RSS

Archiwa tagu: CDC

Czy nikotyna pomoże w walce z koronawirusem? „Światełko w tunelu?” – (c) by Rozchmurzona

Przygotowywałem nowy wpis dotyczący niesamowicie ciekawych informacji ze świata nauki, ale okazało się, że Rozchmurzona mnie wyręczyła. Wklejam tutaj większość tego, co opublikowała u siebie na Facebooku (całość możecie przeczytać tutaj).

Moi drodzy, zapewne wiecie już, że od czasu pojawienia się koronawirusa COVID-19 grupy aktywistów zajmujących się zwalczaniem vapingu próbują go wykorzystać aby ograniczyć, lub całkowicie zakazać używania e-papierosów argumentując, że vaperzy są bardziej narażeni na zachorowanie. To kłamstwo. Tego typu stwierdzenia nie są w żaden sposób podparte publikacjami naukowymi, a dostępne dowody wskazują na coś przeciwnego: „gdyby udało się przekonać więcej palaczy do przejścia na e-papierosy, dzisiaj być może byłoby mniej zgonów związanych z koronawirusem”. Taka jest opinia, z którą się zgadzam, dr Michaela Siegela, profesora nauk o zdrowiu publicznym w Boston University School of Public Health. Podobnie twierdzi dr Sally Satel z Columbia University Irving Medical Center: „Nie ma dowodów, że vaping powoduje śródmiąższową chorobę płuc lub bliznowacenie tkanki płucnej. Przykładem są setki tysięcy byłych palaczy, vapujących przez co najmniej 10 lat bez dowodów na znaczące uszkodzenie płuc ”
Clive Bates zauważa: „Moim zdaniem, podstępne przypisanie tego problemu e-papierosom i płynom nikotynowym przez aktywistów, naukowców i rzekome agencje zdrowia publicznego jest tak złe, jak najgorsze działania Big Tobacco w latach siedemdziesiątych”.
Kłamstwem posługuje się również Światowa Organizacja Zdrowia, która mimo sprzeciwu i apeli naukowców, od wielu lat próbuje zniszczyć branżę e-papierosów, nie chcąc dostrzec ich potencjału w ograniczaniu palenia i traktując je na równi z tradycyjnymi papierosami. O tym, że WHO poprzez zaniechania i polityczne interesy przyczyniła się do globalnego rozprzestrzeniania się i nasilenia COVID-19 pisałam 30 marca, więc nie będę się powtarzać. Nie dziwi mnie także fakt, że pojawiły się kraje, które nie chcą już finansować tej skorumpowanej instytucji. Świat nic nie straci, gdy zniknie z przestrzeni publicznej, a vaperzy nawet na tym skorzystają, gdy ich rządy przestaną się powoływać na jej niepoparte dowodami zalecenia. Ostatnim tego przykładem jest publikacja z 24 marca „WHO, pytania i odpowiedzi na temat palenia tytoniu i COVID-19” w której pada stwierdzenie, że „palacze mogą być bardziej narażeni na COVID-19”.
Czyżby? Zrozumcie mnie dobrze. Nikt rozsądny nie popiera palenia, które przyczynia się do wielu chorób i ja osobiście namawiam wszystkich palaczy do rzucenia tego nałogu, ale znowu mamy do czynienia z brakiem dowodów, że COVID-19 częściej atakuje palaczy. Jak się okazuje, jest wręcz przeciwnie. Pierwszy zauważył to Konstantinos Farsalinos jeszcze w marcu, analizując dane z Chin. „Wśród hospitalizowanych pacjentów z COVID-19 zaobserwowano niezwykle niski wskaźnik palaczy” „Ta wstępna analiza nie potwierdza argumentu, że obecne palenie jest czynnikiem ryzyka hospitalizacji z powodu COVID-19, a może nawet sugerować rolę ochronną”. Jednak zaleca ostrożność w wyciąganiu pochopnych wniosków i potwierdza, że rzucenie palenia jest korzystne dla zdrowia (zgony z powodu raka, chorób serca i chorób płuc na dłuższą metę będą znacznie wyższe). Farsalinos poszedł tym tropem i wczoraj przedstawił swoją hipotezę. Uważa, że nikotyna może modulować reakcję „hiperzapalną” układu odpornościowego, potocznie zwaną burzą cytokinową, którą odnotowano w najtrudniejszych przypadkach zachorowania na COVID-19. Przy czym proponuje aby stosować nikotynę terapeutycznie i zachęca do dalszych jej badań. Temat wydaje się bardzo ciekawy i zaskakujący, gdyż również CDC zauważyło, że w USA wśród chorujących na COVID-19 jest wyjątkowo mało palaczy: wśród 7074 pacjentów z COVID-19, tylko 96 (1,3%) jest palaczami, a 165 (2,3%) było w przeszłości palaczami.
Należy pamiętać, że w całej populacji Stanów Zjednoczonych odsetek palaczy wynosi 13,8%, a odsetek byłych palaczy to 22%. Kolejne, obejmujące 4000 przypadków, badanie przeprowadzono w Nowym Jorku. Wykazało, że osoby, które w przeszłości paliły były o 29% mniej narażone na hospitalizację z powodu tej choroby (zmniejszenie ryzyka było jeszcze wyższe wśród obecnych palaczy).
No i wreszcie ostatnie badania z Francji. Po pierwsze francuscy badacze odnotowali niewiele zachorowań wśród więźniów i pacjentów szpitali psychiatrycznych, a jest to populacja, która na ogół dużo pali. Następnie badając 482 pacjentów chorujących na COVID-19, w tym 343 hospitalizowanych i 139 pacjentów ambulatoryjnych, stwierdzili, że tylko 5,3% (5,1% mężczyzn i 5,5% kobiet) było palaczami. To badanie sugeruje, że substancja zawarta w tytoniu – bardzo prawdopodobne, że jest to nikotyna, pełni rolę ochronną przed zachorowaniem. Światowej sławy neurobiolog, specjalista od tak zwanych receptorów nikotynowych, Jean-Pierre Changeux z Instytutu Pasteura i College de France podejrzewa, że nikotyna przyczepia się do receptorów komórkowych, które wykorzystywane są także przez koronawirusa, co utrudnia mu przeniknięcie do komórek, a w ten sposób uniemożliwia jego namnażanie i rozwój.
Na koniec apel. Pojawiła się petycja o odwołanie obecnego dyrektora Światowej Organizacji Zdrowia, Tedrosa Adhanoma Ghebreyesusa, z zajmowanego stanowiska. Doprawdy nie wiem kto był gorszy: on, czy jego poprzedniczka dr Margaret Chan, która chwaliła Koreę Północną za jej sukcesy w walce z otyłością, nie dostrzegając problemu głodu jaki dotyka obywateli tego kraju i która osobiście gratulowała Rodrigo Duterte, prezydentowi Filipin za jego bezwzględną walkę z paleniem i gangami narkotykowymi, nie dostrzegając, że przy okazji zabił on ponad 3500 rzekomych dilerów i narkomanów przez uzbrojoną policję i tzw. straż obywatelską. O grzechach Ghebreyesusa możecie przeczytać pod tym linkiem: A tu znajdziecie petycję. Już dzisiaj poparło ją ponad milion ludzi i ta liczba cały czas rośnie. Myślę, że tego pana należy pożegnać jak najszybciej.

