RSS

Archiwa tagu: badania naukowe

Wracam, bo trzeba kilka rzeczy sprostować

Sporo liquidu przepłynęło przez nasze e-fajki od czasu, gdy ostatni raz tu pisałem. Impulsem do powrotu stał się kolejny frontalny atak na e-papierosy. Jeden z tekstów, który opublikowano w polskim internecie, znajdziecie tutaj. Już sam tytuł napawa grozą, gdy czytamy o „nieznanych chemikaliach”. Na szczęście można skonfrontować to, co pisze nasz rodzimy redaktor, z tym, co jest w publikacji oryginalnej. Streszczenie możecie sobie przeczytać np. tutaj. Od razu zastrzeżenie – to nie jest byle jaka praca stworzona w podrzędnej placówce badawczej – przygotowali ją naukowcy z jednej z najlepszych uczelni medycznych – Johns Hopkins University (JHU). Ale wróćmy do polskiego tekstu. Zacytuję: „zawierają inne w ogóle nieopisane chemikalia, mogące powodować ryzyko zdrowotne, o którym jeszcze nie wiemy.” Nie da się z tym nie zgodzić. Woda w kranie też je zawiera, powietrze, którym oddychamy też. Wszędzie są nieopisane chemikalia, setki, tysiące a nawet dziesiątki tysięcy. To jest właśnie swoisty chemiczny dramat. Metody analityczne są coraz czulsze, pozwalają nam wykrywać coraz więcej związków, w tym także i te, które występują w ilościach nano- i pikogramowych. W tym przypadku badacze z JHU zaprzęgli do roboty naprawdę wyrafinowaną technikę – LC-HRMS – połączenie chromatografii cieczowej (LC) z wysokorozdzielczą spektrometrią mas (HRMS). Nie będę jej tu szczegółowo omawiał, napiszę tylko, że LC służy do precyzyjnego separowania składników cieczy, a HRMS to specjalistyczna maszyna, która (mówiąc skrótowo) rozpoznaje rozmaite związki chemiczne, dopasowując je do znanej bazy. Naukowcy znaleźli setki związków, ale tak naprawdę nie udało im się określić, co to są za chemikalia – poza kilkudziesięcioma, które są znane i wielokrotnie były opisywane. Zaskakuje trochę to, że autorzy są zdumieni obecnością kofeiny (nie wiemy w jakich ilościach), która tak naprawdę jest niespecjalnie szkodliwa. Z drugiej strony ja byłem zaskoczony obecnością tlenku trójbutylofosfiny. Związek ten jest prekursorem pewnych pestycydów a także katalizatorem w przemyśle chemicznym. Jego obecność w liquidzie (w jakich ilościach? nie wiadomo) jest oczywiście niepożądana i dziwna.
Wróćmy do polskiego artykułu. Czytamy tam: „jak podkreśla autor badań, Carsten Prasse, są one wystarczające, żeby przestać traktować i promować e-papierosy jako zdrową alternatywę dla tradycyjnych papierosów.”
ECHHH… od 12 lat piszę regularnie, że e-papierosy nie są „zdrową alternatywą”, ale alternatywą dla palenia tytoniu o zdecydowanie mniejszej szkodliwości. I to naprawdę nie jest to samo.

 
3 Komentarze

Opublikował/a w dniu 15 października 2021 w ogólne

 

Tagi:

„Co poszło nie tak?” – Rozchmurzona pisze o konferencji GFN

Ponownie oddaję łamy mojego bloga Rozchmurzonej, która w syntetyczny sposób opowiada o zakończonej w połowie czerwca konferencji GFN, która tym razem odbyła się online. Przeczytajcie – bo to dobry

Moi drodzy, niedawno zakończyła się siódma edycja Global Forum on Nicotine. To międzynarodowa konferencja, poświęcona roli bezpieczniejszych produktów nikotynowych w zmniejszaniu szkód, związanych z paleniem. W tym roku z powodu COVID-19 została zorganizowana online. Nie sposób omówić wszystkie wystąpienia ekspertów, ja skupię się na kilku, ale zachęcam do obejrzenia wszystkich: https://gfn.events/programme20
Zacznijmy od hasła tegorocznej konferencji, które brzmiało: „Nikotyna: nauka, etyka i prawa człowieka” .To bliski mi temat i wielokrotnie pisałam, że ograniczanie dostępu do mniej szkodliwych alternatyw dla palenia, jest naruszeniem praw człowieka. Wielu prelegentów zwracało uwagę, że zakazy nie przynoszą nic dobrego, a najlepszym rozwiązaniem jest wdrażanie strategii redukcji szkód, czyli edukacja i udostępnianie palaczom mniej szkodliwych produktów.
Gerry Stimson, w swoim przemówieniu, zwrócił uwagę, że strategia redukcji szkód „nie stoi w kontrze do profilaktyki antynikotynowej, ale jest jej integralną częścią”. Jakiś czas temu prof. Brad Rodu z Uniwersytetu Louisville powiedział:
„Nie możemy wciąż stawiać palaczy tylko przed wyborem „rzuć albo umieraj”. Wielu z nich pali mimo świadomości tego, jak bardzo jest to szkodliwe. Ci ludzie pilnie potrzebują rozwiązań alternatywnych, które zmniejszą ryzyko śmierci i chorób będących następstwem palenia”.

