No i po głosowaniu…

Długi proces legislacyjny Dyrektywy Tytoniowej dobiegł końca. Niestety, nie było żadnej niespodzianki w głosowaniu. Do ostatniej chwili walka toczyła się o to, aby sprawa e-papierosów, czyli głównie znany Wam już artykuł 18, był głosowany oddzielnie. Tę decyzję podejmuje przewodniczący Parlamentu, w tym przypadku Martin Schultz. No i pan Schultz w końcu zgodził się na takie głosowanie, ale niestety, art. 18 pozostał tak, jak jest. Dyrektywa przeszła.
Szczegóły co do tego, jak głosowali „nasi” wypłyną niebawem.

Ktoś może powiedzieć – po co była ta cała walka, skoro wynik można było przewidzieć? Powiem tak: jeśli człowiek angażuje się w jakieś działania, to walczy się do końca. Walczyliśmy. I zyskaliśmy coś – a mianowicie zobaczyliśmy, że społeczność potrafi się zjednoczyć, że jest sporo ludzi, którzy poświęcą sporo własnego czasu na takie działania dla dobra wspólnego.

Co teraz, gdy kurz bitewny powoli opada? Ano, teraz mamy przed sobą trzy sprawy. Jedną jest trwająca cały czas inicjatywa obywatelska EFVI. Idzie to na razie… hm… średnio, ale warto o tym cały czas myśleć. Jeszcze ponad 270 dni zbierania podpisów. Jeśli się zmobilizujemy, damy radę. Mam nadzieję, że działania Parlamentu dadzą impuls do przyspieszenia.
Druga kwestia to patrzenie na ręce politykom, tym razem lokalnym. To oni będą wdrażać dyrektywę u nas w kraju. Koniecznie trzeba będzie się temu przyglądać, bo oni niejednokrotnie pokazali, że nawet proste kwestie potrafią spaprać.
Trzecią sprawą jest przyjrzenie się temu, jak „nasi” głosowali w PE. Za 3 miesiące wybory – chyba warto sobie skompilować listę kandydatów. Przyda się w maju.

Aha, na koniec jeszcze jedna sprawa dotycząca dyrektywy. Nie rzucajcie się do sklepów, aby kupić sobie liquidu i sprzętu na zapas. To nie jest tak, że za chwilę wszystko zniknie z rynku. W najgorszym przypadku mamy jeszcze dwa lata, a sama dyrektywa nie oznacza wyrzucenia wszystkiego do podziemia. Jak wszystko się trochę uspokoi opiszemy sobie to, co i kiedy się zmieni. A i tak musimy czekać na pomysły lokalne, czyli polskie przepisy wdrażające dyrektywę. Tu też może być ciekawie.