Nie, moi drodzy, to nie jest dowcip na Prima Aprilis. To się dzieje dziś, tu i teraz. Wieści z Indii są co najmniej szokujące, a sytuacja poważna, bardzo poważna. Dziś delegaci z Indii, Tajlandii, Kenii i Nigerii zaproponowali w dokumencie COP7 poprawkę, zgodnie z którą WHO ma globalnie zakazać używania EIN. Nie muszę chyba dodawać, że wszystkie te cztery kraje mają wielkie plantacje tytoniu.
Jak na razie wszystkie informacje są szczątkowe, ale podawane przez ludzi, którzy na miejscu monitorują sytuację. Nic nie wiadomo o treści tej poprawki ani też o tym, jaki wywołała oddźwięk wśród innych państw. Jak tylko będę miał jakieś nowe wieści, będę się nimi dzielił.
Chore to wszystko… po prostu chore.
Archiwa tagu: COP7
PILNE! Z ostatniej chwili: na COP7 padła propozycja CAŁKOWITEGO ZAKAZU E-PAPIEROSÓW
Horror na COP7 w Indiach – dziennikarz z USA usunięty siłą z obrad
Na początek – pilne wieści z pierwszego dnia konferencji COP7, które napłynęły w poniedziałek po południu. Czyli – w dużym skrócie: dziennikarze won z sali, jesteście nam niepotrzebni. Dziewczyna (z mediów kanadyjskich) pyta delegatów Kanady o powody tej decyzji. Najpierw pani delegatka uchyla się od komentarza, potem mówi, że po obradach. Bardziej rozmowny jest drugi pan, przedstawiciel organizacji walki z rakiem, który mówi, że był już precedens [to prawda, było to na COP6 w Moskwie] i że chodzi tutaj o Big Tobacco. No cóż, zapewne pan miał na myśli zupełnie coś innego niż wyszło. Bo tak naprawdę pan delegat rzucił przekaz: to Big T nam kazało obradować za zamkniętymi drzwiami, bo musimy raz na zawsze rozprawić się z ENDS/ENNDS. Dziewczyna podsumowuje to bardzo dobrze: kilkadziesiąt milionów Kanadyjczyków wysłało delegację do Indii, gdzie będą zapadać decyzje wiążące na 6 miliardów ludzi na świecie, a potem delegacja ta zagłosowała za tym, aby media wywalić. Czego oni się boją? Nie musicie odpowiadać, to jest typowe pytanie retoryczne.
Drugi dzień konferencji pokazał, że określenie „wywalić media” nie jest tam przenośnią. Amerykański dziennikarz, Drew Johnson został siłą usunięty z sali obrad. Nota bene – usiadł na jednym z krzeseł będącym zarezerwowanym dla… przedstawicieli mediów. Zobaczcie zresztą film na linkowanej stronie. Przypominam – konferencja jest m.in. z naszych podatków, bo finansuje to WHO, a więc agenda ONZ, na którą składają się wszystkie kraje świata.
Co będzie dalej – zobaczymy.
Ceterum censeo Directiva Tobaccorum delendam esse!
(A poza tym uważam, że Dyrektywa Tytoniowa winna być zniszczona!)
Konferencja w Indiach, czyli o tym, kto nas reprezentuje na COP7
W chwili, gdy piszę te słowa, w New Delhi trwają już obrady przedstawicieli krajów, będących członkami FCTC (Framework Conference of Tobacco Control – jest to agenda WHO). W trakcie tych obrad będą podejmowane decyzje dotyczące polityki w sprawach tytoniu, ale oczywiście także EIN. Trochę o tym pisałem miesiąc temu. Więcej napiszę wtedy, gdy dotrą stamtąd jakieś konkretne informacje.
Dziś chciałem tylko napisać kilka słów o polskiej reprezentacji, która pojechała tam na wyciecz obradować. Na szczęście informacje te są jawne i skład możemy zobaczyć tutaj. Szefową jest pani Lilianna Michalik, o której nieco informacji możemy z kolei zasięgnąć z jej osobistego profilu na LinkedIn. Pani Michalik nie jest lekarzem, nie ma zresztą żadnego wykształcenia medycznego. Ukończyła w 2005 roku na UJ studia z zakresu geografii ekonomicznej, następnie licencjat na SWPS i jakąś podyplomówkę (chyba) na Uniwersytecie Warszawskim. Wygląda więc na to, że pani ta ma trzydzieści kilka lat – chyba nieco mało jak na przewodniczenie reprezentacji tak dużego kraju na ważnej światowej konferencji. Reszta delegacji obejmuje m.in. – uwaga – dwóch przedstawicieli ministerstwa finansów od akcyzy. Klarowne? Dla mnie aż za bardzo. Dla porównania spójrzcie na listę przedstawicieli Niemiec – tam są tylko spece od zdrowia oraz jeden chemik od oceny ryzyka. Specjaliści od podatków są w delegacjach takich krajów jak Kazachstan, Iran, Kirgizja, Liberia, Sri Lanka czy Wietnam. No to jak – zmierzamy równym krokiem w kierunku krajów zwijających się?