I o tym mówiła Louise Ross w swoim pięknym przemówieniu podkreślając, że rozwiązując problem palenia trzeba się kierować w działaniach pragmatyzmem, a nie dogmatem. Mówiła, że trzeba zachęcać wszystkich palaczy do spróbowania vapingu: także kobiety w ciąży, które lubią palić; osoby chore psychicznie, aby przy pomocy bezpieczniejszego produktu mogły zmniejszyć poziom lęku i stresu; ludzi bezdomnych, którzy dzisiaj zbierają resztki papierosów na chodnikach, aby ich zmagania były łatwiejsze; również palących nastolatków, dzisiaj oficjalnie nie mających dostępu do legalnych produktów, aby w przyszłości nie wylądowali na oddziale onkologicznym; starszych ludzi, którzy z powodu chorób nie mogą opuścić domu lub łóżka, a zdarza się im podpalić własny dom, gdy usną podczas palenia; także tych, którzy z powodu zapalenia stawów nie poradzą sobie z pięcioma kliknięciami potrzebnymi do uruchomienia urządzenia, ale mogący skorzystać z gotowych wkładów. Louise Ross opowiadała także o biednych rodzinach, które nigdy pod koniec miesiąca nie miały pieniędzy, bo prawie cały dochód przeznaczały na papierosy, a dzisiaj mówią swoim doradcom, że na vaping wydają 10% tej kwoty.
Zwróciła uwagę, że tym, co może połączyć te pozornie różne grupy użytkowników, jest radość z posiadania urządzenia, które dostarcza nikotynę w bezpieczniejszej formie. A przecież rzucanie palenia nie musi być nieprzyjemne, nie może być formą tortur. Palacze powinni dostać produkt, który zaakceptują, który sprawi im przyjemność, bo tylko wtedy ich szanse rosną. Przypomniała także jak ważną rolę odgrywają smaki i niski poziom podatków i że biurokraci zajmujący się zdrowiem, jeśli chcą doprowadzić do spadku palaczy, powinni promować innowacje, zamiast szukać potencjalnych zagrożeń.
Profesor David Sweanor powiedział: „ Konsumenci z wielu krajów, w tym w Szwecji, Norwegii, Islandii, a także Japonii pokazali, że przechodzą na alternatywne urządzenia dla papierosów, jeśli tylko mają taką możliwość. Wyobraźcie sobie, co by się stało, gdyby ludzie uzyskali dostęp do szerokiej gamy alternatywnych urządzeń niskiego ryzyka, jeśli otrzymają informacje o ich względnym ryzyku i zostaną zachęceni do zmiany poprzez inteligentne rozwiązania prawne, proporcjonalne do ryzyka? Mamy okazję zasadniczo zmienić bieg historii zdrowia publicznego.. ”
Bardzo ciekawe przemówienie miał Clive Bates. Zadając pytanie „What’s gone wrong?” szukał przyczyny ataku na innowacje służące redukcji szkód. Jak zauważył, wolny rynek rozwiązał długotrwały problem chorób związanych z tytoniem, ale odbył się poza społecznością zdrowia publicznego, a „ Jest to sprzeczne z ich modus operandi… jest kontrkulturowe, co spowodowało poważny sprzeciw ”. Przypomniał, że Światowa Organizacja Zdrowia zaleca, aby innowacyjne produkty dostarczające nikotynę były regulowane tak samo surowo jak tradycyjne papierosy, nie chcą dostrzec, że takie przepisy prowadzą do zwiększenia palenia. Zarzucił mediom, że zamiast rozmawiać z rzetelnymi naukowcami wolą rozprzestrzeniać fake newsy i wywoływać moralną panikę, bo ta lepiej się sprzedaje. Jako przyczynę tych działań wskazał pieniądz – najbardziej uzależniający i potężny narkotyk.

Czy Clive Bates ma rację? Po stokroć tak.
Nie da się ukryć, że podatki ze sprzedaży papierosów zasilają budżety państw, a organizacje pozarządowe, zajmujące się „ochroną zdrowia” nie mają interesu aby zrezygnować ze strumieni pieniędzy, jakie dostają na swoją wątpliwą działalność. Dla nich utrzymanie status quo jest korzystne, wszak każdy chce żyć wygodnie i komfortowo. Pieniądz wpływa również na międzynarodowe agencje jak WHO, które ze znanych sobie powodów nie chcą ujawnić swoich darczyńców, a z przecieków wiemy, że ci filantropi raczej dbają swoje interesy, a nie dobro ludzkości. To z powodu pieniędzy vaping stał się polem ideologicznej bitwy między zwolennikami zasad zdrowego rozsądku, a ludźmi, którzy w imię swoich interesów są gotowi skazywać palaczy na choroby i śmierć. To on odpowiada za ostracyzm jaki dotyka vaperów. To wreszcie media z powodów finansowych wolą rozprzestrzeniać kłamstwa i histeryczne newsy, aby zyskać klikalność i rozgłos.

Z pewnością wielu z was zastanawia się co w tej sytuacji możemy zrobić? To trudne pytanie, które ja też sobie zadaję. Z pewnością nagłaśnianie informacji o skuteczności EIN w walce z nałogiem i badań, które potwierdzają ich mniejszą szkodliwość to za mało. Wszyscy to widzimy. A przecież nie możemy się zgodzić aby wątpliwi moralnie politycy i urzędnicy pozbawiali prawa, lub utrudniali chorym ludziom dostęp do urządzeń, które są dla nich szansą na poprawę zdrowia i życia. Żaden polityk nie ma prawa niszczyć działań na rzecz zdrowia publicznego. To nieetyczne i niemoralne. To także pozbawianie nas prawa do zdrowia, wolności i wyboru. Musimy stanowczo zaprotestować gdy bezpardonowo włażą do naszych domów, narzucają swój styl życia i przekonania. Gdy mówią nam jaka powinna być rodzina, wykluczają grupy społeczne i mówią kto jest człowiekiem. Dzisiaj bardzo potrzebujemy silnej reprezentacji, która w naszym imieniu będzie prowadzić rozmowy, wypracowywać kompromisy, ale aby do tego doszło, musimy postawić na polityków nowoczesnych, otwartych na dialog, nie bojących się zmian i pełnych empatii dla ludzi. Obecnie rządzący w Polsce są pozbawieni tych cech.

Moi drodzy, w niedzielę wybierzemy prezydenta RP na najbliższe pięć lat. Decydując kogo poprzecie, odpowiedzcie sobie na pytanie, który z kandydatów jest zdolny do współdziałania i otwarty na dialog? To bardzo ważne wybory, które mogą zapoczątkować zmiany w naszym kraju i w tym jest nasza szansa.

Prof. Krystyna Skarżyńska – psycholog, profesor zwyczajna Uniwersytetu SWPS, specjalistka w zakresie psychologii polityki i psychologii społecznej powiedziała:
„Badania przekonują, że w realizacji ważnych celów pomaga tzw. aktywna nadzieja. Nie taka, która wiąże się z nierealistycznym optymizmem, czyli przekonaniem, że będzie dobrze, jakoś się ułoży, mogę tylko spokojnie czekać, że los, Bóg, czas, jacyś ludzie, zmienią Polskę na lepszą. Aktywna nadzieja to taka, która łączy się z własnym działaniem, przybliżającym pożądany cel, z pozytywnymi emocjami dotyczącymi przyszłości (…)I ze spostrzeganiem świata społecznego, instytucji, grup i jednostek, zdolnych i chętnych do współpracy. Aktywujmy nasze nadzieje, nie jesteśmy bezradni. Mamy jeszcze siłę wyborczego głosu”.
Pamiętajmy o tym – nasz głos się liczy.