 
4 Komentarze

Opublikował/a w dniu 27 kwietnia 2020 w ogólne

 

Tagi: , , , ,

Kilka informacji bieżących ze świata e-papierosów

Dziś krótkie podsumowanie tego wszystkiego, co aktualnie dzieje się na świecie. Może zacznę od tego, co się dzieje w USA. Wygląda na to, że sprawa związana z przypadkami problemów z płucami, które dotknęły sporej liczby ludzi używających płynów do e-p zawierających THC i rozprowadzanych lewymi kanałami wygasa. Nawet CDC przyznaje, że po wrześniowym szczycie liczba przypadków zdecydowanie spadła. Podejrzewam, że w tym roku takich przypadków będzie niewiele. Niestety, zarówno władze USA, jak też media zareagowały na tę „epidemię” bardzo histerycznie. Przekaz był bardzo prosty: używanie e-papierosów zabija! Proste i bardzo nośne, a kto się tam przejmuje, że kompletnie nieprawdziwe. OK, ja może rozumiem, że ludzie prości to łykną, ale jeśli dokładnie to samo mówią wykształceni lekarze i decydenci ministerialni w Polsce, to zaczyna to być przerażające. Cały czas się zastanawiam, czy wynika to z niedoinformowania (co też jest niewybaczalne), czy też raczej wolą bezczelnie kłamać, aby osiągnąć jakieś swoje cele. Jakie? To proste – aby ludzie nie rozważali rzucenia palenia i przejścia na e-papierosy. Mam autentyczne wrażenie, że oni działają wprost na zlecenie koncernów tytoniowych. Smutne.
Zapewne pamiętacie zeszłoroczne publikacje straszące tym, że używanie e-papierosów znacząco zwiększają szanse na zawał. W pracach padały nawet dokładne liczby, wyglądające na straszliwie nierealistyczne. Wczoraj na łamach American Journal of Preventive Medicine ukazała się praca analizująca praktycznie te same dane, którymi dysponowali poprzedni badacze. Co z nich wynika? Ano to, że palacze hybrydowi (jednocześnie palący tytoń i używający e-fajki) mają niemal 3 razy większą szansę na zawał, co raczej nie jest bardzo dziwne. Istotne jest tam coś innego – ludzie, którzy nigdy nie palili, a tylko używali e-papierosy, mają podobne ryzyko zawału jak niepalący. To są oczywiście wszystko wyniki wstępne, ale opowieści, jak to e-papierosy zabijają serce jest nieuprawnione.
Tymczasem zespół badaczy z Queen Mary University of London przeprowadził badania dotyczące tego, jak dawka nikotyny wpływa na chęć rzucenia palenia. Okazało się, że badani bez problemu tolerowali znacznie większe dawki niż rekomendowane przez specjalistów od rzucania palenia. Badacze stwierdzają, że każda osoba musi sama sobie ustalić ilość przyjmowanej nikotyny, aby NTZ była w ich przypadku efektywna. Aha, aby nie było wątpliwości – w tym przypadku stosowano plastry nikotynowe, a nie e-papierosy. W badaniu niestety nie było grupy kontrolnej przyjmującej placebo – to akurat jest błędem metodologicznym.
Rok 2020 będzie trudny dla europejskich waperów. Organizacja New Nicotine Alliance UK przypomina, że Unia Europejska zaczyna zbierać dane, które mają posłużyć do modyfikacji niesławnej Dyrektywy Tytoniowej. I jak zwykle to europejscy biurokraci będą decydować o sprawach, o których nie mają zielonego pojęcia. NNA(UK) obawia się, że cała koncepcja redukcji szkód jest w niebezpieczeństwie. Osobiście podzielam te obawy.
Co nas czeka w najbliższym czasie – pożyjemy, zobaczymy.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 9 stycznia 2020 w ogólne

 

Tagi: , , ,

Zmowa i korupcja – tekst (c) by Rozchmurzona

Uprzedzam, tekst jest dość długi, ale moim zdaniem porusza bardzo istotne sprawy – Stary Chemik


Moi drodzy, coraz częściej do mnie piszecie, wysyłacie linki do artykułów, prosicie o komentarz. Bardzo dziękuję za ciepłe słowa i zaufanie. Naprawdę to doceniam, niestety nie jestem w stanie odnieść się do każdego artykułu jaki pojawi się sieci, nie tylko z braku czasu, ale też mam wyjątkową awersję do rozpowszechniania materiałów w których bezrefleksyjnie straszy się vapingiem, a nagłaśnianie tylko podnosi ich rangę i słupki oglądalności, na czym ich autorom zależy, a nam przynosi szkodę. Nie tędy droga. Oczywiście trzeba działać, ale trzeba to robić skutecznie. Mam nawet pomysł, ale podzielę się nim z Wami, gdy będę do tego gotowa, a na to potrzebuję trochę czasu. Na razie, jak pewnie zauważyliście, próbuję zdiagnozować chorobę na jaką zapadł świat, znaleźć przyczynę obserwowanych zjawisk i poszukać klucza, który zapewni nam skuteczność działania. Dlatego obserwuję to co dzieje się na świecie, bo w erze globalizacji, coraz większej współzależności państw i integracji społeczeństw wszystko może mieć znaczenie. Popatrzcie jak wypadki w Stanach Zjednoczonych wpłynęły na postrzeganie vapingu na całym świecie, również na naszym podwórku, i to trzeba mieć na uwadze.
Nawet nie wiecie jak bardzo chciałabym zamknąć ten fanpage wierząc, że od teraz będzie normalnie i że nikt bezkarnie nie będzie niszczył vapingu. Taki jest mój cel, ale jak na razie nie widzę końca tej walki. Chyba każdy z Was rozumie, że e-papieros pokrzyżował interesy wielkich korporacji tytoniowych i farmaceutycznych, uzależnionych od nich polityków, oraz instytucji, które szczycą się ochroną zdrowia, ale tak naprawdę są na smyczy tych korporacji, bo przeciąż pieniądz, mamona, czy jak to nazwiecie, rządzi światem. Nasze zdrowie, nasze prawa nikogo nie obchodzą, liczy się tu i teraz, czyli wpływy do budżetu i adekwatne do kłamstw gratyfikacje, bo przecież niemożliwe jest, aby inteligentni ludzie mówili bzdury nie poparte żadnymi faktami czy badaniami, nie mając w tym interesu. Sorry, często jestem naiwna, ale nigdy w to nie uwierzę. Nagonka na EIN, jaką obserwujemy na co dzień, jest niespotykana w dziejach ludzkości. Wynalazek, który zrewolucjonizował rynek produktów dostarczających nikotynę i który jak żaden inny pomaga milionom ludzi rzucić śmiertelny nałóg, jest bestialsko niszczony, opluwany i szkalowany. Robią to politycy, urzędnicy ministerstw zdrowia, organizacje mające w statucie ochronę zdrowia, a także – co mnie niesamowicie smuci- dziennikarze, których do tej pory szanowałam i wierzyłam w ich bezstronność.
Z przerażeniem patrzę, jak ten swoisty sojusz różnych grup interesu przynosi im korzyść, a mechanizm ich działania jest prosty, można wręcz powiedzieć że prymitywny. Najpierw określili cel do jakiego dążą, a jest nim zniszczenie vapingu, potem wchodzą w relacje z mediami, aby wzbudzić niepokój lub oburzenie społeczne, co okazuje się bardzo łatwe, bo przecież sensacja dobrze się sprzedaje, a ludzie łykają fake newsy niczym pelikan ryby. Następnym krokiem jest wykorzystanie zasianej atmosfery paniki do własnych celów. Fakty są pomijane, ignorowane, albo traktowane wybiórczo.

