RSS

Wspomnienie o podrobach z kaczki i łzach Nerona czyli homeopatia na Uniwersytecie Medycznym

13 Kwi

Odchodzę na moment w tym wpisie od tematyki e-papierosowej, ale po prostu jako absolwent kierunku ścisłego nie mogę przejść obojętnie obok wiadomości, która ostatnio mnie poruszyła. Chodzi o ruszający właśnie na Śląskim Uniwersytecie Medycznym kierunek podyplomowy – Homeopatia w medycynie niekonwencjonalnej i farmacji. Patrzyłem i przecierałem oczy ze zdumienia… Oto w XXI wieku na państwowej uczelni można zacząć się kształcić w zakresie przedmiotu, który mógłby być nauczany w szkole magii. Nie wiem tylko czy czarnej czy białej.
Dość szybko zareagowała Naczelna Izba Lekarska, pisząc do pani minister nauki oraz rektora SUM. Magnificencja odpowiedział na ten list, ale ta odpowiedź brzmi, moim zdaniem, nieco kuriozalnie. O odpowiedzi pani minister Kolarskiej-Bobińskiej na razie nic nie słychać, ale zapewne będzie musiała też ustosunkować się do tej sprawy.
Wiem, że homeopatia ma swoich zwolenników. Niektórzy pod przysięgą stwierdzą, że „u nich/dzieci/zwierzaków zadziałało”. Rzecz w tym, że homeopatia nie należy do tzw. Evidence Based Medicine, czyli leczenia opartego na dowodach. Dowodach naukowych, dodam. Środki homeopatyczne, jak pisze Magnificencja, są oficjalnie dopuszczone jako leki w Polsce. To akurat prawda. Tyle, że te środki mogą być tam wpisywane bez żadnych badań klinicznych, jeśli tylko spełniają pewne warunki (dotyczące głównie stężenia substancji czynnej). Ot tak, boczną furtką. I taniej, zdecydowanie taniej.
Dla ciekawości można też zacytować Kodeks Etyki Lekarskiej, który w art. 57 ust. 1. stanowi, iż „lekarzowi nie wolno posługiwać się metodami uznanymi przez naukę za szkodliwe, bezwartościowe lub niezweryfikowane naukowo„.
Jeśli ktoś chciałby poczytać nieco więcej o (bez)sensie naukowym homeopatii, polecam ciekawy artykuł Ireny Cieślińskiej pt. Homeopatia czyli uzdrawianie wodą… z mózgu. W tekście tym pada m.in. przykład znanego preparatu O*** (celowo nie podaję pełnej nazwy), w którym szansa odnalezienia choćby jednej cząsteczki pierwotnej substancji czynnej jest niewyobrażalnie mała. Wynosi ona 1:10^400 (10 do potęgi 400) – wyobraźnia człowieka jest zbyt mała, aby tę liczbę ogarnąć. Może warto tę liczbę porównać z liczbą wszystkich atomów we Wszechświecie, która wynosi mniej więcej 10^80. Oznacza to, że po to, aby do naszego organizmu dostała się jedna cząsteczka, trzeba by przez niego przepuścić zawartość 10^320 wszechświatów.
W sumie może nawet i dobrze, że tam nie znajdziemy ani jednej cząsteczki substancji czynnej, ponieważ jest nią (mówiąc w skrócie) wyciąg z podrobów dzikiej kaczki.
Zwolennicy homeopatii zapewne zaczną opowiadać o „pamięci wody”, czyli o specyficznym efekcie, w którym woda, w której już nie ma substancji czynnej, zachowuje pamięć, że ta substancja tam była, i właśnie ta „pamięć” powoduje efekt terapeutyczny.
Na całe szczęście nikt nie udowodnił istnienia takiej pamięci, bo jak sobie pomyślę o wodzie, która w mojej toalecie spłukuje „materię miękką i podatną barwy brązowawej” i zapamiętuje ją, a potem jest używana do produkcji homeo, to robi mi się nieco słabo. Wiemy, że woda, którą wykorzystuje się do produkcji środków homeopatycznych, istnieje już od milionów lat. A więc zgodnie z teorią pamięci wody musi ona mieć w sobie zakodowane wspomnienia moczu dinozaurów, potu niewolników budujących piramidy czy też łez Nerona. Ale podobno leczy właśnie wspomnienie o podrobach z kaczki. Zaiste, niezwykła musiała być ta kaczka, skoro aż tak się wryła tej wodzie w pamięć. Muszę powiedzieć, że zdecydowanie wolę wodę, która ma sklerozę.
Ktoś powie – mam pomysł! Trzeba po prostu syntetyzować in situ wodę do produkcji. Zwyczajnie spalać wodór w tlenie i wtedy dopiero kierować do produkcji. A ja na to odpowiem: a co, jeśli to nie woda, ale każdy atom posiada pamięć? Albo każda cząstka elementarna? I na dodatek pamiętają wszystko od czasów Big Bangu. Horrible dictu.
A Magnificencji Rektorowi podpowiem, że trzeba iść za ciosem. Podyplomówka z diagnostyki medycznej wykorzystującej tak zaawansowane techniki jak promienie N, szklana kula, chiromancja czy wróżenie z fusów na pewno będzie się cieszyć olbrzymim powodzeniem. I nawet nie trzeba będzie w budynkach uczelni używać perfum, ponieważ powszechnie wiadomo, że kasa nie cuchnie.

