RSS

Archiwa tagu: historia

10 lat minęło

W cieniu pandemii koronawirusowej po cichu obchodzę dziesięciolecie tego bloga. W sumie szmat czasu, prawda? Krajobraz z e-fajkami zmienił się od tamtego czasu bardzo. Przy tej okazji chciałem Was zachęcić do napisania kilku słów własnych wspomnień. Pamiętacie kiedy zaczęliście swoją przygodę? Jakiego sprzętu używaliście i jakiego stężenia nikotyny? Czy było wam łatwo porzucić palenie? A może odezwą się też tacy, którzy są całkowicie wolni od nałogu palenia i uzależnienia od nikotyny (bo to jednak nie to samo).
Kilka słów o statystykach, choć tak naprawdę nie są one najważniejsze. Do tej pory miałem tu 4,1 mln odwiedzin (czyli ok. 1100 dziennie), zostawiliście 12,5 tys. komentarzy, wiele z nich było bardzo istotnych. Blog jest po polsku, a więc zakładam, że większość czytelników to rodacy (choć wiem, że trochę ludzi czyta mnie z użyciem translatora). Ciekawe jest to, że zanotowano wejścia ze 163 krajów! Te najbardziej egzotyczne to np. Gabon, Belize, Aruba czy Nepal, ale z dużym zdziwieniem zobaczyłem na tej liście np. Watykan 😉 Najwięcej (poza Polską) było z Wielkiej Brytanii, USA, Niemiec oraz Irlandii. No cóż, nasi są wszędzie.
Ale wróćmy do wspomnień. Kto pamięta czasy, gdy prawie każda firma stawiała sobie za punkt honoru robienie sprzętu z innym gwintem niż inne? A wyciskanie resztek liquidu z watek i pranie tychże? I kto jeszcze pamięta, do czego służył spinacz? Na czym polegała metoda kapturkowa napełniania kartomizerów?
Zobaczcie, jak to wszystko przez tę dekadę ewoluowało. Przeciętny e-fajek dostępny dziś w porównaniu z tamtymi sprzed 10 lat to jak BMW X5 przy Trabancie. O pojemności akumulatorów przez litość nie wspomnę. Opowiecie, jak to było z waszym sprzętem? Jak myślicie – co będzie za 10 lat?
Niestety, nie wiemy jak rysuje się przyszłość e-papierosów. Już za 2 miesiące wchodzi akcyza na wszelkie liquidy, premiksy, aromaty itp. Podejrzewam, że rząd z radością ją wprowadzi, bo pożąda naszej kasy. Co będzie dalej z rozmaitymi kwestiami – nie wiadomo. Ministerstwo Zdrowia, ale także wielu lekarzy jest całkowicie nieprzemakalne, jeśli chodzi o przyjmowanie danych z publikacji naukowych. Mają już od lat ustalone stanowisko i nie zamierzają go zmieniać. I to jest bardzo smutne. Nie bardzo wiem, co musiałoby się stać, aby ktokolwiek tam zaczął choćby dyskutować na te tematy z naszym środowiskiem.
Nic to, moi drodzy. Jak to śpiewał Wojtek Młynarski – „Róbmy swoje”.

 
19 Komentarzy

Opublikował/a w dniu 30 kwietnia 2020 w ogólne

 