Ostatnimi tego przykładami są wypowiedzi Jarosława Pinkasa, który publicznie twierdzi, że liquidy są pełne toksyn, a w Stanach Zjednoczonych podjęte decyzje po epidemii chorób płuc, choć nawet dzieci już wiedzą, że to wkłady THC z czarnego rynku go wywołały i legalne e-papierosy do spożywania nikotyny nie mają z nią nic wspólnego. Ale to nie jest ważne. Zauważcie, że już w trakcie dochodzenia i nie czekając na jego wyniki Massachusetts zakazał sprzedaży detalicznej i internetowej wszystkich produktów do vapingu nikotyny do stycznia 2020 r. San Francisco wprowadzi taki zakaz na początku 2020 r. Michigan zakazał wszelkich aromatów z wyjątkiem tytoniowego, a co ciekawe ten zakaz nie obejmuje THC. Ohio chce zakazać mentolu i mięty w e-papierosach, jednocześnie zostawiając je w papierosach i cygaretkach. Amerykańskie Stowarzyszenie Medyczne wezwało do całkowitego zakazu stosowania wszystkich produktów do vapingu. Nowy Jork ogłosił, że wprowadzi zakaz wszelkich aromatów, w tym mentolu, chociaż takich ograniczeń nie planuje dla tradycyjnych papierosów. Tak, we wkładach THC znajdziecie różne smaki. Pisał o tym Michael Siegel. Zajrzyjcie na jego blog, a znajdziecie wiele przykładów jak truskawkowe banany, słodkie gruszki, różowy sorbet, czy pomarańczowe ciasteczka.
No to jak to jest? We wkładach THC można stosować różne, słodko brzmiące aromaty, a w nikotynowych nie? Jest w tym jakaś logika? Jasne, ale nie ma związku z naszym zdrowiem. Można wręcz powiedzieć, że ten zakaz jest prezentem dla koncernów tytoniowych. W listopadzie stan Massachusetts zagłosował za przyjęciem ustawy zakazującej sprzedaży wszystkich aromatów, w tym mentolu, z wyjątkiem aromatu tytoniowego i nałożył 75% podatek akcyzowy na wszystkie e-papierosy i co ciekawe w krótkim czasie odnotowano tam wzrost wskaźników konsumpcji papierosów. Biorąc pod uwagę, że w Stanach Zjednoczonych co roku z powodu palenia umiera blisko pół miliona ludzi, to chyba nie mamy wątpliwości, że zdrowie ludzi nie jest tam priorytetem.
Wróćmy do zakazów. Przypomnę o MSA, czyli ugodzie podpisanej w listopadzie 1998 roku pomiędzy 46 stanami, a pięcioma największymi amerykańskimi firmami tytoniowymi. Na mocy tego porozumienia koncerny zgodziły się zapłacić 46 stanom ponad 206 miliardów dolarów w ciągu 25 lat. Wraz ze wzrostem vapingu spadły wskaźniki palenia, a tym samym wpływy budżetowe dla poszczególnych stanów, które są od nich zależne. Nie bez powodu najwięksi beneficjenci tego porozumienia tak bezpardonowo zwalczają vaping. Proszę, o to przykłady:
Kalifornia – wiele miast wprowadza zakazy dodatków smakowych w liquidach. Pierwsze miejsce w płatnościach MSA ogółem, oraz w 2019 r.
Nowy Jork – Gubernator Cuomo dąży do wprowadzenia pełnego zakazu dodatków smakowych – na drugim miejscu w ogólnej liczbie otrzymanych płatności MSA , oraz w 2019 r.
Ohio – gubernator wzywa do zakazu aromatów. 3 miejsce w płatnościach MSA za 2019 r., 5 miejsce w płatnościach MSA ogółem.
Michigan – gubernator próbuje zakazać sprzedaży aromatyzowanych produktów do vapingu. 4 miejsce w płatnościach MSA za 2019 r., 7 miejsce w płatnościach MSA ogółem.
Massachusetts – całkowity zakaz vapingu. 7 miejsce w płatnościach MSA w 2019 r., 8 miejsce w płatnościach MSA ogółem.
New Jersey – gubernator wzywa do zakazu aromatów i powołuje „grupę zadaniową ds. vapingu”. 5. miejsce w płatnościach MSA za 2019 r., 9. miejsce w płatnościach MSA ogółem.

Nie sądzę aby to był przypadek, że stany, które otrzymywały najwięcej płatności w ramach MSA są pierwszymi i najgłośniejszymi przeciwnikami vapingu. Stosują kłamstwa które mają im zapewnić korzyści finansowe. O interesie Big Tobacco i Big Pharma tylko wspomnę, bo to fakt.

Ale to nie koniec dowodów na korupcję. E-papieros jest tak udanym urządzeniem do spożywania nikotyny, że Big Tobacco chce przejąć tę branżę. Juul jest teraz zarządzany przez Altrię. Urządzenie IQOS Philipa Morrisa ma przejąć rynki amerykańskie. Firma Reynolds American Tobacco złożyła do PMTA recenzję swojego produktu Vuse. I nawet fanatyk antynikotynowy Michael Bloomberg, który wydał 160 milionów dolarów na lobbing w celu zniszczenia tego przemysłu, zainwestował w produkt o nazwie Hale. Dlaczego mieliby to robić skoro branża jest tak atakowana? Cóż, dlatego, że będą jedynymi graczami, którzy pozostaną na rynku, jeśli zostaną wprowadzone zakazy aromatów.