(c) by Mirosław Dworniczak
Jeśli chcesz wykorzystać ten tekst lub jego fragmenty, skontaktuj się z autorem.

 
14 Komentarzy

Opublikował/a w dniu 13 kwietnia 2014 w ogólne

 

Tagi:

14 responses to “Wspomnienie o podrobach z kaczki i łzach Nerona czyli homeopatia na Uniwersytecie Medycznym

  1. Jan

    13 kwietnia 2014 at 12:31

    Kudrycka już nie jest Ministrem 😛

     
    • StaryChemik

      13 kwietnia 2014 at 13:37

      Fakt, tak mi się wbiła w pamięć, że zapomniałem o zmianie.

       
  2. Leszek

    13 kwietnia 2014 at 18:08

    No tak, jeżeli człowiek tak wykształcony jak ten „prof. dr hab. n. med.” rektor SUM może ogłaszać takie bzdury, to nie dziwię się, że jemu podobni twierdzą, że zygota to człowiek…

     
    • Pawiel

      15 kwietnia 2014 at 15:52

      Z punktu widzenia nauki zygota to jest człowiek. (Z zastrzeżeniem, że mówimy o zygocie ludzkiej, nie kaczej na przykład 😉

       
  3. didi

    13 kwietnia 2014 at 18:23

    Ależ leki homeopatyczne powinny zostać, bo jako placebo się sprawdzają. Tyle ze powinny kosztować tyle ile są warte czyli 1zł. Na kwicie można wydrukować, że państwo refunduje 1000zł, to placebo będzie lepiej działać na przygłupów.

     
    • Justyna

      15 kwietnia 2014 at 09:03

      Nie zgadzam się z opinią o refundacji – ponieważ pieniądze idące a refundację pochodzą z naszych podatków – czyli w takim przypadku „pan płaci, pani płaci…” . A sam wierzący w magię płaciłby grosze. Zaznaczę jeszcze, że na rynku są leki homeopatyczne NA RECEPTĘ!!! Na szczęście pełnopłatną. Jak tak dalej pójdzie, to lekarze będą zalecać okładanie się skórką kota na bolące „korzonki”. Kot będzie wydawany na receptę…

       
  4. sawas

    13 kwietnia 2014 at 20:34

    Woda ze sklerozą mnie rozbawiła. Ale zaraz potem wróciła rzeczywistość – na uniwersytetach jest dużo naukowych kierunków kształcących bezrobotnych. Bzdurny kierunek kształcący pod obecne trendy nie wydaje mi sie przy tym aż taki zły. Mógłby jednak być ‚wykładany’ na innego rodzaju uczelni.

     
  5. Maggy

    13 kwietnia 2014 at 22:03

    @sawas: czyżby na KUL-u? 😉

     
  6. Ngr

    15 kwietnia 2014 at 05:20

    Nie wiem czy to mój umysł jest zbyt ograniczony czy co, ale…
    Pisze Pan, że w preparacie X szansa na odnalezienie choćby jednej cząstki pierwotnej substancji czynnej jest jak 1 do 10^400. Czy nie oznacza to zatem, że rzeczonego preparatu musiała zostać przygotowana ilość odpowiadająca 10^400 cząstek, a więc więcej niż jest atomów we wszechświecie?…

     
    • StaryChemik

      15 kwietnia 2014 at 09:21

      Nie, to nie tak – mowa jest o prawdopodobieństwie. Bierzemy 1 część „substancji czynnej” (czymkolwiek jest), rozcieńczamy 1:100 i tę czynność powtarzamy 200 razy. Może to być robione na objętości 1 ml, 100 ml czy też 100 l. Prawdopodobieństwo jest zawsze takie samo.

       
      • refurbished

        15 kwietnia 2014 at 21:24

        Wg homeomagików D40 (czterdzieści razy rozcieńczamy dziesięciokrotnie) jest bardzo silnym stężeniem. Tu opisywane H200 ( dwieście razy rozcieńczamy stokrotnie) to doprawdy bomba atomowa w każdej kropli.
        Primum non nocere?
        Zaniechanie to również działanie i jako takie może podlegać penalizacji.

         
  7. Damian

    15 kwietnia 2014 at 09:44

    Szczerze mówiąc podążając tym tokiem myślenia należałoby także zrezygnować z wykładania „nauk” teologicznych. Nie sposób się z Panem nie zgodzić. Dziękuję za ciekawy wpis.

     
  8. Krasny

    15 kwietnia 2014 at 10:00

    Całe szczęście już dawno uświadomiłem żonie że homeopatia to hokus pokus i wyciąganie kasy. Jeśli przeczytałaby taką informację miałbym trudniej. Poszedłem kiedyś do apteki po lek na kaszel dla siedmioletniej córki Pani „farmaceutka” podała mi jakiś homeo powiedziałem że prosiłem lek i w magię nie wierzę… widok miny sprzedawcy i klientów bezcenny.

     
  9. Joanna

    16 kwietnia 2014 at 08:20

    Inni mają Harvard a my będziemy mieć własny, polski Hogwart 🙂

     

Dodaj odpowiedź do Joanna Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.