 
4 Komentarze

Opublikował/a w dniu 25 czerwca 2020 w ogólne

 

Tagi: , , ,

A jednak GFN odbędzie się w czerwcu! Wirtualna konferencja z wirtualną kawą

Dostałem właśnie dziś informację, że organizatorzy dorocznego forum GFN postanowili jednak, że konferencja się odbędzie, ale z oczywistych względów będzie to impreza wirtualna. Impreza będzie ogólnodostępna, przewiduje się wystąpienia kilkunastu wykładowców z wielu krajów świata. Nad całością będzie oczywiście czuwał niestrudzony prof. Gerry Stimson, a wśród prezenterów szczególną uwagę proponuję zwrócić na takie postaci jak: Clive Bates, Marewa Glower, Konstantinos Farsalinos, Riccardo Polosa (uwaga – obaj będą mówili o ostatnich sensacyjnych doniesieniach wiążących leczenie COVID-19 z nikotyną). Polecam też w ciemno wykład mojego przyjaciela – fizyka i kosmologa z Meksyku – Roberto Sussmana. Jego wystąpienia są zawsze fantastyczne.
Przewidziano też sesję Q&A, czyli pytań i odpowiedzi, choć nie wiem w jakiej dokładnie formie to się ma odbyć.
Oczywiście nie jest to w stanie zastąpić prawdziwej konferencji, a szczególne tych wszystkich spotkań kuluarowych, dyskusji i spotykania kolejnych ciekawych ludzi. To może będzie za rok, ale dobrze, że teraz choć w wirtualnej formie będzie można się znowu czegoś ciekawego dowiedzieć.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 7 Maj 2020 w ogólne

 

Tagi: , , ,

Czy nikotyna pomoże w walce z koronawirusem? „Światełko w tunelu?” – (c) by Rozchmurzona

Przygotowywałem nowy wpis dotyczący niesamowicie ciekawych informacji ze świata nauki, ale okazało się, że Rozchmurzona mnie wyręczyła. Wklejam tutaj większość tego, co opublikowała u siebie na Facebooku (całość możecie przeczytać tutaj).

Moi drodzy, zapewne wiecie już, że od czasu pojawienia się koronawirusa COVID-19 grupy aktywistów zajmujących się zwalczaniem vapingu próbują go wykorzystać aby ograniczyć, lub całkowicie zakazać używania e-papierosów argumentując, że vaperzy są bardziej narażeni na zachorowanie. To kłamstwo. Tego typu stwierdzenia nie są w żaden sposób podparte publikacjami naukowymi, a dostępne dowody wskazują na coś przeciwnego: „gdyby udało się przekonać więcej palaczy do przejścia na e-papierosy, dzisiaj być może byłoby mniej zgonów związanych z koronawirusem”. Taka jest opinia, z którą się zgadzam, dr Michaela Siegela, profesora nauk o zdrowiu publicznym w Boston University School of Public Health. Podobnie twierdzi dr Sally Satel z Columbia University Irving Medical Center: „Nie ma dowodów, że vaping powoduje śródmiąższową chorobę płuc lub bliznowacenie tkanki płucnej. Przykładem są setki tysięcy byłych palaczy, vapujących przez co najmniej 10 lat bez dowodów na znaczące uszkodzenie płuc ”
Clive Bates zauważa: „Moim zdaniem, podstępne przypisanie tego problemu e-papierosom i płynom nikotynowym przez aktywistów, naukowców i rzekome agencje zdrowia publicznego jest tak złe, jak najgorsze działania Big Tobacco w latach siedemdziesiątych”.
Kłamstwem posługuje się również Światowa Organizacja Zdrowia, która mimo sprzeciwu i apeli naukowców, od wielu lat próbuje zniszczyć branżę e-papierosów, nie chcąc dostrzec ich potencjału w ograniczaniu palenia i traktując je na równi z tradycyjnymi papierosami. O tym, że WHO poprzez zaniechania i polityczne interesy przyczyniła się do globalnego rozprzestrzeniania się i nasilenia COVID-19 pisałam 30 marca, więc nie będę się powtarzać. Nie dziwi mnie także fakt, że pojawiły się kraje, które nie chcą już finansować tej skorumpowanej instytucji. Świat nic nie straci, gdy zniknie z przestrzeni publicznej, a vaperzy nawet na tym skorzystają, gdy ich rządy przestaną się powoływać na jej niepoparte dowodami zalecenia. Ostatnim tego przykładem jest publikacja z 24 marca „WHO, pytania i odpowiedzi na temat palenia tytoniu i COVID-19” w której pada stwierdzenie, że „palacze mogą być bardziej narażeni na COVID-19”.
Czyżby? Zrozumcie mnie dobrze. Nikt rozsądny nie popiera palenia, które przyczynia się do wielu chorób i ja osobiście namawiam wszystkich palaczy do rzucenia tego nałogu, ale znowu mamy do czynienia z brakiem dowodów, że COVID-19 częściej atakuje palaczy. Jak się okazuje, jest wręcz przeciwnie. Pierwszy zauważył to Konstantinos Farsalinos jeszcze w marcu, analizując dane z Chin. „Wśród hospitalizowanych pacjentów z COVID-19 zaobserwowano niezwykle niski wskaźnik palaczy” „Ta wstępna analiza nie potwierdza argumentu, że obecne palenie jest czynnikiem ryzyka hospitalizacji z powodu COVID-19, a może nawet sugerować rolę ochronną”. Jednak zaleca ostrożność w wyciąganiu pochopnych wniosków i potwierdza, że rzucenie palenia jest korzystne dla zdrowia (zgony z powodu raka, chorób serca i chorób płuc na dłuższą metę będą znacznie wyższe). Farsalinos poszedł tym tropem i wczoraj przedstawił swoją hipotezę. Uważa, że nikotyna może modulować reakcję „hiperzapalną” układu odpornościowego, potocznie zwaną burzą cytokinową, którą odnotowano w najtrudniejszych przypadkach zachorowania na COVID-19. Przy czym proponuje aby stosować nikotynę terapeutycznie i zachęca do dalszych jej badań. Temat wydaje się bardzo ciekawy i zaskakujący, gdyż również CDC zauważyło, że w USA wśród chorujących na COVID-19 jest wyjątkowo mało palaczy: wśród 7074 pacjentów z COVID-19, tylko 96 (1,3%) jest palaczami, a 165 (2,3%) było w przeszłości palaczami.
Należy pamiętać, że w całej populacji Stanów Zjednoczonych odsetek palaczy wynosi 13,8%, a odsetek byłych palaczy to 22%. Kolejne, obejmujące 4000 przypadków, badanie przeprowadzono w Nowym Jorku. Wykazało, że osoby, które w przeszłości paliły były o 29% mniej narażone na hospitalizację z powodu tej choroby (zmniejszenie ryzyka było jeszcze wyższe wśród obecnych palaczy).
No i wreszcie ostatnie badania z Francji. Po pierwsze francuscy badacze odnotowali niewiele zachorowań wśród więźniów i pacjentów szpitali psychiatrycznych, a jest to populacja, która na ogół dużo pali. Następnie badając 482 pacjentów chorujących na COVID-19, w tym 343 hospitalizowanych i 139 pacjentów ambulatoryjnych, stwierdzili, że tylko 5,3% (5,1% mężczyzn i 5,5% kobiet) było palaczami. To badanie sugeruje, że substancja zawarta w tytoniu – bardzo prawdopodobne, że jest to nikotyna, pełni rolę ochronną przed zachorowaniem. Światowej sławy neurobiolog, specjalista od tak zwanych receptorów nikotynowych, Jean-Pierre Changeux z Instytutu Pasteura i College de France podejrzewa, że nikotyna przyczepia się do receptorów komórkowych, które wykorzystywane są także przez koronawirusa, co utrudnia mu przeniknięcie do komórek, a w ten sposób uniemożliwia jego namnażanie i rozwój.
Na koniec apel. Pojawiła się petycja o odwołanie obecnego dyrektora Światowej Organizacji Zdrowia, Tedrosa Adhanoma Ghebreyesusa, z zajmowanego stanowiska. Doprawdy nie wiem kto był gorszy: on, czy jego poprzedniczka dr Margaret Chan, która chwaliła Koreę Północną za jej sukcesy w walce z otyłością, nie dostrzegając problemu głodu jaki dotyka obywateli tego kraju i która osobiście gratulowała Rodrigo Duterte, prezydentowi Filipin za jego bezwzględną walkę z paleniem i gangami narkotykowymi, nie dostrzegając, że przy okazji zabił on ponad 3500 rzekomych dilerów i narkomanów przez uzbrojoną policję i tzw. straż obywatelską. O grzechach Ghebreyesusa możecie przeczytać pod tym linkiem: A tu znajdziecie petycję. Już dzisiaj poparło ją ponad milion ludzi i ta liczba cały czas rośnie. Myślę, że tego pana należy pożegnać jak najszybciej.