Czekam na wieści z Delhi – powinny zacząć napływać już jutro. Skomasuję je, podsumuję i napiszę o tym parę akapitów.
Ceterum censeo Directiva Tobaccorum delendam esse!
(A poza tym uważam, że Dyrektywa Tytoniowa winna być zniszczona!)
Najwyższa pora zadać pytanie: co dalej?
Wspominałem niedawno o tym, że powstała sieć stowarzyszeń zrzeszających chmurzących, znana pod skrótem INNCO. Są w niej w tej chwili 22 organizacje krajowe, ale – niestety – nie ma reprezentacji Polski. A przecież z ponad milionem chmurzących jesteśmy dość znaczącym elementem tego krajobrazu. Formalnie od lipca 2014 istnieje Stowarzyszenie Użytkowników E-Papierosów – SUEP Waper, ale… no właśnie. Działalność jego rozpoczęła się jakiś czas temu, miało miejsce kilka akcji, w tym lutowe zbieranie podpisów pod petycją do pani premier, jak też udział w konsultacjach projektu ustawy. Przedstawiciele SUEP brali też udział w kilku audycjach radiowych i jednej telewizyjnej, ale tak naprawdę od wielu miesięcy nic więcej się nie dzieje.
To prawda, że sprawa ustawy jest już na tym etapie zamknięta, ale to naprawdę jeszcze nie jest koniec całej walki. Już za kilka miesięcy wejdą w życie odroczone przepisy o maksymalnej pojemności butelek itp. Co będzie dalej, trudno powiedzieć. Za kilka dni zaczyna się w Indiach posiedzenie FCTC, które zapewne wytyczy pewne kierunki dalszych działań WHO. I chyba nikogo nie muszę przekonywać do tego, że decyzje te nie będą specjalnie pozytywne dla użytkowników. INNCO wysyła tam swoich ludzi, a więc chce aktywnie coś robić. Chwała im za to, bo jest to wyprawa daleka i raczej droga.
Przyszedł czas spytać was wszystkich: czy już na dobre odpuszczamy? Chciałbym to wiedzieć, bo dokładnie za miesiąc jestem na spotkaniu z koordynatorką Steering Group INNCO, panią Judy Gibson. I na pewno padnie tam pytanie o Polskę. Chcę mieć jasność,aby bez problemu przekazać jej informacje. Co robimy? Rewitalizujemy SUEP? Zakładamy nowe stowarzyszenie (to oczywiście wiąże się z przejściem od zera całej drogi rejestracyjnej)? A może odpuszczamy i nie robimy nic?
Chciałbym, abyśmy w najbliższych dniach na ten temat podyskutowali i może nawet doszli do jakichś wniosków.
Ceterum censeo Directiva Tobaccorum delendam esse!
(A poza tym uważam, że Dyrektywa Tytoniowa winna być zniszczona!)
INNCO – warto zapamiętać ten skrót
Chmurzący na całym świecie zrzeszają się w krajowych organizacjach, które starają się walczyć o ich prawa. Jedne z nich działają bardzo prężnie, jak francuska AIDUCE, niemiecka IG-ED, brytyjska NNA-UK czy też amerykańska CASAA, w innych państwach niespecjalnie widać ich działalność. Do tych ostatnich należy też niestety Polska, ale o tym za chwilę.
Już jakiś czas temu zaczęła rodzić się idea powołania czegoś w rodzaju ogólnoświatowego zrzeszenia tych organizacji, zgodnie z klasyczną zasadą, iż w jedności siła. Po okresie rozmów wstępnych nastąpił czas na działanie. W czerwcu br. sformułowano konkretne założenia ponadpaństwowej sieci INNCO – International Network of Nicotine Consumer Organisations. Obecnie w jej strukturach działa jak na razie 19 organizacji z Europy, Ameryki Północnej i Południowej, Australii i Nowej Zelandii. Reprezentują oni społeczność ponad 20 milionów chmurzących na całym świecie. To już jest jakaś siła.