Tagi: ,

O Handlarzach Śmiercią i pewnym medalu

Zacznę może od osobistego wspomnienia. W dawnych czasach chodziło się czasami do sklepów Pewex – aby mieć namiastkę mitycznego Zachodu i pooddychać wielkim światem. Dość często na ścianach Peweksu można było zobaczyć typowo amerykańskie reklamy papierosów – zwykle były to Marlboro, z postacią kowboja w charakterystycznym kapeluszu (Marlboro Country), ale potem pojawiły się także plakaty reklamujące papierosy Winston. W tych drugich też był przedstawiany typowy twardziel z papierosem – zwykle w górach, przy śmigłowcu czy w jakichś innych ekstremalnych sytuacjach – zawsze z nieodłącznym ćmikiem.
Twarzą Winstona był David Goerlitz, typowy macho. Dość szybko właściciele RJ Reynolds pożałowali tego wyboru. David, sam palący 2-3 paczki dziennie i zarabiający na reklamie wielką kasę, poszedł po rozum do głowy. Jak sam wspomina, na jednym ze spotkań z zarządem RJR rzucił pytanie: wy nie palicie? Odpowiedź była bardzo konkretna – nie palimy tego g***, my tylko je sprzedajemy. No i to wystarczyło. David, nie bez trudu, rzucił palenie w 1988 roku i stał się szybko ikoną ruch antytytoniowego. Oczywiście odwrócił się od Big Tobacco. Został nawet w 1990 roku doceniony przez WHO – dostał od tej organizacji bardzo ważne odznaczenie – Medal Honoru.
Jeśli ktoś chciałby poczytać o tej całej historii, niech zajrzy tutaj.
A moment wręczania medalu uwidoczniono na tym zdjęciu (David zezwolił na jego publikację w sieci).
medal of honor
No dobra, ktoś pewnie spyta dlaczego wspominam to wszystko. Ano, David z dużą radością powitał e-fajki. Przyjrzał się też działaniom ruchów antytytoniowych i temu, jak one walczą ze zdwojoną siłą z chmurzeniem, a już znacznie mniej z paleniem analogów. No i wczoraj w grupie Vapers Network na FB przeczytałem, że David Goerlitz odesłał szefowej WHO, pani Margaret Chan swój Medal Honoru z dość dosadną radą, aby wsadziła go sobie tam, gdzie słońce nie dochodzi (I just sent it back to the WHO’s Director General and advised her to put it where the sun does not shine.) Dodał, że są to straszni ludzie, nowi Handlarze Śmiercią (These are just horrible, horrible people and are the new Merchants of Death).
Wątpię, aby ten news pojawił się na stronie WHO. W oficjalnych mediach też pewnie go nie znajdziemy, dlatego uważam, że warto go rozpowszechniać naszymi kanałami. No i jak do tej pory nie wiemy, czy pani Chan zdecyduje się na publikację zdjęć z upychania medalu w miejscu wspomnianym chwilę wcześniej.
David – chapeau bas!

Ceterum censeo Directiva Tobaccorum delendam esse!
(A poza tym uważam, że Dyrektywa Tytoniowa winna być zniszczona!)

 
5 Komentarzy

Opublikował/a w dniu 16 października 2015 w ogólne

 

Tagi: , , ,

Błędy przeszłości – naprawić czy popełnić kolejne?

Niniejszy wpis poddaję pod rozwagę decydentom wszelakim – krajowym i europejskim.