 
4 Komentarze

Opublikował/a w dniu 27 kwietnia 2020 w ogólne

 

Tagi: , , , ,

WAŻNE! Poszukiwani kandydaci na koordynatorów wieloletniego badania zdrowia waperów

Ogłoszono właśnie, że odbędzie się bardzo duże wieloletnie badanie zdrowia użytkowników e-papierosów. Jest ono trochę podobne do tego, które przez 3,5 roku prowadził we Włoszech prof. Riccardo Polosa. Jednak jego badanie miało charakter lokalny i obejmowało tylko 9 osób oraz 12-osobową grupę kontrolną. Nowe badanie nosi nazwę VERITAS – Vaping Effects: Real-world International Surveillance. Założenia są takie, że w 20 miejscach na całym świecie zostaną zgromadzone grupy waperów liczące po 40 osób. Ich zdrowie będzie monitorowane przez kolejne 6 lat! Szefem całego badania jest dr Carl V Philips, specjalista zdrowia publicznego od lat działający na rzecz redukcji szkód spowodowanych paleniem tytoniu. Nad stroną medyczną będzie czuwał prof. Polosa.
O szczegółach całości można przeczytać na specjalnej stronie, która została właśnie uruchomiona. Nie będę teraz opisywał szczegółów samego badania, bo na ten moment jest sprawa istotniejsza. Otóż badacze poszukują na całym świecie tzw. ambasadorów, czyli lokalnych koordynatorów badań. Nie jest to praca etatowa, a raczej zajęcie dodatkowe, chociaż na początku na pewno będzie trzeba poświęcić sporo czasu. Zadaniem koordynatora będzie na początku zebranie 40-osobowej grupy użytkowników e-papierosów, planowanie ich wizyt lekarskich (na starcie, po 6 miesiącach, a potem co roku), przeprowadzanie ankiet online (co kwartał), kontakt z „centralą” itd. Szacuje się, że praca ta będzie zajmować średnio 5 h/tydzień. Oczywiście nie jest to praca za darmo. Przez pierwsze 3 miesiące, jeszcze przed startem całego projektu, honorarium wyniesie 500 euro miesięcznie. Potem suma ta wzrośnie do 800 euro i będzie wypłacana przez kolejnych 6 lat. Szacunkowo będzie to więc łącznie ok. 58 tys. euro, czyli niemal 250 tys. zł. Myślę, że to całkiem niezła suma.
Wymagania wobec kandydatów znajdziecie tutaj. Podstawowe to umiejętność nawiązywania kontaktów, biegła znajomość angielskiego w piśmie i mowie oraz oczywiście znajomość tematyki związanej z używaniem e-fajek.
Jeśli chodzi o kandydatów na króliki doświadczalne, to muszą być aktualnymi waperami używającymi na co dzień e-fajek (dość oczywiste), którzy od co najmniej 2 lat nie palą tytoniu. Co więcej, nie mogą być wieloletnimi palaczami – powinni mieć wypalone przez całe życie nie więcej niż 1000 papierosów (czyli 50 paczek). Na razie nie ma informacji o rekrutacji – to będzie wiadome dopiero wtedy, gdy będą wybrani koordynatorzy. Można jednak zgłosić swoje wstępne zainteresowanie tutaj.
Moi drodzy – myślę, że byłoby fajnie, gdyby Polska znalazła się na mapie tego badania. Zastanówcie się, czy ktoś z Was chciałby się podjąć tego zadania. Idealnym kandydatem jest, moim zdaniem, ktoś kto nie pracuje na pełnym etacie, a jest np. freelancerem i jest w stanie dynamicznie zarządzać swoim czasem. Nie musi być aktywnym waperem, ale na pewno musi doskonale znać tę tematykę. Pamiętajcie tylko, że to jest zadanie na 6 lat. Jeśli ktoś będzie chciał się podjąć tego zadania, powinien wypełnić to zgłoszenie. No i niech da mi znać, to będę lobbował 😉

 
15 Komentarzy

Opublikował/a w dniu 9 marca 2020 w ogólne

 

Tagi: ,

Gaslighting i ignorancja – tekst Rozchmurzonej

Kolejny raz umieszczam tutaj tekst, który napisała nasza niestrudzona analityczka mediów – Rozchmurzona. Warto go przeczytać.