Bardzo dobrze, że ta sieć powstała i już zaczęła działać. Dzięki temu można było stworzyć dokument będący odpowiedzią na omawiany tu już na blogu raport na listopadową konferencję FCTC. Można się z nim zapoznać w zakładce „Published Documents”. Tam też znajdziecie kilka innych bieżących dokumentów INNCO. Polecam też szczególnie dokument UK Centre for Tobacco and Alcohol Studies, który bardzo szczegółowo omawia raport WHO – INNCO w pełni popiera to stanowisko.
I jeszcze tylko krótko na temat tego, kto personalnie stoi za tą siecią – szefową jest niezmordowana Judy Gibson, kobieta wielu talentów i wielu zawodów. Przewodzi ona grupie wiodącej, czyli Steering Group. Pełen skład tego zespołu będzie znany niebawem. Wysoce prawdopodobne jest, że będzie tam także polski przedstawiciel.
Trochę tylko głupio, że nasze krajowe stowarzyszenie SUEP Waper zapadło nieco w sen letnio-jesienny. Mam cichą nadzieję, że jednak się obudzi. Cały czas brakuje ludzi, którzy chcieliby choćby trochę czasu poświęcić na działanie dla społeczności chmurzących. Garstka osób nie bardzo poradzi sobie z tym wszystkim, a czasy nie będą łatwiejsze, lecz trudniejsze, zdecydowanie trudniejsze. Może więc ktoś jednak zdecyduje się trochę podziałać?
Ceterum censeo Directiva Tobaccorum delendam esse!
(A poza tym uważam, że Dyrektywa Tytoniowa winna być zniszczona!)
Kilka(set) słów o konferencji FCTC w Indiach (XI/2016) i o hipokryzji władzy
Już za niecały miesiąc odbędzie się kolejna konferencja WHO dotycząca FCTC czyli Ramowej Konwencji o Ograniczeniu Użycia Tytoniu. Nazywamy ją skrótowo COP 7, ponieważ to siódme z kolei spotkanie. Myślę, że warto przybliżyć nieco tematykę tego spotkania, bo może ono mieć znaczący wpływ na sytuację wszystkich chmurzących, w tym oczywiście tych z Polski. Zwrócił na to uwagę już refurbished, w komentarzu do mojego poprzedniego wpisu. „Nasi” już przewidują, co tam zostanie uchwalone i bardzo ich to zapewne cieszy. Można się tylko domyślać, że polska delegacja, która sobie pojedzie na egzotyczną wycieczkę do Delhi radośnie przyklepie wszystkie ustalenia, po czym uda się na zasłużone zwiedzanie stolicy Indii. Ale, ad rem.
Podstawowym dokumentem, który nas dotyczy jest ten, który odnosi się do punktu 5.5.2 i dotyczy bezpośrednio ENDS/ENNDS. Tu pewna uwaga nomenklaturowa: większość zapewne zna skrót ENDS – Electronic Nicotine Delivery System (Elektroniczny system dozowania nikotyny). Czym w takim razie jest ENNDS? Ano to jest Electronic Non-Nicotine Delivery System, czyli system dozowania tego, co nikotyny nie zawiera. Czujecie już o co chodzi? Ja też.
Na co warto zwrócić uwagę w linkowanym dokumencie? Popatrzmy na punkt 6 – znajdziemy tam informacje o tym, jak duży jest rynek EIN. Szacuje się, że w 2015 było to 10 mld $. Ponad połowa rynku to USA, ale wśród krajów mających największe udziały jest także wymieniona Polska. No ale to czysta ekonomia, do której odniosę się jeszcze później, we fragmencie dotyczącym podatków.
Przejdźmy do pkt. 7, w którym omawiane są zagrożenia zdrowotne związane z używaniem ENDS/ENNDS. Warto zwrócić uwagę, że mowa tam o zagrożeniach – nie o potencjalnych czy możliwych, ale traktowanych jako pewnik. I mamy tam wymienione m.in. nitrozoaminy (TSNA). Na miły Bóg – skąd nitrozoaminy w przypadku liquidów beznikotynowych? Przecież za taki tekst student drugiego roku chemii czy medycyny powinien wylecieć z kolokwium. Na tej samej liście znajdują się też wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne (PAH), które co prawda znajdowano w aerozolu generowanym przez e-fajki, ale było ich znacznie mniej niż w powietrzu, którym wszyscy oddychamy – o tym dokument WHO milczy. Co prawda w następnym punkcie przyznają, że tych wszystkich substancji jest mniej lub znacznie mniej niż w dymie tytoniowym, ale brzmi to raczej cienko.