Amerykański filozof i poeta, George Santyana mawiał, że ci, którzy nie pamiętają przeszłości, skazani są na jej powtarzanie. Jest to prosta i bardzo prawdziwa myśl. W szczególności dotyczy to także błędów przeszłości. Szkoda je powtarzać, ponieważ nie prowadzi to w dobrym kierunku.
Jaki ma to wszystko związek z e-papierosami? Ano ma, i to dość duży. Jesteśmy na początku roku 2014, w ciągu kilku miesięcy rozstrzygną się losy dyrektywy tytoniowej. Nadal nie wiadomo, jak to wszystko się skończy. Urzędnicy naciskają, aby jak najbardziej ograniczyć prawa użytkowników. Nie słuchają opinii specjalistów, którzy mają coraz więcej dowodów na zdecydowanie mniejszą szkodliwość w porównaniu z analogami.
I tu właśnie warto wspomnieć o aspekcie historycznym. W 1992 roku Unia Europejska zakazała sprzedaży snusu – specjalnej formy tytoniu, którego się nie pali, lecz umieszcza w ustach za wargą, aby ślina powoli wypłukiwała nikotynę.
Wyjątek od zakazu uczyniono dla Szwecji i Norwegii, w których to krajach snus był zawsze bardzo popularny. Snus jest uznawany za znacznie mniej szkodliwy w porównaniu z tytoniem palonym w sposób tradycyjny. Zawiera znacznie mniej nitrozoamin, ponieważ proces obróbki polega na traktowaniu liści parą, a nie na suszeniu powietrzem w specjalnej suszarni (tzw. tytoń flue-cured). Szacuje się, że 30% szwedzkich ex-palaczy  używa snusu. I teraz warto powiedzieć nieco o statystyce. Średnio w krajach unijnych pali 28% ludzi. W Szwecji odsetek ten wynosi zaledwie 13% – nietrudno zgadnąć dlaczego. Warto też wiedzieć, że właśnie w Szwecji mamy najniższy odsetek zapadalności na raka płuca. A jednak urzędnicy unijni nadal są przeciwni zniesieniu ograniczenia sprzedaży snusu w innych krajach europejskich. Zwyczajnie głupi upór, który przekłada się wprost na liczbę ludzi chorujących i umierających. I podobnie jak słyszymy to teraz, jednym z argumentów jest to, że snus może być furtką do palenia tytoniu. Że ludzie, którzy używają snusu mogą potem sięgnąć po zwykłe papierosy.
A teraz mamy sytuację podobną – pojawił się produkt zdecydowanie mniej szkodliwy – e-papierosy. Jest szansa, aby spadł odsetek palaczy w Europie. Do diabła ciężkiego – czy ktoś mądry wbije w końcu do głowy decydentom, że pora aby naprawić historyczne błędy, a już na pewno nie popełniać nowych? Nie chcę używać wielkich słów, ale tutaj stawką jest naprawdę ludzkie życie. Każdego roku w Europie z powodu chorób odtytoniowych umiera 700 tysięcy ludzi. To 80 osób na godzinę – straszna liczba. Warto ją mieć w pamięci, szanowni państwo. To Wy, ministrowie, posłowie, europosłowie możecie ją zmienić. Byle nie na większą.

 
8 Komentarzy

Opublikował/a w dniu 12 stycznia 2014 w ogólne

 

Tagi: , , ,

Herbert A. Gilbert – wynalazca e-papierosa – skrót wywiadu Jamesa Dunwortha

Na blogu Jamesa Dunwortha ukazał się krótki wywiad z twórcą projektu pierwszego e-papierosa, Herbertem A. Gilbertem. Zachęcam do jego przeczytania (nawet jeśli ktoś musi użyć translatora), a tutaj streszczę go tylko i zaprezentuję kilka ciekawych odpowiedzi.
Pan Gilbert jest w chwili obecnej po 80-tce, trzyma się całkiem nieźle i nadal jest aktywny. Ukończył college biznesowy, po czym poszedł do pracy w firmie ojca – był to skup złomu w Pennsylwanii. Określa się jako „zwykłego faceta posługującego się logiką” – i właśnie ta logika podpowiedziała mu pomysł na konstrukcję e-papierosa.
Konkretna idea zaczęła się rodzić podczas obserwacji piekarni jego ciotki. Podczas pieczenia ciast rozchodziły się tam doskonałe zapachy, a przecież nic się nie spalało, ciasto nie było objęte ogniem. Wtedy Gilbert wpadł na pomysł, aby to po prostu zminiaturyzować.
Zbudował kilka prototypów, które były być może prymitywne (to były jednak inne czasy), ale działały. Niestety, żaden nie doczekał dzisiejszego dnia, ponieważ skup złomu po jakimś czasie spłonął. Pytany o to, dlaczego nie postarał się o to, aby ten projekt wszedł do masowej produkcji, odpowiedział, że wędrował od firmy do firmy – nikt nie był tym naprawdę zainteresowany. Firmy tytoniowe chciały raczej chronić swój rynek (skąd my to znamy… 😉 ). W tamtych czasach zresztą niewiele się mówiło o szkodliwości palenia – to były czasy Marlboro Mana.
Ciekawe jest zakończenie wywiadu. James pyta Gilberta o to, czym właściwie różni się jego projekt od tego, który uznawany jest aktualnie za prototyp – czyli od e-papierosa opatentowanego w Chinach przez Hon Lika. Odpowiedź jest taka: Jeśli coś wygląda jak kaczka, ma łapy i dziób jak kaczka, pływa jak kaczka – to musi to być kaczka.
Myślę, że to dobre podsumowanie. Powiedzmy sobie szczerze – ten patent jest dostępny od dawna online, więc każdy mógł z niego skorzystać. Dlatego też warto pamiętać o Herbercie A. Gilbercie – prawdziwym twórcy projektu elektronicznego papierosa. Dziś ponownie jest w branży – pracuje w firmie Emperor Brands, która wypuściła na rynek e-papierosa marki „1963” – unieśmiertelniając datę stworzenia pierwszego prototypu przez H.A. Gilberta.
Zapewne wielu spyta: a czy on sam pali papierosy? Otóż palił, nawet dwie paczki dziennie. Rzucił mniej więcej 20 lat temu, bez żadnego wspomagania. Twardy facet.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 6 października 2013 w ogólne