Człowiek atakowany, aby się bronić, musi poznać wroga, a tym samym zdiagnozować przyczynę i stosowane przez niego metody. Naszych wrogów już znamy, wiemy też dlaczego vaping jest tak bardzo atakowany. Dzisiaj porozmawiamy o metodach.
Do napisania tego materiału zainspirował mnie artykuł na jaki trafiłam w sieci. Oczywiście wiem czym jest gaslighting, tak się składa, że zawsze interesowała mnie psychologia, ale przyznaję, nie wiedziałam że jest stosowany również w polityce. Jak się dowiedziałam z Wikipedii, wykorzystywał ją Bill Clllinton, Donald Trump, a także Władimir Putin. Czym jest gaslighting? To forma psychologicznej manipulacji, w której osoba lub grupa podstępnie zasiewa ziarna wątpliwości u ofiary w celu delegitymizacji jej przekonań i która w efekcie zaczyna wątpić we własny osąd, czy pamięć. Sprawca zawsze zaprzecza, że doszło do nadużycia, choć często inscenizuje wydarzenia, które mają za zadanie dezorientację ofiary. Termin „gaslighting” pochodzi z napisanej w 1938 roku sztuki „Gas Light” Patricka Hamiltona. Autor opisuje relacje, w której mąż usiłuje doprowadzić żonę do szaleństwa poprzez wmawianie jej różnych rzeczy. Koniec końców, kobieta zaczyna wierzyć, że jest chora psychiczne.
Podstępność tej techniki polega na tym, że osoba stosująca gaslighting doprowadza swoją ofiarę do zwątpienia w zasadność własnych ocen, odczuć i doświadczeń. Ofiara ma uwierzyć, że tylko opinie oprawcy są prawdziwe i utracić wiarę we własną zdolność podejmowania decyzji. Metody stosowane w tej formie przemocy są zazwyczaj bardzo subtelne, a celem osoby stosującej ją jest, aby ofiara, możliwie najdłużej, pozostawała nieświadoma stosowanej agresji, a w konsekwencji stała się zdezorientowana, niepewna, zalękniona i bardziej podatna na wszelkie sugestie, polecenia i inne próby wykorzystania. Gaslighting objawia się na różne sposoby. To między innymi manipulowanie ofiarą, by ta straciła pewność co do własnych uczuć i emocji, robienie z ofiary „wariata”, wprowadzanie dezorientacji poprzez negowanie informacji i zdarzeń, które miały miejsce, zaprzeczanie temu, co mówi ofiara, podważanie uczuć, uderzanie w czułe punkty, wzbudzanie poczucia winy, utrudnianie weryfikacji informacji i faktów.

Dlaczego o tym piszę? Chyba już się domyślacie. Bo instytucje państwowe i międzynarodowe stosują tę obrzydliwą formę manipulacji w przypadku vapingu.
Przykłady:
Rozpowszechniają kłamstw na temat vapingu – ta lista jest tak długa, że nie sposób wszystkie wymienić. Najważniejszym ich zadaniem jest wzbudzenie strachu. Nie przyznają się do oszustwa, choć są na to dowody. Ostatnim przykładem jest raport WHO na temat vapingu i choć reakcja środowiska naukowców była bardzo szybka, to w efekcie Światowa Organizacja Zdrowia wprowadziła w nim kilka kosmetycznych poprawek, ale nie wycofała się z kłamstw. Uderzają w czułe punkty i wzbudzają poczucia winy. To oczywiście dotyczy dzieci. Vaper nie dba i nie troszczy się o najmłodszych i najsłabszych w społeczeństwie. Ich działania nie pasują do ich słów. Przeciwnicy vapingu deklarują, że „dbają o zdrowie vaperów i palaczy”, a jednak chcą zniszczyć alternatywę dla śmiertelnych papierosów. Twierdzą, że nie mają „wystarczających dowodów” na poparcie vapingu, a jednocześnie odrzucają badania do których mają dostęp. Nie odpuszczają. Ciągle zmieniają przepisy, rosną koszty finansowe prowadzenia takiej działalności, które w efekcie redukują ilość firm na rynku. Vaperzy pod presją przyjaciół wracają do palenia, a sami zaczynają wątpić w słuszność swoich decyzji i mają coraz mniej energii do walki z fałszywymi wiadomościami. Wiedzą, że zamieszanie osłabia ludzi. Urzędnicy zdrowia publicznego, którym ufamy rozpowszechniają wiadomości mające na celu dezorientację, ustalają dziwne zasady, które nie mają sensu, a utrudniają życie ludziom. Dowodzą, że inni są kłamcami. Kwestionują badania niezależnych naukowców i instytucji aby zasiać wątpliwości u odbiorców.

