Jak się okazuje, już w 1913 roku zdawano sobie sprawę z tego, że tak naprawdę nie tylko nikotyna ma negatywne działanie na organizm człowieka. Prawidłowo zdiagnozowano, że w dymie tytoniowym obecny jest cyjanowodór (HCN), znany wtedy bardziej pod nazwą kwasu pruskiego, jak też tlenek węgla (CO), który w tamtych czasach nosił brzmiącą dziś dość archaicznie nazwę „niedokwas węgla”.
Rozwiązaniem tego toksycznego problemu miała być wata Salvesol, której reklamę znalazłem w przepastnych zasobach Internetu. W tekście sławiącym jej zalety producent powołuje się na pozytywną opinię profesora Antoniego Marsa – wydaje się, że chodzi tu o znamienitego ginekologa i położnika, profesora i rektora Uniwersytetu Lwowskiego.
Twórcą waty Salvesol był Władysław Bełdowski, magister farmacji i chemik. Była to postać niezwykła, ale o tym może napiszę przy innej okazji. Krakusy mogą skojarzyć pana Bełdowskiego z nazwą HERBEWO (budynek przy Alei Trzech Wieszczów). Była to spółka akcyjna produkująca m.in. bardzo popularne gilzy do papierosów, jak też oczywiście… watę Salvesol.
Wata mogła być też stosowana w szklanych cygarniczkach, które w tamtych czasach były bardzo popularne. Starsi czytelnicy bloga też pewnie je pamiętają.
Jednocześnie mamy ostrzeżenie przed tanimi podróbkami waty, w której stosuje się anilinę (fuj!) oraz kurkumę (chyba tylko po to, aby zabarwić watę na żółto). Jak więc widać, liche podróbki porządnych towarów to nie wymysł ostatnich czasów.
Niestety, pomimo poszukiwań w źródłach, nie udało mi się znaleźć żadnych informacji na temat tego, czym impregnowana była owa wata. A mogłoby to być dość ciekawe.
(c) by Mirosław Dworniczak
Jeśli chcesz wykorzystać ten tekst lub jego fragmenty, skontaktuj się z autorem.
Kaznodzieja
30 sierpnia 2013 at 10:13
Pamiętam watę w szklanych lufkach u rodziców- widać było po jej brunatnym kolorze jaki syf wdycha palacz. Niestety pomimo tych widoków zacząłem jednak palić. Ale to już przeszłość:) Ps. Wata w tamtych czasach była towarem reglamentowanym i przysługiwała tylko odpowiednia ilość na członka rodziny. Pamiętam stanie w kolejce: mamuśka, siostra, dwóch braci i ja i to oburzenie „wczesnych moherów”, bo nam 5x przydział waty się należał 🙂