W punkcie 10 jest straszenie dodatkami aromatyzującymi – one też są zabójcze. Z kolei w punkcie 11 mamy epokowe odkrycie: wyobraźcie sobie, że spece z WHO stwierdzili, że aerozol nie jest całkowicie obojętny dla zdrowia. Geniusze! Dalej jest o tym, że aerozol z EIN może być potencjalnie szkodliwy dla osób postronnych. Potencjalnie! Słowo-klucz, używane zawsze wtedy, gdy nie ma się żadnych realnych naukowych dowodów.
W punktach 16 i 17 autorzy komentują, że w zasadzie mało jest dowodów, że EIN pomagają rzucić palenie tytoniu. Tak, moi drodzy – te setki tysięcy ludzi na świecie nie są dla nich żadnym dowodem. My po prostu nie istniejemy.
Dalej próbuje się udowodnić, że e-fajki przyciągają wielką liczbę nieletnich. No tak, bo zwykłych papierosów oni nigdy nie palili i palić nie będą, jak im się dostęp do EIN odetnie. Nieletnich zresztą też przyciągają wszelkie aromaty, więc to też samo zło.
Bardzo istotny jest kolejny rozdział, dotyczący możliwości regulacji kwestii związanych z EIN. WHO postuluje zakazy sprzedaży, ale też posiadania ENDS/ENNDS przez młodzież. Zauważcie, że mamy tutaj zarówno liquidy nikotynowe, jak też zerówki. Te zakazy akurat nie są bardzo głupie, chociaż można być pewnym, że i tak będą łamane, a część młodych będzie palić zwykłe fajki. Czy o to właśnie chodzi regulatorom?
Patrzę na to wszystko, co zapisano w tym dokumencie i tak sobie myślę: najpierw WHO zrównało palenie tytoniu z chmurzeniem, ale wtedy tylko obowiązywał skrót ENDS. Teraz jak diabeł z pudełka wyskoczyły beznikotynowe ENNDS i też zostały wpakowane do jednego worka. Te same obostrzenia, te same zakazy. No i docelowo te same podatki, o czym wprost możemy przeczytać w punkcie 29d. Zauważcie jakie tam jest ciekawe uzasadnienie – podatek po to, aby nieletnich nie było stać na e-fajki/liquidy. No zaraz, przecież raptem kilka linijek wyżej jest zalecenie wprowadzenia zakazu sprzedaży tymże nieletnim. Czy oni naprawdę myślą, że my tego nie wychwycimy? Ja powiem wprost: chodzi o to, aby dołożyć kolejnych obciążeń tym, którzy wyzwolili się z nałogu palenia tytoniu i przestali się dokładać do akcyzy.
Ciekawy jest też fragment w punkcie 32, a szczególnie podpunkt „d” o zapobieganiu konfliktu interesów przedstawicieli władz oraz osób przez władze zatrudnianych. Właśnie na taki zapis powoływali się przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia odmawiając uczestnictwa w naukowej konferencji Global Forum on Nicotine. Przypomnę tylko, że konferencja nie była organizowana ani sponsorowana przez branżę – prof. Stimson skutecznie broni się przed tym od samego początku. Ciekawe, że nie ma podobnych zapisów, jeśli chodzi o branżę farmaceutyczną. Big Pharma radośnie sponsoruje kongresy medyczne, w których równie radośnie biorą udział przedstawiciele władz. Żeby nie być gołosłownym – przykład, którego znalezienie zajęło mi 30 sekund. Kongres Wyzwań Zdrowotnych – pan prelegent Konstanty Radziwiłł – a tutaj sponsorzy. A całość objęta patronatem honorowym Ministerstwa Zdrowia. W takiej sytuacji pecunia non olet?
Tak jak już pisałem, za miesiąc wszystko zostanie podpisane i przyklepane. I wtedy dokument końcowy będzie służył jako bardzo wygodna wymówka przy uchwalaniu kolejnych, coraz bardziej restrykcyjnych dyrektyw i ustaw. Będzie padał argument: ale przecież tak uchwaliła Światowa Organizacja Zdrowia.