RSS

Nie idźcie tą drogą! Komentarz o barwieniu liquidów

26 List

Z dużym przerażeniem czytam docierające do mnie informacje o tym, że wielu ludzi, szczególnie bardzo młodych eksperymentuje z dodawaniem do liquidów rozmaitych barwników. Próbuję zrozumieć sens takiego działania, ale nijak mi się nie udaje. Domyślam się, że chodzi li tylko o lans, szpan, popis – jakkolwiek by to nazwać. O, patrzcie – mam fioletowy lq w baniaczku. A ja mam różowy. A ja zmieszałem niebieski z żółtym i mam zielony.
Jeśli ktoś nieśmiało zwróci uwagę takiemu gimbusowi (uwaga – to jest określenie stanu umysłu, niekoniecznie wieku), w odpowiedzi często słyszy: no ale to jest przecież barwnik spożywczy, więc nic złego się nie może stać.
Nic bardziej mylnego! Wielokrotnie pisałem, że substancje barwiące to albo pochodne metali ciężkich albo też (częściej) mniej lub bardziej złożone związki organiczne. O metalach ciężkich pisać nie będę – chyba jest dość jasne, że ich wdychanie nie jest szczególnie zdrowe. Odniosę się tylko do tych związków organicznych. Muszą one zawierać w składzie tzw. chromofory, czyli ugrupowania „niosące barwę”, a często dodatkowo tzw. auksochromy, czyli grupy wzmacniające i modyfikujące barwę. Czerwony barwnik zwany koszenilą albo kwasem karminowym to chemicznie rzecz biorąc kwas 3,5,6,8-tetrahydroksy-1-metylo-9,10-diokso-7-((3R,4R,5S,6R)-3,4,5-trihydroksy-6-(hydroksymetylo)tetrahydro-2H-pyran-2-ylo)-9,10-dihydroantraceno-2-karboksylowy. Już sama nazwa robi wrażenie, prawda? A jeśli dodamy, że rozkłada się on w temperaturze 136 stopni, to możemy być pewni, że w naszych płucach zagości cały koktajl produktów rozpadu tego związku plus sporo dodatków wynikających z reakcji wtórnych. I już w zasadzie niewielkie znaczenie ma to, że koszenilę pozyskuje się ze zmielonych odwłoków pewnego gatunku pluskwiaków. Smacznego 😉
Inne barwniki są w większości syntetyczne, wiele z nich jest podejrzewanych o niezbyt miłe działanie – np. powodujące alergie czy nawet wspomagające powstawanie lub rozwój nowotworów. Owszem, wiele tych związków jest dopuszczonych do stosowania w przemyśle spożywczym, ale dotyczy to tylko przyjmowania ich drogą pokarmową, a nie inhalacyjną. Skrótowo mówiąc – nie ta rurka.
Każdy ze związków stosowanych do barwienia prędzej czy później trafia na grzałkę, gdzie w większości przypadków ulega rozkładowi i/albo wtórnym reakcjom. Zapewne w wielu wypadkach widzieliście nagar na grzałkach – tam właśnie się odkładają tego typu produkty. I jeśli nawet w roztworze wszystko wygląda pięknie i kolorowo, to później już jest tylko czarna rozpacz.
Dlatego też apeluję z całą mocą – opamiętajcie się! Zapewne w krótkim czasie nic specjalnego nie zaobserwujecie, jeśli chodzi o kwestie zdrowotne – chyba że ktoś będzie miał pecha i trafi na jakiś silny alergen. Niemniej musicie sobie zdać sprawę z tego, że negatywne efekty mogą wyjść po jakimś czasie – miesiącach czy też, co bardziej prawdopodobne, latach.
Zastanówcie się więc, czy warto zapłacić taką cenę za prymitywny efekt „łał” na boisku szkolnym, w toalecie czy na jakimś podwórku. A zresztą – nie zastanawiajcie się – sam wam powiem – NIE WARTO!

Ceterum censeo Directiva Tobaccorum delendam esse!
(A poza tym uważam, że Dyrektywa Tytoniowa winna być zniszczona!)

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 26 listopada 2015 w ogólne

 

Tagi: , ,

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.