Tak moi drodzy, to obrzydliwa forma manipulacji z jaką mamy do czynienia i która powoli zasiewa ziarna wątpliwości nie tylko w nas, ale i najbliższych i powoduje, że mamy coraz mniej sojuszników, za to liczba przeciwników rośnie. Przyznajcie, ilu z was zwątpiło w swoją decyzję, ile razy ludzie wam życzliwi przestrzegali przed vapingiem w obawie o wasze zdrowie? To się dzieje codziennie.
Na pewno zapytacie jak się bronić, jak nie poddać się tej presji?
Najważniejsza jest diagnoza. Jeśli wiemy kto, dlaczego i jak to robi, znajdziemy w sobie siłę, aby z tym walczyć. Wątpiącym proponuję badania lekarskie aby się przekonali jak vaping wpłynął na ich zdrowie. I nie zapominajmy o faktach. Jest już naprawdę dużo badań, które dowiodły, że vaping jest nie tylko skuteczną metodą walki z nałogiem, ale co najważniejsze, jest o minimum 95% mniej szkodliwy od palenia papierosów. To są, moi drodzy, FAKTY!
I każde naciągane i nie poparte dowodami pseudo badanie, zawsze zostanie zweryfikowane przez rzetelnych naukowców, a ich autor straci autorytet i wiarygodność.
Dowodem tego jest ostatnia sensacyjna wiadomość. Otóż Journal of American Heart Association (JAHA) niedawno usunął u siebie szeroko rozpowszechniany artykuł o badaniu, w którym Stanton Glantz i Dharma Bhatta z University of California San stwierdzili, że stosowanie e-papierosów zwiększa prawdopodobieństwo zawału serca. Warto dodać, że stało się to pod naciskiem wielu naukowców. Brad Rodu, ekspert ds. kontroli tytoniu z University of Louisville, zauważył, że większość badanych przeszła zawał jeszcze przed rozpoczęciem vapingu. Kłamstwo zostało obnażone, a czasopismo musiało ratować reputację.
Teraz Clive Bates, ekspert w dziedzinie redukcji szkód, wzywa do zweryfikowania innego badania Glantza, w którym ignorując fakty, stwierdził, że używanie e-papierosów zwiększa prawdopodobieństwo późniejszego palenia. Wierzę, że kolejna kompromitacja tego człowieka otrzeźwi tych wszystkich, którzy tak często i ochoczo powołują się na jego kłamstwa. Innym problemem z jakim musimy się zmierzyć, jest wszechobecna ignorancja. To budzi przerażenie, zwłaszcza gdy ujawniają ją lekarze i politycy, którzy mają ogromny wpływ na opinię publiczną i nasze życie.
17 lutego jedną z wątpliwych atrakcji było dla mnie posiedzenie komisji ENVI, a konkretnie punkt 16, w którym wymieniano się poglądami na temat e-papierosów i podgrzewanych wyrobów tytoniowych. Po obejrzeniu tego materiału nasuwa się tylko jeden wniosek, że posłowie PE niewiele wiedzą na temat e-papierosów. Głównie zadawali pytania na które nikt nie potrafił odpowiedzieć, a dyskusja o wypadkach w USA dobitnie to obnażyła. Całość znajdziecie tu: (oglądajcie od 15:42:50) Ja tylko krótko streszczę.
Andrzej Ryś z Polski, wydawał się być zadowolony z dotychczasowych regulacji w UE i jak stwierdził, dzięki nim udało się uniknąć wybuchu EVALI, jakie miało miejsce w Stanach Zjednoczonych. Nie wspomniał nawet co było powodem tego „wybuchu”, ale dodał że grupy ekspertów cały czas monitorują vaping i wyniki zostaną ogłoszone w 2021 roku.
Następnie głos zabrała Mairead McGuinnes (wiceprzewodnicząca Parlamentu UE). Podobno zna fakty, jest dobrze poinformowana, ale jej wypowiedź rozczarowała. Zabrakło konkretów, i również nie wspomniała o roli jaką odegrały nielegalne płyny z THC na wypadki w USA. Za to nadmieniła o przypadku urodzenia dziecka o prawidłowej wadze przez matkę, która w ciąży vapowała. Przynajmniej to.
Peter Liese z Niemiec był konkretny. Zapytał czy komisja zna przyczynę wypadków w Stanach Zjednoczonych, oraz czy e-papierosy wywołują raka? Dodał, że jeśli nie, to opinia publiczna powinna znać prawdę, bo palenie tytoniu jest odpowiedzialne za 50% nowotworów. (Mam wrażenie, że znał odpowiedzi na zadawane pytania i szkoda, że ich nie wygłosił).
Veronique Trillet-Lenoir z Francji powiedziała, że potrzeba 10 lat aby ocenić skutki vapingu i uważa, że dopóki ich nie znamy, e-papierosy nie powinny być wprowadzane na europejski rynek. (Biedactwo, nawet nie wie kiedy e-papieros powstał, a przecież wielu z nas ma już za sobą 10 letni staż vaperski).
Michele Rivasa nie tylko nic nie wie o e-papierosach, ale domaga się zakazu smaków, sprzedaży, drakońskich przepisów i podatków. Oczywiście wspomniała o 52 ofiarach w USA, stwierdziła że e-papierosy powodują zaburzenia układu oddechowego, i że nie chce czekać na nowelizacje dyrektywy, ale oczekuje podjęcia szybkich działań.
Głosem rozsądku wykazał się Pietro Fiocchi, włoski przedsiębiorca, który stwierdził, że przeczytał 24 opracowania na temat e-papierosów i oczekuje rzetelnej, naukowej informacji czy możemy korzystać z tego urządzenia w celu redukcji palenia.
Pani C. Schaldemose z Dani stwierdziła, że brak jest solidnych danych naukowych i powołując się na opinie instytucji walczących z rakiem, rekomendowała surowsze podejście do e-papierosów i podgrzewanych wyrobów tytoniowych. Dodała, że dopiero potem, ewentualnie, gdy będzie o nich więcej wiadomo, można by znowu wprowadzić je na rynek.

Tak, moim drodzy, taki poziom wiedzy reprezentują parlamentarzyści, którzy będą tworzyć nową Tobacco Products Directive (TPD). I jeśli nic nie zrobimy, to może się okazać, że kolejna jej wersja może być znacznie gorsza od obecnej. Ten rok, jak się spodziewaliśmy, będzie bardzo ważny, a nas czeka kolejna mobilizacja. Wierzę, że damy radę. A jak wy myślicie?

Dzisiaj „Po co tu jestem”. Pytanie na które warto sobie odpowiedzieć. No i ten pan kocha koty, które ja też uwielbiam 😍
https://www.youtube.com/watch?v=Gjh6-67z-64

 
6 Komentarzy

Opublikował/a w dniu 5 marca 2020 w ogólne

 

Tagi: , , , ,

Zaproszenie do udziału w 7. Global Forum on Nicotine – można zdobyć wejściówkę

Moi drodzy
już za nieco ponad 3 miesiące, 11 czerwca, rozpoczyna się kolejna konferencja Global Forum on Nicotine. Po raz siódmy w Warszawie spotka się kilkuset lekarzy, chemików, specjalistów ochrony zdrowia, psychologów, socjologów itp. z kilkudziesięciu krajów z wszystkich kontynentów. Hasłem tegorocznego spotkania jest „Nikotyna: nauka, etyka i prawa człowieka”. Będziemy tam mieli wiele wykładów stricte naukowych, paneli dyskusyjnych oraz tysiące spotkań kuluarowych, w ramach których można będzie porozmawiać ze specjalistami. Ideą tego forum jest spotkanie naukowców, specjalistów ochrony zdrowia, ale też ludzi, którzy są po prostu użytkownikami e-papierosów oraz innych produktów, które pomagają w rzuceniu palenia tytoniu. Jedna uwaga ogólna: oficjalnym językiem konferencji jest angielski. Możliwe, że będzie też oddzielna sesja polska, ale to na razie jest w fazie przygotowawczej.
Myślę, że warto się tam pojawić. Owszem, obowiązuje opłata konferencyjna, dla uczestników z Polski wynosi ona 135 £ (czyli ponad 600 zł), ale organizatorzy od kilku lat umożliwiają wstęp bezpłatny dla kilku osób. Oczywiście muszą one być zarejestrowane, ale to osobna sprawa. Dlatego też chciałbym zaproponować, aby zgłosili się do mnie chętni, którzy chcieliby wziąć udział w tej największej na świecie konferencji. Co się dostaje w ramach rejestracji? Bardzo cenną plakietkę! Pozwala ona na uczestnictwo we wszystkich wykładach, dyskusjach panelowych, ale też oczywiście na korzystanie z doskonałego cateringu hotelu Marriott oraz wspólną imprezę w piątkowy wieczór (na wszelki wypadek powiem, że fraki, smokingi czy wieczorowe suknie na szczęście nie obowiązują).
Jeśli więc ktoś z Was chciałby wpaść na tę konferencję, proszę o zgłoszenie mailowe (starychemik na gmailu) z krótką informacją o sobie. Warto też w kilku słowach napisać, dlaczego się chce tam pojawić. Na zgłoszenia czekam do 31 marca 2020. Namawiam do tego szczególnie ludzi, którzy chcieliby poszerzyć swoją wiedzę o nikotynie czy e-papierosach. Następna okazja będzie dopiero za rok. Serdecznie zapraszam w imieniu prof. Andrzeja Sobczaka (będzie Go można tam spotkać) oraz własnym.
I jeszcze na koniec – kto to finansuje? Wbrew temu, co mogłem usłyszeć od naszych przedstawicieli ochrony zdrowia nie stoi za tym ani Big Tobacco ani producenci e-papierosów. Całość jest finansowana z opłat konferencyjnych (najwyższa wynosi 725 £).
UWAGA: przedstawiciele mediów mogą uzyskać akredytację wypełniając formularz w odpowiedniej sekcji na stronie konferencji.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 4 marca 2020 w ogólne