Warto zauważyć, że ta branża rozwija się dwutorowo. W pierwszej, znanej nam, mamy do czynienia z atomizerkami, które możemy dowolnie napełniać liquidami o różnych smakach i mamy możliwość regulowania ilości nikotyny (nawiasem mówiąc to co do tej pory było jej największą zaletą, okazało się też zagrożeniem, bo stało się przyczyną ataków). Ten rodzaj urządzeń wymaga wiedzy i porad, jakie można otrzymać w wyspecjalizowanych punktach sprzedaży, które edukują nabywców.
Druga, to zamknięte wkłady Juula, które są wypełnione wysokoprocentową mieszanką soli nikotynowych, IQOS to wkłady tytoniowe specjalnie przystosowane do podgrzewania. Nie można w nie ingerować ani swobodnie napełniać. Ale też nie wymagają specjalnej wiedzy i można je sprzedawać w każdym miejscu jak sklepy wielobranżowe, czy stacje benzynowe. Tak więc jeden odłam opiera się głównie na smakach produktów, drugi na dużej ilości wysoce wydajnej nikotyny i łatwości użycia.
A teraz zwróćcie uwagę w którą stronę i dlaczego są skierowane zarzuty, że aromaty wciągają i uzależniają nową generację nastolatków? Tak, moi drodzy, chodzi o wyeliminowanie konkurencji, aby na rynku pozostały tylko urządzenia o zamkniętych systemach. Usuwanie aromatów skutecznie zniszczy vaping jaki znamy, bo owoce, desery są najbardziej popularną opcją dla dorosłych palaczy i ten odłam opiera się na ulubionych smakach. Gdy zostaną zabronione to nie będziemy już potrzebowali atomizerów tworzonych w celu wydobycia najlepszego z możliwych smaków. Nie będą też potrzebne specjalistyczne sklepy, często prowadzone przez entuzjastów, którzy budowali tę branżę.
Zamiast tego dostaniemy urządzenia o zamkniętych systemach należące do Big Tobacco, takich jak Juul, IQOS i Vuse, które teraz opierają się tylko na aromacie tytoniu. To nie przypadek, że Juul właśnie wstrzymał sprzedaż swoich smaków owocowych i nigdy nie lobbował, aby utrzymać je na rynku.
Kolejnym efektem tych działań będzie oswajanie młodych ludzi ze smakiem tytoniu zbliżonym do zwykłych papierosów. Trudniej zaakceptować ich smak, gdy się wapuje truskawkę, czy mango. Teraz będzie to łatwiejsze, i o to chodzi.
Przy okazji powiem Wam, że pojawiło się interesujące badanie, które potwierdza, że to nie słodkie smaki zachęcają młodzież do spróbowania e- papierosa, a jest nim zwyczajna ciekawość. Wg danych z National Youth Tobacco Survey (NYTS) z 2019 r., opublikowanych w zeszłym tygodniu przez Centers for Disease Control and Prevention (CDC) i FDA, wśród ankietowanych nastolatków 56,1 procent wymieniło ciekawość jako powód, dla którego próbowali e-papierosów. To ponad dwukrotnie więcej niż kolejny najpopularniejszy powód: „używał ich przyjaciel lub członek rodziny” (23,9 procent). Dopiero na trzecim miejscu (22,3 procent) pojawia się informacja: „Są dostępne w smakach, takich jak mięta, słodycze, owoce lub czekolada”.

Wróćmy do tematu:
Aby zapewnić równowagę budżetową poszczególne stany potrzebują wpłat jakie zapewnia MSA. Vaping poprzez swoją skuteczność spowodował spadki palenia, a tym samym zmniejszył wpływy na ich konta. Mimo wysiłków nie było racjonalnych powodów aby go zakazać, ale pojawiły się dwa „prezenty”. Epidemia vapingu wśród młodzieży do której przyczynił się Juul, a którą ja bym raczej nazwała nowa modą, potem przypadki chorób płuc spowodowane nabytymi na czarnym rynku produktami THC, ale na siłę i wbrew faktom, przypisywanymi legalnym liquidom nikotynowym, no i mamy efekt końcowy: FDA opracowuje przepisy, które całkowicie usuną aromaty z urządzeń do wapowania, zmuszając vaperów do powrotu do palenia, lub korzystania z produktów wytwarzanych przez Big Tobacco, na których stany będą nadal zarabiały. Big Pharma też swoje osiągnie sprzedając mało skuteczne plastry i gumy, oraz lecząc biednych i schorowanych palaczy. Status quo zostanie zachowane. Wszyscy są zadowoleni, no może z wyjątkiem palaczy i ich rodzin, ale kogo to obchodzi?

Tak mniej więcej przedstawia się ten scenariusz. I proszę nie myślcie, że problem dotyczy tylko Stanów Zjednoczonych. Inne kraje, w tym UE, też skorzystają z tej możliwości, pokusa jest ogromna, wszak zrównoważone budżety są najważniejsze, a ludzie niech sobie umierają. Dowodem tego jest ogłoszone w listopadzie stanowisko The Standing Committee of European Doctors (CPME) dotyczące „nowych wyrobów tytoniowych i nikotyny”. CPME to organizacja reprezentująca lekarzy z krajów Unii Europejskiej. W tym dokumencie popierają tylko farmakoterapię jako podstawową metodę rzucania palenia i zalecają ostrożność w przypadku vapingu.
„Te produkty są często promowane” – piszą – jako środki wspomagające rzucanie palenia, jednak dowody na to są bardzo ograniczone”.
I zgodnie ze stanowiskiem, jakie reprezentuje WHO twierdzą, że ich „pozorne” bezpieczeństwo opiera się na fałszywych badaniach i że „poziomy substancji toksycznych różnią się ogromnie w zależności od marki i modelu, a czasami mogą osiągnąć wyższe poziomy niż w dymie tytoniowym”.
A poza tym ich „design, smaki, marketing oraz opinia o bezpieczeństwie zwiększyły ich atrakcyjność, szczególnie wśród młodych ludzi”.
Dowodzą, że palacze i byli palacze, którzy próbowali lub używali e-papierosów najczęściej twierdzą, że nie wpłynęły one na zmniejszenie ilości wypalanych papierosów.
To nie koniec. CPME wzywa decydentów aby uznali nowe wyroby tytoniowe i nikotynowe za szkodliwe; zakazali informowania o ich skuteczności jako środków wspomagających rzucanie palenia, jak ich używania w publicznych miejscach, bo mogą niekorzystnie wpłynąć na zdrowie osób postronnych; oczywiście jest tu także zakaz reklamy, promocji, sprzedaży dla nieletnich; zachęta do podnoszenia cen nowych wyrobów tytoniowych i nikotynowych do poziomu tradycyjnych papierosów poprzez zharmonizowanie podatków i ustalenie minimalnej stawki akcyzy, oraz uwaga!
zalecają wprowadzić ZAKAZ stosowania aromatów w e-papierosach i podgrzewanych wyrobach tytoniowych.

