Stary rok się powoli kończy, pora na pewne podsumowania. Co zapamiętamy z 2010 roku (oczywiście w kwestiach dotyczących e-papierosów)?
Teraz to już historia, ale zapewne wszyscy doskonale pamiętają nerwowe chwile, gdy los naszych e-fajek był w rękach polityków. Na całe szczęście wszystko skończyło się dobrze. Miejmy nadzieję, że w najbliższym czasie nikt nie będzie próbował przy tych sprawach majstrować, jeśli chodzi o kwestie prawne.
A jeśli już o prawie mowa, to warto też przypomnieć, że ta wiosenna ustawa weszła w życie w listopadzie i w tym momencie w zasadzie usankcjonowała to, że jesteśmy osobnym „gatunkiem” nałogowców.
Nie będę się rozwodził nad kwestiami sprzętowymi – od tego są znacznie lepsi fachowcy. Ja sobie chwalę wprowadzenie eGo – potrzebowałem dobrej i wytrzymałej baterii pracującej w systemie 510 i takie właśnie posiadam.
Cieszę się, że na rynku pojawiły się dostępne w cenach bardzo sympatycznych aromaty wysokiej klasy. Teraz już znacznie łatwiej jest mieszać swoje kompozycje.
A o czym sobie marzę na 2011?
Po pierwsze – o tym, aby nasi kreatywni politycy nie wpadli na pomysł grzebania w ustawie antytytoniowej. Jest jaka jest i dobrze.
Po drugie – o tym, aby gdzieś na świecie zaczęły się systematyczne badania wpływu e-fajek na zdrowie. To jest konieczne, chociaż tak naprawdę niespecjalnie wierzę w to, że ktoś na poważnie się tym zajmie – za mały rynek, za mały biznes.
Po trzecie – aby wszystkie płyny dostępne na rynku były prawidłowo oznaczone, z jednoznacznym określeniem m.in. terminu przydatności, stężenia nikotyny (we właściwych jednostkach!) oraz odpowiednim oznakowaniem wskazującym na szkodliwość.
Po czwarte – aby przynajmniej rozpoczęły się prace nad standaryzowaniem płynów. Chodzi o to, abyśmy wiedzieli, co tak naprawdę jest w cieczy, którą inhalujemy. Nie wiem jak Wy, ale ja niespecjalnie dowierzam chińskim certyfikatom.
Po piąte – aby jeszcze lepiej wyglądał kontakt i współpraca pomiędzy wiodącymi dystrybutorami sprzętu i płynów a końcowymi użytkownikami. Już teraz ta współpraca jest całkiem niezła, ale myślę, że oczywiście może być jeszcze lepsza.
To są takie moje marzenia na 2011. Mam nadzieję, że za rok będę mógł je podsumować, sprawdzić co się udało zrobić. Oczywiście wtedy pojawią się marzenia na 2012, bo jeszcze nigdy tak nie było, aby nie mogło być lepiej.