 

Tagi: , ,

Kilka informacji bieżących ze świata e-papierosów

Dziś krótkie podsumowanie tego wszystkiego, co aktualnie dzieje się na świecie. Może zacznę od tego, co się dzieje w USA. Wygląda na to, że sprawa związana z przypadkami problemów z płucami, które dotknęły sporej liczby ludzi używających płynów do e-p zawierających THC i rozprowadzanych lewymi kanałami wygasa. Nawet CDC przyznaje, że po wrześniowym szczycie liczba przypadków zdecydowanie spadła. Podejrzewam, że w tym roku takich przypadków będzie niewiele. Niestety, zarówno władze USA, jak też media zareagowały na tę „epidemię” bardzo histerycznie. Przekaz był bardzo prosty: używanie e-papierosów zabija! Proste i bardzo nośne, a kto się tam przejmuje, że kompletnie nieprawdziwe. OK, ja może rozumiem, że ludzie prości to łykną, ale jeśli dokładnie to samo mówią wykształceni lekarze i decydenci ministerialni w Polsce, to zaczyna to być przerażające. Cały czas się zastanawiam, czy wynika to z niedoinformowania (co też jest niewybaczalne), czy też raczej wolą bezczelnie kłamać, aby osiągnąć jakieś swoje cele. Jakie? To proste – aby ludzie nie rozważali rzucenia palenia i przejścia na e-papierosy. Mam autentyczne wrażenie, że oni działają wprost na zlecenie koncernów tytoniowych. Smutne.
Zapewne pamiętacie zeszłoroczne publikacje straszące tym, że używanie e-papierosów znacząco zwiększają szanse na zawał. W pracach padały nawet dokładne liczby, wyglądające na straszliwie nierealistyczne. Wczoraj na łamach American Journal of Preventive Medicine ukazała się praca analizująca praktycznie te same dane, którymi dysponowali poprzedni badacze. Co z nich wynika? Ano to, że palacze hybrydowi (jednocześnie palący tytoń i używający e-fajki) mają niemal 3 razy większą szansę na zawał, co raczej nie jest bardzo dziwne. Istotne jest tam coś innego – ludzie, którzy nigdy nie palili, a tylko używali e-papierosy, mają podobne ryzyko zawału jak niepalący. To są oczywiście wszystko wyniki wstępne, ale opowieści, jak to e-papierosy zabijają serce jest nieuprawnione.
Tymczasem zespół badaczy z Queen Mary University of London przeprowadził badania dotyczące tego, jak dawka nikotyny wpływa na chęć rzucenia palenia. Okazało się, że badani bez problemu tolerowali znacznie większe dawki niż rekomendowane przez specjalistów od rzucania palenia. Badacze stwierdzają, że każda osoba musi sama sobie ustalić ilość przyjmowanej nikotyny, aby NTZ była w ich przypadku efektywna. Aha, aby nie było wątpliwości – w tym przypadku stosowano plastry nikotynowe, a nie e-papierosy. W badaniu niestety nie było grupy kontrolnej przyjmującej placebo – to akurat jest błędem metodologicznym.
Rok 2020 będzie trudny dla europejskich waperów. Organizacja New Nicotine Alliance UK przypomina, że Unia Europejska zaczyna zbierać dane, które mają posłużyć do modyfikacji niesławnej Dyrektywy Tytoniowej. I jak zwykle to europejscy biurokraci będą decydować o sprawach, o których nie mają zielonego pojęcia. NNA(UK) obawia się, że cała koncepcja redukcji szkód jest w niebezpieczeństwie. Osobiście podzielam te obawy.
Co nas czeka w najbliższym czasie – pożyjemy, zobaczymy.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 9 stycznia 2020 w ogólne

 