A poza tym wzywają europejskich lekarzy, aby „informowali swoich pacjentów o zagrożeniach dla zdrowia związanych z e-papierosami i podgrzewanymi wyrobami tytoniowymi”, oraz instruują „aby nie zalecali ich w celu powstrzymania lub ograniczenia palenia”.
Puszczaliście kiedyś kaczki na wodę? To płaskie kamienie, które trzeba było rzucić tak, aby się odbiły od powierzchni wody wielokrotnie i poleciały jak najdalej. Każdy z nich powodował fale, które powoli rozprzestrzeniały się na większe odległości.
Teraz już chyba rozumiecie, że to nie tylko amerykańscy waperzy mają problem, my w Europie również.

Wiem, dzisiejsze informacje nie są dobre, ale bez odpowiedniej wiedzy nie będziemy w stanie się obronić.
Może ta płyta Was uspokoi?
https://www.youtube.com/watch?v=BDNOX5kxqFk

 
8 Komentarzy

Opublikował/a w dniu 16 grudnia 2019 w ogólne

 

Tagi: ,

Coraz bliżej rozwiązania zagadki chorób płuc w USA

W piątek, 8.11., amerykańska agencja zajmująca się sprawami zdrowotnymi (CDC) ogłosiła, że nastąpił przełom w sprawie badania przyczyn tegorocznej epidemii poważnych problemów z płucami, której efektem jest hospitalizacja ponad 2 tys. pacjentów oraz śmierć niemal 40 z nich. Zbadano próbki pobrane z płuc 29 pacjentów pochodzących z rozmaitych stanów USA i we wszystkich przypadkach stwierdzono obecność w nich octanu tokoferylu (czyli estru witaminy E). Jest to substancja o charakterze oleistym, używana dość często do rozcieńczania oleju konopnego z zawartością THC, czyli substancji czynnej obecnej w liściach konopi indyjskich. Co prawda trzech pacjentów z tej grupy twierdziło, że używali wyłącznie klasycznych liquidów nikotynowych, ale wyniki badań zdecydowanie temu przeczą. Nie oznacza to oczywiście, że kłamali – po prostu mogli nieświadomie używać zanieczyszczonych płynów. Informacja podana przez CDC jest istotna dlatego, że przeczy lansowanej od kilku miesięcy tezie, że za epidemię odpowiada gwałtowny wzrost liczby młodych ludzi używających e-papierosów. Niestety, takie opinie były przez cały czas głoszone nie tylko przez media, ale też przez agencje rządowe USA, a nawet przez ich niesławnego prezydenta, który zareagował typowo: nie znam się, dlatego się wypowiem.
Kolejnym ruchem będzie prawdopodobnie uruchomienie systemu analiz, które sprawdzą zawartość octanu tokoferylu w obecnych na rynku liquidach, przede wszystkim tych, które zawierają THC. Przypominam, że niedawna liberalizacja przepisów w niektórych stanach USA dopuściła na rynek płyny zawierające ten składnik.
Czy to zamyka sprawę? Niekoniecznie, bo nie ma jednoznacznego dowodu, że sam octan jest przyczyną problemu. Może być tak, że jest w nim jakieś dotąd niezidentyfikowane zanieczyszczenie, które ma negatywne działanie na płuca. To wymaga oczywiście dalszych badań, ale już jest całkiem jasne, że krąg podejrzanych został zdecydowanie zawężony.
Jeśli spojrzymy na tę całą sprawę szerzej, zauważymy jedną istotną kwestię. O podejrzeniach co do octanu tokoferylu pisali już różni komentatorzy (w tym np. prof. Michael Siegel) od końca sierpnia. W tym samym czasie zarówno CDC jak i FDA twardo atakowały używanie e-papierosów przez młodych ludzi (a najstarsi hospitalizowani byli w wieku 60+). Media oczywiście ochoczo podchwyciły te hasła i twórczo je rozwinęły wywołując sporą histerię. W jej efekcie sporo ludzi chmurzących powróciło do palenia tytoniu, co jest oczywiście paranoją. W ostatnich tygodniach są już doniesienia o zamykaniu małych sklepów dla waperów. Tu sytuacja przypomina tę sprzed kilku lat z Hiszpanii, gdzie doniesienie o JEDNYM przypadku lipidowego zapalenia płuc (bez potwierdzenia, że przyczyną były e-papierosy) spowodowało armagedon na rynku.
Zastanawiałem się, jak wyglądałaby ta cała sprawa, gdyby podobne wydarzenie miało miejsce w Polsce. Obawiam się, że media bardzo szybko by rozdmuchały wszystko do niebotycznych rozmiarów – to dla mnie oczywiste. A władze? A co by mogły zrobić, skoro nadal nie panują nad rynkiem liquidów? Nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę, że jedynym działaniem organu zajmującego się tymi sprawami, czyli Inspektora do spraw Substancji Chemicznych jest rejestrowanie tego, co przekazują sprzedawcy. Od momentu wejścia w życie ustawy nie wykonali ANI JEDNEJ kontroli. Nie zarejestrowali ANI JEDNEGO działania niepożądanego. Jestem ciekawy, czy w Polsce jest choćby jedno laboratorium, które byłoby w stanie wykryć zawartość octanu tokoferylu w liquidzie. Przypuszczam, że wątpię.
Tak czy inaczej – unikajcie liquidów z niepewnych źródeł, szczególnie jeśli używacie płynów zawierających THC (wiem, są w Polsce nielegalne, ale z drugiej strony znam życie). Jak będą nowe informacje dotyczące amerykańskiej epidemii, nie omieszkam was poinformować. Dobrego weekendu!