 

Tagi: ,

50 lat e-papierosa

Jeśli spytamy użytkowników e-papierosów o to, kiedy tak naprawdę zostały one wynalezione, wielu powie, że było to kilka lat temu, już w XXI wieku. Niektórzy być może nawet pamiętają nazwisko Hon Lik – jest to farmaceuta, który jako pierwszy opisał (i opatentował) ten inhalator w mniej więcej takiej postaci, z jaką mamy dziś do czynienia.
Ale tak naprawdę musimy się cofnąć znacznie dalej. Już w 1958 roku jeden z szefów znanej firmy tytoniowej Philip Morris powiedział: pierwsza firma, która zaprojektuje papierosa emitującego zdecydowanie mniejszą ilość smół i nikotyny, będzie liderem rynku.
Być może ta wypowiedź zainspirowała Herberta A. Gilberta do pracy nad takim właśnie wynalazkiem. W kwietniu 1963 roku złożył on w urzędzie patentowym USA wniosek opisujący papierosa bezdymnego i beztytoniowego. W zasadzie ten projekt wygląda całkiem ciekawie. Jakby się dobrze przyjrzeć rozwiązaniu to jest on czymś pośrednim pomiędzy klasycznym e-papierosem a oferowanym na rynku inhalatorem nikotyny. Inhalatory stosowane współcześnie pozwalają na zaciąganie się mieszaniną powietrza i tego, co się znajduje we wkładzie, będącym czymś w rodzaju porowatego ciała stałego impregnowanego m.in. nikotyną. Nie ma tu podgrzewania, nie ma też efektu zbliżonego do dymu.
Papieros elektroniczny Gilberta oferował rozwiązanie podobne – powietrze było zaciągane przez porowaty filtr impregnowany czymś, co miało symulować aromat papierosa. W tym jednak przypadku mieszanka miała być jednak po drodze podgrzewana, aby wzmocnić efekt – w końcu w analogu dym jest ciepły, o czym pamięta każdy chmurzący.
Patent pana Gilberta został zatwierdzony w sierpniu 1965 roku. W założeniu miał on służyć nie tylko jako namiastka papierosa zwykłego, ale także być metodą podawania leków wziewnych, np. astmatykom.
Dlaczego więc rewolucja e-papierosowa nie rozpoczęła się pół wieku temu? Ano, tu akurat sprawa jest dość prosta. E-papieros Gilberta był beztytoniowy. Był namiastką zwykłego, ale nie dawał możliwości nasycenia krwi nikotyną. Prawdopodobnie dlatego nie trafił do seryjnej produkcji i nie zyskał popularności.
I tak rewolucja musiała zostać odroczona o 40 lat.

 
3 Komentarze

Opublikował/a w dniu 11 września 2013 w ogólne

 

Tagi: ,