Tagi: , , ,

Tym razem o kobalcie, a w zasadzie o tym, jak można wyciągać wnioski bez dowodów

Smutne jest to, że co chwilę trzeba w trybie alarmowym prostować rozpowszechniane z siłą ognia artyleryjskiego skrajnie negatywne wiadomości dotyczące e-papierosów. Ale jeszcze smutniejsze jest to, że takie informacje są na portalach takich jak Nauka w Polsce, finansowanych ze środków Ministerstwa Nauki. W dniu 8.12. ukazał się tam tekst pt. Kobalt z e-papierosów spowodował olbrzymiokomórkowe zapalenie śródmiąższowe płuc. Brzmi groźnie, prawda? Straszliwe e-papierosy, ratuj się kto może. Przeczytajcie ten tekst, sygnowany mat/agt/pmw/ (czyżby autorzy się wstydzili pełnych danych?). Czy gdziekolwiek w nim wspomniano, że pacjent nie używał standardowego nikotynowego e-papierosa, lecz waporyzer służący do inhalowania ekstraktu z marihuany? Oczywiście, że nie. Czy przypomniano o serii zachorowań spowodowanych właśnie inhalowaniem lewych płynów z THC, zawierających też octan tokoferylu? Nie. I wreszcie – co chyba najważniejsze: czy wspomniano, że nawet autorzy oryginalnej publikacji piszą, że jakoś dziwnie nie udało się im w próbkach pobranych z płuc pacjenta znaleźć kobaltu? Także nie. Dlaczego to zostało pominięte? Pozostawię to może jako niedomówienie.
Owszem, w liquidzie stwierdzono obecność kobaltu w ilości 0,6 μg/ml, ale tak naprawdę to niewiele oznacza. Pamiętajmy, że od kilkunastu lat miliony ludzi na świecie używają e-papierosów. Kobalt można w śladowych ilościach wykryć prawie wszędzie. I przez te kilkanaście lat nikt nie zapadł na „kobaltowe płuco” (przypomnijmy, bez kobaltu w płucach). Skąd zatem wniosek autorów, że to kobalt? Z rozbrajającą szczerością przyznają, że to dlatego, że pacjent nie pracował w miejscach ekspozycji na kobalt z innych źródeł, więc zapewne musiał wchłonąć z liquidu.
Jak wiecie, nie jestem lekarzem, oddam więc może pole specjalistom. Prof. Britton uważa, że brak cząstek kobaltu w płucach zamyka sprawę i pozwala tylko na stwierdzenie, że inhalowanie jakichś ekstraktów z konopi może być szkodliwe. Dr Hopkinson dodaje, że ewentualne narażenie na kobalt może wynikać z faktu, że w tych waporyzatorach jest wyższa temperatura grzałki, co może (ale nie musi!) zwiększać ekspozycję na ten metal.
Wiem, że trwa dyskusja specjalistów na ten temat, ale nie zauważyłem, aby ktokolwiek zgadzał się z takim wnioskowaniem, jakie zaprezentowali autorzy artykułu. Smutne jest to, że media od razu podchwytują takie studia przypadków i rozdmuchują je do niebotycznych rozmiarów. Można by jeszcze zrozumieć portale plotkarskie, ale Nauka w Polsce? No ludzie…
A może to wszystko jest związane z etymologią nazwy tego pierwiastka? Słowo kobalt pochodzi od niemieckiego „kobold”, oznaczającego złośliwego gnoma. Czasami jest przedstawiany z fajką – może to jest trop?
Na koniec poważnie: przypominam, że e-papieros to nie jest zabawka ani modny gadżet. Jest to urządzenie przeznaczone dla dorosłych palaczy tytoniu, którzy chcą porzucić palenie. I nikt nie ma prawa pisać, że są bezpieczne – ale wiadomo, że są wielokrotnie mniej szkodliwe niż zwykłe papierosy. Tyle na ten temat.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 9 grudnia 2019 w ogólne

 

Tagi: , ,

WAŻNE! E-papierosy zabijają w Polsce?

W związku z wczorajszymi informacjami medialnymi dotyczącymi konferencji o e-papierosach, chcę tutaj rozjaśnić kilka spraw. Główny Inspektor Sanitarny, pan dr hab. Jarosław Pinkas raczył był wspomnieć o dwóch przypadkach śmierci, które w Polsce spowodowało używanie e-papierosów. Postanowiłem na szybko prześledzić źródła. Okazuje się, że wniosek o tym, że e-papierosy zabijają (takie poleciały tytuły w mediach) został wyciągnięty na podstawie jednej polskiej publikacji, zamieszczonej w czasopiśmie Drug Testing and Analysis. Zajrzałem do jej streszczenia (całość spróbuję zdobyć jak najszybciej) i podzielę się z Wami informacjami, które można tam wyczytać.
W publikacji opisano badania dwóch przypadków śmiertelnych, dotyczących młodych ludzi, których zwłoki znaleziono w domach (osobno). W obu przypadkach analizowano obecność w organizmie pochodnej fentanylu, znanej pod skrótem 4-FBF. Co to takiego? Jest to związek z grupy opioidów, będący tzw. dopalaczem (ang. designer drug). Z informacji, które posiadam wynika, że ta akurat pochodna przypełzła do nas z Estonii już kilkanaście lat temu. Nie będę tu pisał więcej, bo to osobny temat, którym się niebawem zajmę. Wróćmy do tych dwojga nieszczęśników. W przypadku mężczyzny znaleziono w domu proszek, zawierający 4_FBF, jak też liquid zawierający wspomniany opioid (stężenie substancji czynnej 35 mg/ml). Podkreślono, że 4-FBF pochodził z nielegalnego rynku narkotyków. Nie ma ani słowa o tym, że śmierć była spowodowana właśnie używaniem e-papierosa. Warto dodać, że mężczyzna został zidentyfikowany jako narkoman. O drugim przypadku wiadomo mniej, choć i tutaj dziewczyna została określona jako ktoś, kto używał wcześniej nowych substancji psychoaktywnych (czytaj: dopalaczy) oraz narkotyków. Tu również nie ma ani słowa o e-papierosach. Co więcej, autorzy publikacji piszą wprost, że są to prawdopodobnie pierwsze dwa przypadki śmierci spowodowanej przez 4-FBF, nie wspominając nic o używaniu e-papierosów.
Co wiec wiemy na pewno? Ano tyle, że obie ofiary miały w tkankach fentanyl. Nie wiadomo jaką drogą sobie go podały, a przesłuchać ich już się nie da. Samo to, że na miejscu znaleziono liquid, czy nawet e-papierosa nie dowodzi niczego. W wielu domach możemy znaleźć strzykawki i igły, ale nikt chyba nie wyciągnie wniosku, że mieszkają tam narkomani.
Tak więc mamy dwoje narkomanów, a co najmniej eksperymentatorów, którzy zabili się przy pomocy nielegalnych substancji. Ekstrapolacja tego na e-papierosy jako takie jest zwykłym nadużyciem. Warto też zauważyć, że publikacja pochodzi z 2017 roku – ciekawe dlaczego inspekcja sanitarna dwa lata temu nie alarmowała? Czekali aż dwa lata(!) na odpowiedni czas, tzn. na moment, gdy państwo wprowadza akcyzę na płyny do e-papierosów? Nie dla siebie pytam, tylko dla zapłakanych kuzynek.
Na koniec jeszcze raz powtórzę to, co mówię od lat: e-papierosy nie są zabawką. Służą tylko dorosłym palaczom tytoniu, którzy chcą porzucić zgubny nałóg. Każdy, kto sprzedaje płyny nieletnim popełnia przestępstwo. Każdy, kto dodaje do liquidów substancje do tego nie przeznaczone ryzykuje własnym zdrowiem i życiem.

 
11 Komentarzy

Opublikował/a w dniu 26 listopada 2019 w ogólne

 

Tagi: , , ,