 
1 Komentarz

Opublikował/a w dniu 9 listopada 2019 w ogólne

 

Tagi: , ,

Opinia Public Health England na temat sytuacji w USA

Sytuacja w USA jest nadal rozwojowa. Żadna z instytucji zdrowia publicznego (FDA, CDC) nie zajęła jednoznacznego stanowiska. W zasadzie cały przekaz brzmi: używanie e-papierosów jest szkodliwe. Nadal brak wyników badań i określenia, co tak naprawdę powoduje te poważne problemy z płucami. Tymczasem firmy z branży vape notują już spore spadki na giełdach. Ludzie postraszeni przez agencje rządowe odwracają się od e-papierosów i… no właśnie, w zdecydowanej większości wracają do palenia tytoniu. Dramat, po prostu dramat. A Big Tobacco liczy kolejne zyski.
Na tym tle wyjątkowo rozsądnie wygląda opublikowany wczoraj komunikat brytyjskiej agencji rządowej – Public Health England (PHE). Warto go przeczytać w całości, ale jeśli ktoś nie ma tyle czasu/ochoty, to postaram się go tutaj streścić w kilku punktach.
1. Nadal nie wiadomo, co konkretnie powoduje problemy z płucami. Nie wiadomo, czy powoduje go jeden czynnik czy też kilka. Nie wydaje się jednak prawdopodobne, żeby było to spowodowane długoterminowym używaniem e-papierosów, które w USA są znane od ponad 10 lat.
Część stanów USA w trybie natychmiastowym wprowadziła lub zamierza szybko wprowadzić zakaz używania aromatów w liquidach. Naszą [tzn. PHE – SCh] troskę budzi to, że tego typu działania mogą spowodować odstraszenie aktualnych palaczy od e-papierosów, a tych, którzy już chmurzą zachęcą do powrotu do palenia tytoniu.
2. Rady PHE:
– dla palaczy tytoniu: rzućcie to! Używanie e-papierosów podwaja wasze szanse na uwolnienie się od nałogu (w porównaniu z nikotynową terapią zastępczą)
– dla chmurzących liquidy nikotynowe: jeśli dodatkowo palicie zwykłe papierosy, rzućcie je i pozostańcie przy chmurzeniu, starając się w końcu porzucić nikotynę
– jeśli nigdy nie paliłaś/eś: nie zaczynaj używać e-papierosów
– jeśli używasz liquidów z CBD: uważaj, obserwuj, w razie problemów zdrowotnych szukaj pomocy
– jeśli używasz liquidów z THC (albo liquidów o nieznanym składzie, mogących zawierać THC): to może być naprawdę niebezpieczne. W przypadku problemów zdrowotnych zwróć się po pomoc, informując dokładnie, czego używałaś/eś.
3. Jeśli chodzi o e-papierosy, stanowisko PHE nie zmienia się. Jesteśmy pewni, że chmurzenie jest znacznie mniej szkodliwe niż palenie, które zabija rocznie 220 tys. Brytyjczyków [oraz 70 tys. Polaków – SCh].

 
4 Komentarze

Opublikował/a w dniu 30 października 2019 w ogólne

 

Tagi: , , ,

Huzia na Józia, czyli o narastającej medialnej nagonce na e-papierosy

Tak, jak już pisałem wcześniej – sytuacja z problemami w USA jest rozwojowa. Jak podaje Reuters, jest już 29 ofiar śmiertelnych (stan na 14.10), a ok. 1300 osób było lub jest hospitalizowanych. Niestety, można się obawiać, że to nie jest jeszcze ostateczny wynik. Trzeba jednak zauważyć, że pomimo tego, iż ta swoista „epidemia” rozpoczęła się ok. 4 miesiące temu, nadal jest ograniczona do terytorium USA. Nie ma żadnych doniesień z Wielkiej Brytanii, reszty Europy, Ameryki Południowej czy Australii. Ponadto, jak przyznało CDC niemal 90% przypadków dotyczy stanu po użyciu płynów zawierających THC, octan tokoferylu i inne substancje oleiste. Ale ani CDC ani FDA nie podaje jeszcze ostatecznej przyczyny, która powoduje te schorzenia płuc. Gdzieniegdzie można przeczytać o możliwym wpływie metali ciężkich, ale wydaje się to bardzo mało prawdopodobne. Grzałki kilka lat temu były znacznie gorsze jakościowo, a do tego prawie wszystkie są produkowane w Chinach i rozsyłane na cały świat. Wątpliwe, aby jakaś dziwna partia grzałek trafiła tylko do USA. Przy okazji – zwróćcie uwagę na bardzo wyważony tekst Reutersa – tonuje emocje, cytuje konkretnych ludzi. Bardzo rozsądny artykuł. Chciałoby się westchnąć: szkoda, że nie u nas.
Tymczasem nagonka na e-papierosy trwa w najlepsze – także w Europie. Kilka temu w serwisie zdrowotnym Gazety.pl ukazał się strasznie alarmistyczny tekst. Pozwolę sobie wrzucić tu tekst, który umieściłem tam jako mój komentarz.
Zacznijmy od tego, że autor(ka?) powinien nieco się douczyć chemii. Azotanów czy azotynów nie dodaje się do tytoniu „celem utwardzenia”. Jony nitrozonowe nie istnieją, nie ma też reakcji nitrozacji. Polecam pierwszy z brzegu podręcznik do chemii organicznej.
Ale teraz do samego badania: komentarz prof. Petera Hajka: Badania na gryzoniach nie przekładają się na wyniki na ludziach. Liczba myszy jest o wiele za mała, aby wyciągać jakiekolwiek wnioski. Stężenie aerozolu w powietrzu było gigantyczne, absolutnie nierealistyczne. Bardzo podobne wnioski wyciągnął niezależnie prof. Britton [ten sam, którego cytuje Reuters!]. Inni badacze podkreślają brak danych dotyczących stężenia nikotyny we krwi – poważny błąd metodologiczny. Zero danych dotyczących generowania aerozolu – bardzo możliwe, że powstawał on w warunkach znanych jako dry puff (czyli tzw. szmata w żargonie użytkowników e-papierosów).
No i najważniejsze – gdzie jest porównanie z działaniem dymu ze zwykłych papierosów?
Podsumowując: bezsensowne torturowanie biednych myszek, aby udowodnić z góry założoną tezę.

Jeszcze bardziej debilny (tak, to właściwe słowo) tekst ukazał się na wp.pl. Bo jak inaczej można skomentować zdanie: E-papierosy mogą zabijać nawet szybciej, niż standardowe wyroby tytoniowe. No i ten passus: Chociaż nie ma żadnych konkretnych informacji, jak powstaje dolegliwość powiązana ze śmiercią 26 osób i ciężkim uszkodzeniem płuc u kolejnych 1300, to jedno jest pewne. Spowodowały je e-papierosy.

Według mnie pewne jest coś innego – pan autor – Arkadiusz Stando – nie ma zielonego pojęcia o tym, o czym próbuje pisać. Chciałoby się powiedzieć: pilnuj, szewcze, kopyta! Nie godzi się komuś, kto się mieni dziennikarzem, pisać jakikolwiek tekst bez wcześniejszego zbadania sprawy albo skorzystania z konsultacji z ludźmi, którzy znają dany temat. Skądinąd zresztą wiem, że i w innym temacie (konkretnie Czarnobyl i Fukushima) tenże sam pan został zjechany z góry do dołu przez ludzi będących specjalistami w opisywanej tematyce.

