje uciec, ale nie jest w stanie tego zrobić, ponieważ całą energię wykorzystała wcześniej na przystosowanie się do trudnych warunków. W końcu umiera.

Tak na ogół jest, gdy tolerujemy zbyt wiele. Nie uważacie, że temperatura naszej wody jest zbyt wysoka?

© by Rozchmurzona

UWAGA: oryginalny tekst jest dłuższy, jeśli ktoś chce, może się z nim zapoznać na Facebooku Rozchmurzonej.

 
9 Komentarzy

Opublikował/a w dniu 1 grudnia 2019 w ogólne

 

Tagi: , ,