Niestety, nawet czasopisma, które w założeniu są popularnonaukowe, też przyłączają się do chóru potępiających e-fajki (np. Focus, linka nie podaję, żeby nie propagować, można łatwo znaleźć). W sieci są kolejne dziesiątki, a może już nawet setki tekstów, w których kompletnie bezrefleksyjnie twierdzi się, że chmurzenie jest równie szkodliwe jak palenie tytoniu. Każdy taki tekst powoduje szerokie uśmiechy prezesów koncernów tytoniowych, jak też oczywiście ministrów finansów. Bo na pewno sporo ludzi przestraszy się i wróci do starych „dobrych” ćmików. Popłynie kasa do Big Tobacco, a dodatkowo z vat i akcyzy do budżetu.

 
1 Komentarz

Opublikował/a w dniu 15 października 2019 w ogólne

 

Tagi: , , , ,

Komentarz do spraw bieżących i pytań

To, co się aktualnie dzieje w USA, jest klasycznym przykładem tego, jak media rozdmuchują pewne wydarzenia i wyciągają kompletnie nieuprawnione wnioski z pewnych wydarzeń. Podsumujmy krótko znane fakty: jak do tej pory w USA w związku z problemami z płucami hospitalizowano ponad 500 osób, z czego 7 niestety zmarło. Istotną sprawą jest to, że te zachorowania obejmują tylko teren Ameryki. Nie było żadnych przypadków w Europie, Azji czy Australii, choć wszędzie tam są miliony użytkowników e-fajek.
Nadal nie ma pełnego obrazu klinicznego, brak też konkretnych danych dotyczących tego, co inhalowali poszkodowani. Z ujawnionych danych wynika, że osoby te używały liquidów zawierających kanabinoidy, kupionych od nielegalnych dostawców. Co najmniej w kilku przypadkach są informacje o tym, że w składzie tych liquidów był octan tokoferylu (czyli ester witaminy E, który ma charakter oleisty (choć z chemicznego punktu widzenia nie jest olejem).
Niestety, media jak zawsze kompletnie uprościły przekaz, skracając go do informacji, że e-papierosy zabijają. Co gorsza, podobny przekaz wyszedł od FDA oraz CDC, choć ta pierwsza agencja po silnej krytyce ze strony naukowców zdecydowanie zmieniła komunikat. Cóż z tego, skoro ten pierwszy poszedł w świat. Z danych statystycznych, które posiadam wynika, że 58% amerykańskiego społeczeństwa łyknęło to jak pelikany – winne są e-papierosy i kropka. Tylko 34% wskazuje, że winne są czarnorynkowe liquidy z marihuaną/THC. Ot, potęga mediów.
Polskie (i inne europejskie) media też szybko podchwyciły przekaz i walą w e-fajki ile wlezie. I tylko koncerny tytoniowe się z tego wszystkiego cieszą, a ich akcje idą w górę. Jeszcze większe wzrosty akcji zanotowano w Indiach, które zrobiły ostre cięcie i wyrzuciły w ogóle e-papierosy z rynku. To jest po prostu niewiarygodne – kraj, w którym pali grubo ponad 100 mln ludzi robi właśnie prezent firmom sprzedającym papierosy. Co więcej, ban jest natychmiastowy. Dystrybutorzy mają przekazać policji wszystkie zapasy, a jakakolwiek próba sprzedaży sprzętu lub liquidów zagrożona jest trzema latami więzienia. Jakie jest uzasadnienie rządu? Klasyka – chcemy powstrzymać „epidemię chmurzenia” wśród dzieci. Fajnie, niech smarkacze palą zwykłe ćmiki, na pewno na tym skorzystają. A rocznie w Indiach z powodu chorób odtytoniowych umiera ponad MILION ludzi.
Ale nie tylko tym jesteśmy straszeni. Od kilku dni jest histeria związana z jednym konkretnym związkiem chemicznym o nazwie pulegon. Jest to naturalny składnik wielu olejków eterycznych stosowanych w kosmetyce i (uwaga!) aromaterapii. Nie wdając się w szczegóły – aby mógł zaszkodzić komuś, kto używa aromatów miętowych, musiałby być inhalowany w ilości setek mililitrów dziennie! Co ciekawe, FDA wprowadza od 2020 roku zakaz stosowania pulegonu, ale tylko syntetycznego. Naturalny nie będzie podlegał zakazowi. Nieco dziwne, prawda?
Jedna istotna sprawa – w komentarzach naukowców znających się na tych sprawach przewija się jedno zastrzeżenie. Naturalny olejek miętowy powinien przed użyciem go do produkcji podlegać trzykrotnej destylacji frakcyjnej. Dopiero taki produkt zawiera akceptowalną ilość pulegonu. Będę się musiał dokładniej przyjrzeć tej sprawie. Czekam też na komentarze dwóch specjalistów – prof. Polosy i dr. Farsalinosa. Jak dowiem się czegoś więcej, na pewno was poinformuję.

 
13 Komentarzy

Opublikował/a w dniu 23 września 2019 w ogólne

 

Tagi: , , ,

Amerykańskie problemy – ciąg dalszy

Kryzys w USA trwa. Do tej pory zarejestrowano już niemal 500 przypadków osób hospitalizowanych w związku z problemami z układem oddechowym. Sześć osób niestety zmarło, ale część z nich (dane są sprzeczne) to ludzie, którzy już wcześniej chorowali na płuca i ich śmierć trudno wprost powiązać z używaniem e-papierosów. Na razie nie ma ostatecznego rozstrzygnięcia, co powoduje tę epidemię. Wiadomo tyle, że wszyscy chorzy używali liquidów kupowanych ze źródeł nielegalnych. Czasem były to produkty no-name, ale znane są też przypadki bezczelnego podrabiania produktów dostępnych legalnie na rynku. W związku z tą sprawą zatrzymano mężczyznę w Wisconsin. Władze zarzucają mu kierowanie 10-osobową grupą produkującą i wprowadzającą na rynek tysiące porcji (dziennie!) nielegalnych płynów z THC.
Z kolei władze stanu Nowy Jork podejrzewają, że na problemy zdrowotne tych nieszczęśników mógł mieć jeden ze składników liquidów, a mianowicie octan tokoferylu (ester witaminy E). Związek ten zachowuje się jak olej i jako taki stosowany jest w dermatologii, a także doustnie, ale absolutnie nie powinien być inhalowany. Podkreślam, że jest to wstępne doniesienie, nie zostało ostatecznie potwierdzone ani przez CDC ani FDA.
Tymczasem w mediach amerykańskich trwa prawdziwa histeria, że e-papierosy zabijają. W kolejnych miastach i stanach słychać głosy, że trzeba zakazać liquidów smakowych, bo one przyciągają dzieci do wapowania. Ba, prezydent Trump wpadł 11.09 na pomysł, aby taki zakaz obowiązywał na poziomie federalnym, czyli w całych Stanach. To już naprawdę chory pomysł. Kto na tym skorzysta? Oczywiście firmy produkujące zwykłe papierosy, ale przede wszystkim szara strefa i czarny rynek. Natura nie znosi próżni, więc ludzie będą się zaopatrywać w smakowe liquidy gdzie tylko się da.
Obawiam się jeszcze jednego – domorosłych eksperymentatorów. Obym nie był złym prorokiem, ale na pewno szybko ktoś wpadnie na pomysł, że do bezsmakowych baz czy liquidów można dodać aromatów spożywczych – cynamonowych, waniliowych czy cytrynowych. Problem w tym, że większość tych eksperymentatorów nie będzie analizować etykiet, a większość aromatów na rynku produkowana jest na bazie oleju. Tylko część jest na glikolu propylenowym. A dodanie aromatu zawierającego olej może skutkować nieszczęściem – bo one są przeznaczone do spożycia, a nie do inhalacji. Z deszczu pod rynnę.
Niestety, prawdopodobnie nasi decydenci szybko wpadną na podobne pomysły. Atak na e-fajki będzie i tutaj się nasilał. W kolejnym wpisie będzie właśnie trochę o tym, jak to wygląda w ostatnich dniach. W skrócie: ponuro. Niestety.

 
5 Komentarzy

Opublikował/a w dniu 13 września 2019 w ogólne

 

Tagi: , , , ,

Czyżby schyłek chmurzenia w USA?

Dość zaskakujące dane zaprezentował amerykański profesor zajmujący się redukcją szkód spowodowanych paleniem tytoniu, Brad Rodu. Opierając się na danych zbieranych dla CDC (Centra Kontroli i Prewencji Chorób) analizuje on trendy statystyczne amerykańskiego świata waperskiego. Rzućcie okiem na wykres, który jest tam prezentowany. Widać dość wyraźnie, że czas eksplozji liczby chmurzących mija. Od 2014 roku następuje stopniowy spadek liczby ludzi używających EIN. I nie jest to spadek w granicach błędu statystycznego. Od 2014 roku ubyło 2 miliony – sporo, bo jest to ponad 20%. Od roku 2016 do 2017 ubyło ich niemal milion. Dużo, bardzo dużo.
Patrząc na dane z 2017 – 1/3 z aktualnie chmurzących to byli palacze. To jest duży sukces. Niestety, niemal 50% chmurzących w 2017 nie rzuciło palenia, a więc są oni hybrydowcami. 17% to osoby, które nigdy wcześniej nie paliły. I ta ostatnia liczba na pewno będzie cytowana przez przeciwników chmurzenia, z komentarzem „a widzicie, używają tych e-fajek, chociaż wcześniej nie palili”. Jakiś odsetek zapewne zaczął chmurzyć dla szpanu, ale podejrzewam, że wielu młodych zamiast używać EIN zaczęłoby palić zwykłe papierosy.
Ogólnie rzecz biorąc propagandziści anty-EIN pewnie odtrąbią sukces. Nasi rządzący też by na pewno piali z zachwytu. Wszyscy oni jednak zapominają o jednym – większość tych, którzy porzucili e-fajki wróciło do palenia zwykłych papierosów. I to tak naprawdę jest tragiczne. Wielu z nich umrze z powodu chorób odtytoniowych – i to właśnie propagandziści anty-EIN będą za to odpowiedzialni.
Zastanawiam się, jak podobne dane wyglądają dla Polski. Podejrzewam, że nikt takich badań nie prowadzi, a szkoda. Mam nadzieję, że zobaczymy dane dla Wielkiej Brytanii, w której podejście do e-fajek przeewoluowało w dobrą stronę.
A Wy jak uważacie? Czy u nas trend jest podobny do amerykańskiego? I czy jest szansa na taką normalność, jak w UK?

Ceterum censeo Directiva Tobaccorum delendam esse!
(A poza tym uważam, że Dyrektywa Tytoniowa winna być zniszczona!)

 
10 Komentarzy

Opublikował/a w dniu 29 lipca 2018 w ogólne

 

Tagi: ,

Czy są granice hipokryzji i bezczelności?

Mam już swoje lata. Wydawało mi się, że nie wydarzy się już nic takiego, czego nie będę potrafił szybko skomentować. A jednak… od dwóch dni nie bardzo wiedziałem, co napisać. A muszę. Przejdźmy więc do konkretów.
Otóż w USA ukazało się niedawno ogłoszenie firmy, która rekrutuje osoby, mające zdiagnozowany nowotwór jelita grubego lub zwyrodnienie plamki żółtej (taki mały, ale ważny element w oku). Istotne przy tym jest to, żeby te osoby były ex-palaczami zwykłych papierosów, którzy od co najmniej pół roku używają e-papierosów albo tytoniu bezdymnego. Ważne jest też to, żeby uznawali oni wcześniej, że przechodząc na e-fajki będą mniej narażeni na nowotwory i inne ciężkie choroby, a pomimo to zachorowali po ich używaniu (istotny aspekt kolejności czasowej: analogi → e-fajki → nowotwór).
Jeśli ktoś zostanie zakwalifikowany, dostanie 2500 $ oraz zwrot kosztów podróży do miejsca, gdzie wezmą udział w kręceniu filmów na potrzeby kampanii reklamowej.
Sprawa jest bardzo klarowna: chodzi dokładnie o wykazanie, że pomimo tego, że ktoś rzucił analogi, zachorował. Przekaz jednoznaczny – e-papierosy szkodzą.
Brzmi jak ponury żart? To prawda, ale żartem bynajmniej nie jest. Samo ogłoszenie, jak też komentarze możecie zobaczyć na przykład tutaj albo tutaj.
Kto wpadł na tak kretyński pomysł? Big Tobacco czy Big Pharma, którym uciekają zyski? Nieee… to nie jest żadna inicjatywa prywatna, to niezależna (podobno) agencja rządowa USA podlegająca ichniemu Ministerstwu Zdrowia – CDC (Centrum Zwalczania i Zapobiegania Chorobom).
Nie zlecają badań, nie prowadzą analizy publikacji światowych. Po co, przecież lepiej wyrzucić kasę na filmy, które potem zostaną zamieszczone u nich na stronie. A przy okazji, zgodnie z powiedzeniem, że kropla drąży skałę, umacniać wrażenie, że te wszystkie nieszczęścia zdrowotne są też wywoływane przez te potworne e-papierosy. Kto by tam dbał o dowody naukowe, skoro są przekazy medialne. Nie zdziwię się, jeśli CDC postawi przed gmachem pomnik ich duchowego ojca, dr. Goebbelsa.
Wydawało mi się, że są pewne granice hipokryzji i bezczelności.
I miałem rację – wydawało mi się.

 
11 Komentarzy

Opublikował/a w dniu 16 Maj 2014 w ogólne

 

Tagi: , ,